[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jej numer, odezwała się poczta głosowa.
 Eva, masz rację. Nie mogę wykluczyć, że Aaron bierze sterydy. Ma
objawy. Przepraszam.  Poszło mu to łatwiej, niż sobie wyobrażał. 
PotrzebujÄ™ twojej pomocy.
Rozłączywszy się, czekał, aż świat się zawali; ojciec zacznie mu
wyrzucać, że jest mięczakiem, matka histerycznie zaleje się łzami on sam
poczuje się jak karzełek. Nic takiego się nie wydarzyło.
Ale zadzwonił telefon. Eva.
 Oczywiście, że ci pomogę.  Odetchnęła głęboko.  Mnie też przyda
siÄ™ twoja pomoc.
Pojechał po nią zaraz po dyżurze, a teraz, obserwując wschód słońca,
czekał przed kliniką uzależnień, podczas gdy Eva toczyła swoją wewnętrzną
walkÄ™.
Do końca świata będzie na nią czekał. Czuł, że teraz, kiedy  znowu są
razem , nareszcie może swobodnie oddychać. Niemal ją stracił. Niemal się
pogubił.
Bo się na nią nie otworzył. Nareszcie pojął, o co przez tyle lat chodziło
Tiffany. Tiffany chciała widzieć jego wnętrze, wyczuwać go, nawet dzielić z
nim problemy, ale jej na to nie pozwolił. Tak jak jego ojciec matce. Bo
131
R
L
T
mężczyzni dzwigają ciężar obowiązków, niosąc kobiety na plecach. Bo
gdyby kobieta stanęła na własnych nogach, mogłaby się zorientować, że
może odejść.
I tak w końcu zrobiła matka. I tak zrobiła Tiffany.
O Donnellowie je do tego zmusili. Drugi raz takiego błędu nie popełni.
Nie tylko on się opamiętał. Eva też się zastanawia, w samotności, kiedy
będzie jej potrzebna jego pomoc. Nie należy jej ponaglać.
 Eva, jak mam ci pomóc?
Bawiła się nieistniejącą obrączką na palcu. Była blada i miała
podkrążone oczy. Odetchnęła ciężko.
 Nie byłam tu od... od tamtego dnia. Muszę ci o tym opowiedzieć,
żebyś pomógł mi zwalczyć strach.
 Czy wiesz, jak bardzo mi na tobie zależy?  Odwrócił wzrok.  Eva,
dla ciebie zrobiÄ™ wszystko.
 Mark, mnie na tobie więcej niż zależy.  Wysiadła.
To znaczy, że go kocha? Ochłonąwszy z wrażenia, ruszył za nią. Nim
się odezwał, wzięła go za rękę.
 To się zaczęło tutaj. Chłopak z gangu przywiózł dziewczynę pod
wpływem jakiegoś halucynogenu. Usiłowaliśmy wprowadzić ją do środka.
Przemawiałam do niej, próbując przywołać ją do rzeczywistości, żeby usiadła
w wózku. Ubzdurała sobie, że to krzesło elektryczne i wrzeszczała, że nie
chce umierać jak jej tato.
Przytulił ją.
 Wtedy zatrzymało się drugie auto, z którego wysiadło trzech
mężczyzn. Po ich barwach zorientowaliśmy się, że są z rywalizującego
gangu.  Wpatrzona w chodnik prowadziła go do wejścia.  Okazało się, że
jeden z nich sprzedał jej ten środek. Podejrzewał, że go wsypała, ale ona nie
132
R
L
T
była w stanie nawet powiedzieć, jak się nazywa.
 Co było dalej?  zapytał.
 Rozmawiałam z nimi.  Spojrzała na niego prosząco.
 Ja to umiem, rozumiesz?
Przytaknął, a ona zamrugała, po czym odwróciła wzrok.
 Już mieli odjeżdżać. Bo ich przekonałam.
Przystanęła dwa kroki od drzwi.
 Ktoś oczywiście wezwał policję. To był rewir Chucka, więc
przyjechał na miejsce pierwszy. Kazałam mu trzymać się z daleka,
powiedziałam, że panuję nad sytuacją.  Na jej twarzy złość mieszała się ze
smutkiem.
 Zjechało się jeszcze sześć wozów policyjnych, wszystkie na sygnale.
Przestraszyliśmy się wszyscy. Szef gangu wycelował we mnie komórką,
krzycząc, że zastawiłam na niego pułapkę. I wtedy Chuck się wtrącił, żeby
odwrócić jego uwagę. Ktoś krzyknął coś o broni. Strzelali członkowie gangu,
strzelali policjanci.  Głos jej się łamał.  Zastrzelili Chucka.
Rozpłakała się, osuwając na chodnik. Nie wypuszczając jej z objęć,
przysiadł obok, a ona łkała, drżąc i złorzecząc całemu światu. Dowiedział się
o zastrzelonych członkach gangów, o dziewczynie, która się im wyrwała i
rzuciła prosto na linię ognia, o prześladującym ją poczuciu winy i poczuciu
straty. A także o wściekłości. Gdyby Chuck jej zaufał, teraz byłby wśród
żywych.
Zaufanie. Aatwo powiedzieć, trudniej się na to zdobyć.
Wypłakawszy się, pozwoliła Markowi zaprowadzić się z powrotem do
samochodu. Nie wiedział, jak by się zachował na miejscu Chucka. Chyba tak
jak on.
Odwiózł ją pod dom i odprowadził pod drzwi.
133
R
L
T
 Wejdz. I zostań.
Gdy zadzwonił telefon, pomyślała, że to ktoś z telewizji. Ale była to
komórka Marka. Długo nie odbierał, ale dzwoniący najwyrazniej nie chciał
zostawić wiadomości. Obserwowała jego twarz, na której mieniło się
zaniepokojenie na przemian z niedowierzaniem.
 Aaron, to sÄ… konsekwencje. Popieram decyzjÄ™ trenera. OdbiorÄ™ ciÄ™ po
lekcjach.  Rozłączył się.  Aaron pochwalił się kolegom, że znowu był
aresztowany, więc trener wyrzucił go z drużyny. Duma nie pozwala mu
wracać autobusem, bo nikt ze starszych klas nie korzysta z autobusu.
Zapewne powinienem go do tego zmusić, bo trochę pokory by mu się
przydało. Ale chcę z nim poważnie porozmawiać, więc muszę po niego
jechać.
 Chcesz, żebym z tobą pojechała?
W pierwszej chwili miał zamiar jej podziękować, ale się zreflektował.
 Tak. Twoje umiejętności bardzo mi się przydadzą.
Zanim dotarli do szkoły, zadzwonił trener. Aaron był w szatni z
zakładnikiem. Oczywiście wezwano policję.
Zajechał pod szkołę w rekordowym czasie. Nawet wcześniej niż policja. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl