[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dużej ilości wchłoniętego alkoholu i mam ochotę obmacać jakiś zwiastun mojego wytrysku.
W samym rogu długiego baru spostrzegam kilka kobiet stojących razem, trzymających podłużne
kielichy z fioletowymi drinkami. Wszystkie sprawiają wrażenie smacznych, jak kawałki
egzotycznych owoców zawieszonych na ich słomkach. Mocno gestykulują podczas rozmowy.
Jedna z nich jest naprawdę piękna i świeża, jak należący do niej kawałek ananasa. Jest, młodziutka
i ma twarz zaprojektowaną w najlepszej klinice chirurgii plastycznej. Wiem, że przyszła tu, tak jak
i inne, poszukać sobie fiuta, który wypełni ją tej nocy spazmatycznym żelem. Wydaia mi się jednak
nieskazitelnie czysta i pierwszego sortu, niczym majtki papieża. Tylko na widok przystojnego
młodzieńca pojawia się kisiel.
Wróciłem do Margot. Nie wypadało mi dłużej kręcić się w kółko, zresztą z powodu tłoku było to
męczące. A pot nie miał mieć dzisiaj najmniejszych szans.
- Kto to był? - zapytałem.
- To był właśnie mój obecny facet - odpowiedziała.
- Nie wierzę - i rzeczywiście nie wierzyłem, tak jak po czterystu rozstaniach z Sonią nie
mogłem uwierzyć, że to ostatnie, to już ostatnie.
- Naprawdę, Chris. Przecież nie oszukałabym cię. Ale spotkaliśmy się przypadkiem.
Zapewniam cię. Nie wiedziałam, że tu będzie.
- Zresztą to twoja sprawa. Szkoda, że nie poznałem go bliżej - udaję głęboki żal.
- Tak, on jest czasami naprawdę dowcipny - mówi Margot, a ja wyobrażam sobie, jak bardzo
musi być do, skoro go tak zachwala. Po chwili zastanowienia dodaje: - Tylko ze względu na jego
sytuację, wiesz rodzina i tak dalej, on nie chce ujawniać publicznie naszego związku, jeżeli można
to w ogóle tak nazwać.
- Nie dziwiÄ™ siÄ™.
- Dla mnie to zresztą też lepsze - dokańcza Margot.
Sączymy drinki. Gin i tonik. Jest za głośno, żebyśmy mogli dyskutować bez przerwy, z czego się
cieszę. Nie muszę się specjalnie wysilać. Dobrze to zaplanowałem. Mam czas na rozglądanie się
wokół. Mogę w swojej głowie wyprawiać różne hece. Mój projektor pracuje.
W pewnym momencie ona znowu siÄ™ do mnie odzywa.
- Aha, właśnie się dowiedziałam, że w Instytucie Filozofii odbędzie się wykład księdza
profesora jakiegoś tam. Pomyślałam, że jesteś zainteresowany. Dawno cię nie było, więc będziesz
mógł spotkać trochę ludzi.
- Ja? Zainteresowany wykładem jakiegoś księdza? Nie, Margot, w ogóle mnie to nie
interesuje. Pozwól, że coś ci wyjawię - odpowiadam i kontynuuję. - W życiu nie spotkałem
inteligentnego klechy. Wiem nawet, dlaczego... Nie uczÄ… tego na lekcjach fizyki w najbardziej
postępowych szkołach, a szkoda. Tak jak ciało Archimedesa wyparło wodę, gdy się w niej
zanurzył, tak niewytryśnięta sperma wypiera mózg - kończę swój wykład, zadowolony, że ja dbam,
ażeby mój własny nie został wyparty.
- Ty to masz żarty, Chris - odpowiedziała, jakby naprawdę myślała, że nie mówię serio, i
dodała - stajesz się zabawniejszy wprost proporcjonalnie do ilości wchłoniętego przez siebie
alkoholu.
- A ty zaczynasz być niegrzeczna jak dorastająca dziewczynka, która odkryła zalety
masturbacji - odpowiedziałem, bo jej żart z kolei wydawał mi się naprawdę niegrzeczny. Możliwe
jednak, że byłem już przewrażliwiony. Będę musiał jej to wybaczyć, jak wybaczam moim
ulubionym pisarzom słabsze fragmenty ich dzieł. Nie zawsze byli przecież pijani.
Po kilku kolejkach poczułem, że mam już w głowie upiora. Niejednego nawet. Jeżeli chcę dokonać
dzieła, to najwyższy czas, żeby pojechać do jej mieszkania i po tych wszystkich ceregielach przejść
do sedna. Pomimo że bardzo chciałem mieć już to pierwsze podejście za sobą, to zdawałem sobie
sprawę, że będę musiał się jednak powstrzymywać, jak powstrzymuje się straż pożarna spiesząca
do pożaru. Tylko idiota chciałby się poparzyć.
Zapytałem zatem Margot, czy nie ma ochoty na dokończenie imprezy u niej w domu, na co
zgodziła się oczywiście w pierwszej chwili. Na pewno wiedziała, że sama poczuje się pewniej, gdy
będzie miała mnie już u siebie. Nie trwało to długo, zanim otworzyła patentowy zamek.
- Zapraszam, Chris - powiedziała, a ja wszedłem do jej mieszkania.
Na samym wstępie przywitało mnie szczekanie mikroskopijnego psa z trwałą na grzbiecie. Po
chwili usłyszałem też skrzeczące hello, którym przywitał mnie jej fluoroscencyjny ptak z
rozczochraną grzywką. Tylko akwarium z piraniami zachowało się tak, jakby ciszę przechowywało
specjalnie dla mnie. Istny zwierzyniec, pomyślałem.
Nie zważając na to wszystko, rozsiadlem się wygodnie pośrodku odnowionego salonu. Pierwsze,
co dostrzegłem, to zbyt duża ilość zafajdanych farbami plam na grubej, tłoczonej tapecie. Dywan z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl