[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stąd, nie z Węgier.
 Chłopaki  spytałem po rosyjsku  chcielibyście wyjechać na Węgry?
Podnieśli głowy.
 Co?  spytał jeden z nich, z zadartym nosem i wyszczerzonymi nieco zębami.  A na chuj?
 Nie wiem  odpowiedziałem.  Mówicie po węgiersku, to myślałem, że chcecie na Węgry.
 Jakbym się tam urodził  odpowiedział drugi, łapiąc się pod boki  tobym tam mieszkał. Ale się
tam nie urodziłem, i to już zupełnie inna sprawa. Co z tego, że jestem Węgier.
 To z tego, że jesteś Węgier.
Roześmiał się. Splunął na brudny, już nie środkowoeuropejski piach.
 Jestem inny Węgier niż tamci. Mój ojciec dostał od Orbana paszport, pojechał pracować. Mówi
 posiedzę rok, ściągnę was. Wrócił po miesiącu. Mówili do niego, że jest Ruski. To po chuj ja tam
mam jechać?
 A tutaj?  spytałem, myśląc o Tarasie.
 A tutaj jestem Węgier i chuj to komu przeszkadza  wzruszył ramionami chłopaczek i znowu
ukląkł przy silniku.
Znów się zrobiło trochę środkowoeuropejsko, a tam, za rzeką, na Węgrzech  jakby mniej.
Ale to wszystko było ulotne. Tak ulotne, że w zasadzie chciałem już to z siebie strzepnąć, ale nie
mogłem. Zamiast tego szedłem w stronę granicy i coraz wyrazniej widziałem węgierskie dachy, dachy
prawdziwych Węgrów, którzy żyją na prawdziwych Węgrzech i coraz większe miałem wrażenie, że
im bardziej zbliżam się do granicy, tym mocniej dotykam tego, co Wachowscy nazwali  błędem w
Matriksie .
14
Orientalizm
Powoli przestawałem mieć o czym pisać.
Ukraina zaczęła stawać się po prostu coraz bardziej drażniąca.
Taki Lwów na przykład. Był coraz bardziej podobny do zwykłego polskiego miasta. Sprzed kilku
lat, powiedzmy. Zniknęła z niego cała ta posowiecka egzotyka. Był tu już tylko dziki kapitalizm,
szyldoza, powarkiwanie bab w sklepach, chamstwo kierowców i milicjantów, nieogarnięcie, korupcja,
smród spalin i udawanie, że robi się cokolwiek dla wspólnoty, podczas gdy jeśli ktokolwiek coś robił,
to robił to wyłącznie dla siebie.
Albo taka Odessa. To już nie było to samo. Pojechałem tam i zaraz chciałem wracać. W całym
mieście nie było gdzie usiąść. Aawki w parkach okupowali bezdomni, a w centrum  wymalowanym
teraz grubą warstwą farby  ławek po prostu nie było. Można było tylko siedzieć w knajpach przy
drogim i kiepsko zrobionym frappe. Albo przy równie drogim piwie. Zachodnim koniecznie.
Najtańsze niemieckie piwo sprzedawano tu za taką cenę, że jego niemiecki producent zapadłby się z
zażenowania pod ziemię, gdyby się dowiedział. Wszyscy udawali, że należą do innego świata, niż
należeli. Cieszyli się, że ich świat się zmienia. Oczywiście, że ich rozumiałem, bo tak samo się
cieszyłem, gdy zmieniała się Polska. Nadal się cieszę. Moje wkurwienie było podłe i egoistyczne, ale
czułem je, i to mnie wkurwiało jeszcze bardziej.
W parku, na trawie, też nie dawało się usiąść, bo trawa była doszczętnie wytarta. Poza tym sucha i
żółta. I wszystko zasrane przez psy. No właśnie, psy. Każdy z osobna bez kagańca i bez smyczy. I
każdy wielki jak prywatny smok. I ochroniarze  wielkie karczory w czarnych kombinezonach
opatrzonych naszywkami z jakimiś skrzyżowanymi mieczami, pałami, ganami  przeganiali.
Ostatni raz, gdy byłem w Odessie, trwał akurat festiwal filmowy. Siedziałem w jednej z knajp przy
Derybasowskiej, piłem piwo, i patrzyłem, jak złażą się tu gwiazdki ukraińskich seriali. Jak rój much
unosili siÄ™ nad nimi paparazzi.
Gwiazdki rozsiadły się przy okolicznych stolikach. Zagęściło się od tych wszystkich gestów, od
tego wystudiowanego zdejmowania okularów, od zakładania nogi na nogę. Od tej całej satysfakcji
bycia znanym i rozpoznawalnym. Zwykli ludzie tłoczyli się na ulicy, poza ogródkiem, i robili zdjęcia
komórkami. Patrzyli z podziwem i pożądaniem, lizali lody przez szybkę.
I nagle do ogródka wmaszerował oddział amerykańskich marynarzy. Przypłynęli do portu i mieli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl