[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na błękitnym aksamitnym pufie przed oplecionym girlandami lustrem i z
kwas'ną miną czesała złociste włosy. Czesanie te\ zawsze psuło jej humor.
- Nie wiem i absolutnie nic mnie to nie obchodzi! Zamknij się! - warknęła.
- Nieładnie tak mówić - skarciła ją pokojówka Eufemia, szybko wchodząc za
Kotem do pokoju. Była całkiem ładną dziewczyną i jakoś nie uwa\ała swojego
imienia za dopust losu. - Czekamy, \eby podać wam śniadanie tu obok. Chodzcie.
Gwendolina teatralnym gestem odrzuciła grzebień i oboje z Kotem poszli za
Eufemią do pokoju obok. Był kwadratowy, przestronny, z rzędem du\ych okien, w
porównaniu z resztą zamku wyglądał dość obskurnie. Krzesła były odrapane. Na
trawiastym dywanie widniały plamy. śadna szafka nie zamykała się jak nale\y, zza
drzwiczek wystawały nakręcane kolejki i rakiety tenisowe. Julia i Roger czekali przy
stole, w ubraniach równie niechlujnych, jak cały pokój.
- Najwy\szy czas! - mruknęła Mary, która czekała równie\ z nimi i zaczęła
podciągać interesującą windę w kredensie obok kominka. Rozległo się szczęknięcie.
Mary otworzyła windę i wyjęła du\y talerz chleba z masłem oraz parujący brązowy
dzbanek kakao. Zaniosła je na stół, a Eufemia nalała ka\demu z dzieci kubek kakao.
Gwendolina przeniosła spojrzenie ze swojego kubka na talerz z chlebem.
- Czy to wszystko?
- Czego chcesz! jeszcze? - zapytała Eufemia.
Gwendolinie zabrakło słów, \eby wyrazić, czego jeszcze chciała. Owsianka,
jajka na bekonie, grejpfrut, grzanki i wędzone śledzie, wszystko naraz przyszło jej do
głowy, więc tylko patrzyła w milczeniu.
- Zdecyduj si ę - za\ądała w końcu Eufemia. - Wiesz, ja te\ chcę zjeść
śniadanie.
- Dostanę marmoladę? - zapytała Gwendolina. Eufemia i Mary wymieniły
spojrzenia.
- Julia i Roger mają zakaz jedzenia marmolady - oznajmiła Mary.
- Mnie nikt nie zakazywał marmolady - odparła Gwendolina. - Natychmiast
podajcie mi marmoladÄ™.
Mary podeszła do tuby głosowej i po wielu zgrzytach oraz kolejnym
szczęknięciu nadjechał słoik marmolady. Mary postawiła go przed Gwendolina.
- Dziękuję - powiedział \arliwie Kot. Czuł wdzięczność nie mniejszą ni\
Gwendolina, a nawet większą, bo nie znosił kakao.
- Och, proszę bardzo, \aden kłopot! - rzuciła Mary wyraznie ironicznym tonem
łobie pokojówki wyszły.
Przez chwilę nikt nic nie mówił. Potem Roger powiedział do Kota:
- Podaj mi marmoladÄ™.
- Nie wolno wam jej jeść - wytknęła Gwendolina, której humor wcale się nie
poprawił.
- Nikt nie zauwa\y, jeśli u\yję jednego z waszych no\y - spokojnie odparł
Roger.
Kot podał mu marmoladę i swój nó\.
- Dlaczego zabronili wam marmolady?
Julia i Roger wymienili ukradkowe, wymowne spojrzenia.
- Jesteśmy za grubi - wyjaśniła Julia i spokojnie wzięła marmoladę oraz nó\,
jak ju\ Roger sobie nało\ył.
Nic dziwnego, pomyślał Kot, widząc, ile marmolady zdołali zmieścić na
chlebie. Pagórki lepkiej brązowej masy piętrzyły się stromo na obu kromkach.
Gwendolina spojrzała na nich z niesmakiem, a potem zadowolona popatrzyła na
własną dopasowaną lnianą sukienkę. Kontrast rzeczywiście był uderzający.
- Wasz ojciec to taki przystojny m ę\czyzna - powiedziała. -Na pewno to dla niego
wielkie rozczarowanie, \e oboje jesteście grubi i pospolici jak wasza matka.
Dwójka dzieci spokojnie odwzajemniła jej spojrzenie nad wzgórkami marmolady.
- No, nie wiem - odparł Roger.
- Dobrze być grubym - dodała Julia. - Pewnie to dla ciebie kłopotliwe wyglądać jak
porcelanowa lalka.
Błękitne oczy Gwendoliny strzeliły ogniem. Zrobiła jakiś gest nad krawędzią stołu.
Chleb obładowany marmoladą wyśliznął się z ręki Julii i plasnął o jej twarz. Julia wydała
zdławiony okrzyk.
- Jak śmiesz mnie obra\ać! - syknęła Gwendolina.
Julia powoli odlepiła chleb z twarzy, po czym wygrzebała z kieszeni chusteczkę. Kot
myślał, \e zacznie się wycierać, ona jednak tylko zawiązała supełek na chusteczce, nie
zwracając uwagi na lepką maz ściekającą po jej pulchnych policzkach. Powoli zaciągnęła
supeł, spoglądając znacząco na Gwendolinę. Wraz z ostatnim szarpnięciem parujący, w
połowie pełny dzbanek kakao wystrzelił w powietrze. Przez sekundę unosił się w powietrzu, a
potem śmignął w bok, zawisł tu\ nad głową Gwendoliny i zaczął się coraz mocniej
przechylać.
- Przestań! - wykrztusiła Gwendolina.
Podniosła rękę, \eby odpędzić dzbanek. Dzbanek wykonał unik i dalej się przechwal.
Gwendolina zrobiła następny gest i wyszeptała kilka dziwnych słów. Dzbanek całkowicie to
zignorował. Przechylał się coraz mocniej, a\ kakao podpłynęło do samej krawędzi dziobka.
Gwendolina próbowała się uchylić. Dzbanek przesunął się w powietrzu i znowu zawisł nad
jej głową.
- Mam nalać? - zapytała Julia. Pod marmoladą krył się cień us'miecho.
- Tylko spróbuj! - wrzasnęła Gwendolina. - Poskar\ę się Chre-stomanciemu!
Zobaczysz... och!
Znowu usiadła prosto, a dzbanek podą\ył za nią wiernie. Próbowała go złapać, ale
znowu odskoczył.
- Ostro \nie, bo rozlejesz. Szkoda by było tej ładnej sukienki -ostrzegł Roger
spokojnie.
- Zamknij się, ty...! - krzyknęła Gwendolina i przechyliła się w drugą stronę,
niemal na kolana Kota. Kot nerwowo zerknął w górę na dzbanek, który wisiał teraz
nad nim. Kakao prawie się wylewało.
W tej samej chwili drzwi się otwarły i wszedł Chrestomanci ubrany w kwiecisty
jedwabny szlafrok. Był to czerwono-purpuro-wy szlafrok ze złotym oblamowaniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl