[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się zmienię, więc musicie się do tego przygotować. Zrozumcie jeszcze coś  ja
poprowadzÄ™.
Nie mam broni, lecz Studnia wyposaży mnie w oręż, jakiego nie znacie. Niech
to was nie trwoży, nie trzymajcie zbyt lekką ręką swoich pistoletów. Kiedy już
wszyscy będziemy w środku, zabiorę was do Studni Dusz, a po drodze wszystko
wam wyjaśnię.
Nie róbcie niczego pochopnie, ponieważ to tylko ja mogę was tam zaprowa-
dzić bezpiecznie, a nie wybaczam nieposłuszeństwa.
Jasne?
 Wielka mowa, Nat  powiedział Ortega dufnie, jednak w jego zachowaniu
dostrzec można było niepokój. Ale pójdziemy, jeśli ty pójdziesz.
 Daję ci słowo, Serge  odparł Brazil.  I dotrzymam go!
 Spójrzcie!  zawołał ten ze Slelcron.  Widać światło!
Za plecami Brazila część posadzki odpowiadająca Alei zapłonęła światłem
wraz z odpowiadającą jej częścią Bariery Równikowej.
 Ruszajmy  powiedział Brazil spokojnie, odwrócił się i wstąpił w barierę.
Inni z twarzami ściętymi napięciem. poszli w jego ślady.
Nagle Skander zawołał:  Miałem rację! Cały czas miałem rację!  i wska-
zał przed siebie. Pozostali spojrzeli w tę stronę.
Kilka zduszonych okrzyków.
Cichy krzyk Wuju.
Studnia, tak jak to zapowiadał Nathan Brazil, rzeczywiście go odmieniła.
Północ przy Studni Dusz
Stał przy końcu Alei, tam gdzie przechodziła ona przez wysoką na metr barie-
rę. Wyglądał jak wielkie ludzkie serce, wysokie na dwa i pół metra, różowo-pur-
purowe, z niezliczonymi przebijającymi je naczyniami krwionośnymi, zarówno
czerwonawymi, jak i błękitnymi. Na bezkształtnym szczycie był wianuszek zło-
żony z tysięcy wijących się rzęsek, kolorowych i białawych, podobnych małym
wężom, długim do około pięćdziesięciu centymetrów. Ze środka mięsistej, falują-
cej masy wychodziło sześć macek rozmieszczonych w równych odstępach, każ-
da szeroka i  jak się zdawało  mocna, pokryta tysiącami maleńkich ssawek.
Macki miały kolor niezdrowego błękitu, a ssawki  pszenicznożółty. Ze środ-
kowej części zdawał się ściekać rodzaj posoki, którą wchłaniała skóra w miarę
wytwarzania, tworząc nierówną, błoniastą powłokę.
Zmierdział  zapachem padliny, przez wiele dni rozkładającej się na słońcu.
Odór uderzał w ich nozdrza, przyprawiając o lekkie mdłości.
Skander zaczął coś paplać w ekstazie, po czym odwrócił się ku nim.
 Widzisz, Varnett?  powiedział.  A nie mówiłem ci? Sześć rozmiesz-
czonych w równych odstępach macek, wysokość około trzech metrów. To przed-
stawiciel cywilizacji Markowa!  Pierzchły gdzieś wszelkie ślady wrogości, to
był profesor wykładający swym studentom, dumny ze zwycięstwa swoich teorii.
 A więc ty naprawdę jesteś jednym z nich, Nat  powiedział Ortega zdu-
miony.  A niech mnie diabli!
 Nathan!  krzyknęła Wuju.  Czy to. . . czy ta rzecz to rzeczywiście ty?
 To ja  dobiegł ich głos Brazila, nie używającego jednak zwykłej mowy.
Słowa tworzyły się w ich mózgach, w każdym w odpowiednim języku. Nawet
Wróżbita odebrał je bezpośrednio, a nie przez Rela.
Skander cieszył się jak dziecko z nowej zabawki.
 Oczywiście!  rechotał.  Telepatia, oczywiście. Prawdopodobnie rów-
nież reszta.
 To ciało z cywilizacji Markowa  dobiegł ich głos Brazila  ale ja nie
jestem jednym z nich. Studnia mnie jednak zna i ponieważ wszyscy żyli na ze-
wnątrz jako nowe rasy, jest rzeczą naturalną, że przybiorą taką postać z chwilą
wejścia do Studni. Oszczędza to problemów z projektowaniem.
259
Wuju wysunęła się do przodu, podchodząc blisko do stwora.
 Wu Ju-li!  wrzasnął Hain nieprzytomnie. Należysz do mnie!  Długi,
lepki język śmignął ku niej i owinął ją dookoła. Krzyknęła przerazliwie. Ortega
rozwinął się szybko w stronę owada z pistoletami w obu dłoniach.
 No, no, nic z tych rzeczy, Hain!  przestrzegł ostrożnie.  Puść dziew-
czynę.  Wymierzył pistolety w oczy Akkafijczyka.
Hain przez chwilę wahał się, zastanawiając się, co robić. Wreszcie oderwał
język od Wu Ju-li, a ona upadła ciężko na posadzkę. Na skórze pokazały się krwa-
we, paskudne pręgi, podobne do tych, jakie zostawiłby ciasno związany płonący
sznur.
Stwór, który był Nathanem Brazilem, podszedł na swych sześciu mackach, tak
że wreszcie zawisł nad nią. Jedna z macek wysunęła się, delikatnie dotykając ran.
Zapach wdzierał się w nozdrza. Skuliła się cała, z lękiem w twarzy.
Podobna do serca masa przechyliła się nieco.
 Forma nie ma znaczenia  przedrzezniał jej głos.  Liczy się tylko to,
co jest w środku.  A potem dodał normalnym głosem Brazila.  A co by było,
gdybym okazał się potworem, Wuju? Co wtedy?
Wuju zaczęła szlochać:  Proszę, Nathan! Proszę, nie rań mnie!  błaga-
ła.  Już nie! Ja. . . ja po prostu nie mogę!
 Czy to boli?  spytał delikatnie, a ona skinęła z wysiłkiem na potwierdze-
nie, ocierajÄ…c Å‚zy.
 A więc zaufaj mi jeszcze trochę, Wuju  dobiegł ich głos Brazila, nadal
łagodny.  Nieważne. Zamknij oczy. Sprawię, że ból minie.
Ukryła twarz w dłoniach, ciągle płacząc.
Stwór wyciągnął mackę i pogładził lekko pręgi na jej plecach i bokach. Skuliła
się ze strachu, ale nie ruszyła z miejsca. Dotknięcie było wilgotne, zimne i odra-
żające, wszyscy jednak nie mogli oderwać oczu od macki, która, przeciągnięta
wzdłuż rany, sprawiła, iż ta zniknęła.
Zniknął również ból i towarzyszące mu napięcie.
 Poleż trochę na plecach, Wuju!  polecił Brazil, a ona posłuchała, ciągle
nie otwierając oczu. Tak samo opatrzył jej pierś i boki, sprawiając, że po chwili
po ranach i pręgach nie pozostał nawet ślad.
Brazil cofnął się o kilka metrów. Nie miał widocznej strony przedniej czy tyl-
nej, nie miał też oczu, nosa czy ust. Chociaż papkowata masa w środku pulsowała
i była trochę nierówna.
 Hej, to fantastyczne, Nat!  wykrzyknÄ…Å‚ Ortega.
 Czy wejdziemy do Studni?  spytał ich Brazil.  Nadszedł czas na ostatni
akt dramatu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl