[ Pobierz całość w formacie PDF ]
138
Słowo daję, to najzręczniejsza wymówka, jaką kiedykolwiek słyszałem! By po-
kryć zamieszanie, gdy go przycisnęło w brzuchu i narobił sobie wstydu... Jazgot
śmiechu zagłuszył resztę tego obrzydliwego gadania.
Chodziłam przez chwilę tam i z powrotem po swojej sypialni. Dolios, ogrodnik, po-
tknął się na nieżywym ciele Ktimeny ukrytym w wysokiej trawie w rogu sadu przy grzę-
dzie melonów. Przykazałam mu, żeby nic nikomu nie mówił i zostawił ją tam, gdzie leży
tłumacząc, że nie moglibyśmy wziąć udziału w obrządkach pogrzebowych, póki nie
obwieszczę swojego wyboru. Mogę też od razu powiedzieć, że nigdy nie odkryliśmy, kto
zabił Ktimenę i dlaczego. Gardło miała przecięte od ucha do ucha, a potem ktoś najwi-
doczniej przyciągnął ją do tego miejsca ukrycia. Mój osobisty pogląd jest taki, że podej-
rzewając Melanto o romans z Eurymachem, przyłączyła się do grupy dziewcząt, które
w ciemności nie zdawały sobie sprawy, kim była. Potem poszła za Melanto i albo po-
derżnęła sobie gardło, gdy podejrzenia okazały się niebezpodstawne, albo może zrobił
to Eurymach (który nigdy nie wahał się przed morderstwem). Nieważne. Przekleństwo
bursztynowego naszyjnika złączyło Klimenę z mym bratem Laodamasem w bezmiło-
snym Hadesie.
Wiadomość ta przepełniła mnie spokojnym gniewem. Weszłam do pustej sali tro-
nowej i nie zauważona usiadłam na krześle tuż za frontowymi drzwiami, skąd mogłam
wszystko słyszeć. Kiedy na odgłos pijackiego śmiechu kazałam Pontonoosowi napeł-
niać kielichy i czary aż po brzegi stało się wreszcie jasne, że nadeszła pora czynu, wy-
mknęłam się znowu i przywołałam Eurykleję.
Euryklejo powiedziałam daj mi, proszę, klucz od składu!
Poszła ze mną i pamiętam, że kiedy odczepiwszy rzemień umocowany do klamki
otworzyła zamek i pchnęła drzwi, zawiasy wydały głośny, mściwy ryk, jak ryk świętego
byka, który widzi, że ktoś ośmiela się wkroczyć do okólnika. Widziałam w tym dobry
znak. W dniach krytycznych wypatruje się wszystkich możliwych znaków woli bogów;
należy jednak uważać, aby nie dać się zwieść dwuznaczności, w którą lubią oni spowi-
jać swoje zamysły.
Wzięłam czternaście wypchanych sykulskich kołczanów, które tu ukrył Klitoneos,
odnalazłam skrzynkę spiżowych i żelaznych krążków używanych do gry, a potem się-
gnęłam drżącymi dłońmi tam, gdzie wisiało długie, rzezbione, świecące złote puzdro
ozdobione rytymi obrazkami z dawnych czasów. Na szczęście moja kochana przyja-
ciółka Prokne zamieszkała w pałacu, ponieważ ojciec jej popłynął na Elbę. Ona i Eu-
rykleja zdołały dzwignąć dużą ciężką skrzynkę z krążkami, ja zaś niosłam złote puzdro
i naręcz kołczanów.
Chodzcie powiedziałam i weszłyśmy gęsiego do cichej sali tronowej, a stamtąd
na zatłoczony dziedziniec biesiadny, powoli i nie rozglądając się na boki. Zatrzymałam
się przy głównej kolumnie, która podpiera arkady, i ku swemu zdumieniu byłam zupeł-
nie opanowana.
139
Zalotnicy zdziwieni i zadowoleni, że jestem ubrana w ślubną szatę i wieniec świe-
żych kwiatów był to bowiem trzeci dzień po pogrzebie zaczęli bić w stoły rękoje-
ściami noży i podnieśli głośny okrzyk radości. Wyraziłam uznanie lekkim skinieniem
głowy, nim jeszcze położyłam swój ładunek i przemówiłam:
Panowie moi, książę Klitoneos postanowił nie wybierać dla mnie męża, który
mógłby się okazać niemiły królowi i przezornie pozostawił decyzję mnie. Ponieważ
może ona wywołać zawiść, odwołałam się do bogini Ateny. Bogini ukazała mi się wczo-
raj we śnie i powiedziała, co następuje: Dziecko, wybierz mężczyznę, który ma naj-
pewniejszą rękę i najbystrzejsze oko spośród wszystkich, co zasiadają przy stołach bliż-
szego dziedzińca; ponieważ zaś jutro jest święto Apollona Aucznika, pamiętaj o łuku
Filokteta! Co mogłoby być prostsze? Homer opisuje, jak Izander i Hippolochos współ-
ubiegali się o królestwo Likii w zawodach łuczniczych; a tu, chociaż nagroda jest mniej-
sza, zaciekle wadzi się o moją miłość ponad stu szlachetnie urodzonych, namiętnych
konkurentów.
Smagnęłam ich tymi słowami jak biczem.
Byłoby to nie tylko nudne ciągnęłam dalej dla tak wielu konkurentów
współzawodniczyć w strzelaniu tym samym łukiem, ale także, obawiam się, spowodo-
wałoby kłótnie o pierwszeństwo. Przeto, by ograniczyć liczbę biorących udział, wyzna-
czyłam prościutką próbę zręczności. Mój brat Klitoneos ustawi na dziedzińcu dwana-
ście palików w rzędzie jeden za drugim i każdy z zalotników może rzucić tylko jeden
krążek. Ci trzej, którzy trafią najdalsze paliki, będą mogli wziąć udział w zawodach
łuczniczych polegających na przeszyciu strzałą głowic toporów. Auk, którego im poży-
czę, ma swoją historię; to łuk Filokteta, najsławniejsza pamiątka po bohaterach w ca-
łej Sycylii. Należał do samego Heraklesa, który przekazał go Filoktetowi, gdy wstąpił na
stos całopalny na górze Eta. Tym to orężem Filoktet strzelił Parysowi najpierw w dłoń,
a potem w prawe oko, kończąc w ten sposób wojnę trojańską.
Moje przemówienie wywołało sporo zamieszania, oczekiwano bowiem, że wybiorę
któregoś z zalotników, których pochwalał mój ojciec. Jeżeliby całe towarzystwo przy-
jęło mój sposób rozstrzygnięcia sprawy, posiadający boskie zatwierdzenie, oni też będą
musieli pogodzić się z wynikiem i zmienić swoje plany. A ci młodzi ludzie, których
dary nie były specjalnie piękne, sądząc, iż oto nadarza się okazja polepszenia swej po-
zycji, dzikim wrzaskiem wyrazili zgodę. Klitoneos wziął zaraz motykę i wykopał długą
bruzdę na udeptanej ziemi dziedzińca; umocował następnie kołki co trzy kroki, mocno
ubijając wokół nich ziemię butem. Potem wyrysował linię, spoza której zawodnicy mieli
rzucać krążki.
Możecie zaczynać, moi panowie rzekł krocząc na swoje miejsce.
Chociaż Antinoos był pijany, wymyślił sprytny sprzeciw. Przypomniawszy nam, że
Apollo zabił niegdyś przypadkowo krążkiem Hiakyntosa, poddał myśl, że urządzenie
publicznej gry w krążki w dniu święta Apollona byłoby umizganiem się do śmierci.
140
Jednego z nas musiałby spotkać los Hiakyntosa. Nie mogę się jednak zgodzić, że
zawody łucznicze będą nudne; co się zaś tyczy pierwszeństwa, możemy stawać po kolei,
zaczynając od tego dzbana z winem i posuwając się z biegiem słońca, jak się podaje
wino. Zdaje się, że jest dosyć strzał. Celem niechaj będzie krążek wiszący na drzwiach...
tych, które prowadzą na dziedziniec ofiarny. Znaczyło to, że on i wszyscy jego przy-
jaciele strzelaliby pierwsi, sÄ…dzÄ…c zaÅ› po wczorajszych igrzyskach, zawody przerodzi-
Å‚yby siÄ™ w farsÄ™.
Klitoneos jednakże, pomimo moich usilnych protestów; pozwolił mu przeprowa-
dzić ten plan. Wziął z moich rąk pozłacane puzdro, odpiął klamerki i ze czcią wyjął łuk.
Tak się zdarzyło, że nigdy go dotąd nie widziałam straszna broń, wysoka na męża,
a zrobiona niechybnie z pary największych rogów kreteńskiej dzikiej kozy, spojonych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Home
- 026. Roberts Nora Księstwo Cordiny 03 Beztroski książę
- Robert M. Howard Getting a Poor Return, Courts, Justice, and Taxes (2009)
- 28. Roberts Nora Droga do szczęścia 02 Skazani na siebie
- Miles to Go_ A Rennie Vogel Intrigue Amy Dawson Robertson
- Roberts Nora 01. Zagubiony w czasie Więzień czasu
- Jesensky Milos, Leśniakiewicz Robert K. Tajemnica Księżycowej Jaskini
- Kościuszko_Robert_ _Wojownik_Trzech_Światów_03_ _Tata
- C Roberts John Maddox Conan i Amazonka
- Howard Robert E Conan. Ognisty wicher
- 14. Roberts Nora Barwy uczuć
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- natalcia94.xlx.pl