[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miałam za dużo na głowie.
- Kat, rzuć mi...
- Wiedziałeś, że Taccone lubi straszyć ludzi? Nic nadzwyczajnego. Insynuacje... zdjęcia... A kiedy
oglądałam zdjęcia taty, zauważyłam cię na nich - w tle. Zledziłeś go, Nick? To dlatego i mnie
śledziłeś? - Nie czekała na jego odpowiedz. - Założę się, że już od dawna planowałeś, że pomożesz
swojej mamie złapać mojego tatę dzięki temu, że się do mnie zbliżysz.
- Kat! - Z daleka dobiegł ją głos Gabrielle. Słyszała, jak kuzynka szarpie się z czterema bezcennymi
obrazami, które uderzają w cienkie cynowe ścianki kanału. Ale Kat ciągle tkwiła w miejscu.
- Od jak dawna twoja mama prowadzi śledztwo przeciwko mojemu tacie, Nick?
Spuścił głowę i przyznał:
- Od jakiegoÅ› czasu.
- A więc ciąga cię za sobą po całym świecie, a ty w końcu wsiąkasz w rodzinny biznes? - Popatrzyła na
chłopaka, który być może jej pomógł, a być może ją zdradził, ale z całą pewnością ją okłamał. Mimo
to nie mogła pohamować słów: - Wiedziałam, że nie polubiłam cię bez powodu. -Wsunęła się w głąb
kanału. - Może powinieneś pójść do szkoły z internatem!
Kiedy zaczęła się przesuwać, Nick zawołał:
- Myślałem, że to rzuciłaś!
Coś w jego głosie kazało Kat się uśmiechnąć, a może to była tylko kwestia chwili. Odwróciła się i po
raz ostatni wyjrzała z kanału:
- Czemu to robisz, Nick?
- Bo... - Zamilkł, jakby szukał słów. - Bo cię lubię -powiedział, ale Kat mu nie uwierzyła.
Nagle włączyła się inna syrena - nowy, ogłuszający dzwięk.
- Kat - odezwał się znów Nick, zrobił krok i wyciągnął ręce po pomoc, ale w tej samej chwili otwór
rozjaśniło czerwone światło lasera. W miejsce chłodnego niebieskiego światła w sali Romaniego
pojawiła się jasnoczerwona poświata. Nick spojrzał na drzwi, jakby już słyszał nadchodzących
strażników.
Ale Kat popatrzyła z góry i powiedziała:
- ZÅ‚a odpowiedz.
Usiłowała ignorować syreny, które z każdym krokiem wyły coraz głośniej. Zmrużyła oczy i posuwała
się na czworakach w ciemności. Skupiała się na małym kwadraciku światła w oddali i przesuwała się
coraz bliżej i bliżej. Alarm zawodził coraz głośniej i głośniej. I chociaż strasznie chciała się zatrzymać
i zastanowić nad tym, co się właśnie stało, nie było czasu na rozmyślanie.
Kiedy wreszcie doszła do wylotu, zobaczyła w dole, jak Gabrielle zdejmuje spódnicę od munduru
przewodniczki i przekłada ją na drugą stronę, odsłaniając bordową szkocką kratę, taką samą jak u Kat.
Simon pomagał Hamishowi z krawatem, a niebieskie kombinezony braci zostały wciśnięte głęboko do
kubła na śmieci gdzieś w Henley. Kat spojrzała na marynarkę, którą trzymała w ręce. Nie przyda się
Nickowi. Już nie. Zostawiła ją więc w szybie i opuściła się na podłogę w czerwonej, pulsującej
poświacie.
Laserowe kraty błyskały wściekle. W chaotycznym potoku światła ledwie rozróżniała obrazy na
ścianach - Renoir. Degas. Monet. Zakręciło jej się w głowie, kiedy pomyślała, że jest tak blisko tylu
mistrzów. Ale z drugiej strony może to tylko gaz, który przenikał do sali.
Przypomniała sobie o masce tlenowej, którą zostawiła, ale oczywiście było już za pózno.
Wzrok jej się zamazywał, ale zobaczyła jeszcze, jak otwierają się drzwi, przez które wpadają
uzbrojeni strażnicy.
- Ochrona Henley! - Usłyszała, a słowa poniosły się echem po korytarzach.
Poczuła, że ma ciężką głowę. Zaczęła się przewracać.
ROZDZIAA 34
Z tylnego siedzenia bentleya Artura Tacconego wyglądało to tak, jakby świat się walił. Mały telewizor
pokazywał transmisję na żywo i korespondenta, który stał zaledwie pięć metrów dalej. Taccone
patrzył to na scenę na ekranie, to na tę rzeczywistą, i nie był do końca pewny, która z nich pokazywała
prawdÄ™.
- Dziś w Henley wydarzył się dramat - mówił korespondent.
- Co mam robić, szefie? - spytał szofer, odwracając się. Arturo spojrzał ostatni raz przez okno, po
czym nasunÄ…Å‚ ciemne okulary na oczy.
- Jedz. - Jego głos był chłodny i beznamiętny, jakby wreszcie dobiegła końca kolejna runda jego
ulubionej gry. Ktoś z boku nie wiedziałby, czy wygrał, czy przegrał. Arturo Taccone cieszył się po
prostu, że będzie mógł grać jeszcze jeden dzień.
Rozparł się wygodniej na pluszowym siedzeniu.
- Po prostu jedz.
Pierwsi ludzie, którzy weszli tego dnia przez drzwi galerii, byli wybitnymi specjalistami. Szkolili się
w amerykańskim FBI i w brytyjskim Scotland Yardzie. Większość
służyła wcześniej w wojsku. Mieli najwyższej klasy sprzęt. Za każdym razem, kiedy rabowano jakieś
wielkie muzeum, pracownicy Henley uznawali to za osobistą obrazę. Niektórzy mogliby twierdzić, że
ich maksymalnie zaostrzone środki bezpieczeństwa to przesada, zbytek, ale w tej chwili, tego dnia,
wydawało się, że to jednak bardzo dobry pomysł.
Mężczyzni stali przy wejściu do galerii z wyciągniętymi paralizatorami, w maskach gazowych na
twarzach i patrzyli, jak otwierajÄ… siÄ™ kolejne drzwi w korytarzach.
Razem stanowili jeden z najlepiej wyszkolonych prywatnych oddziałów ochrony na świecie.
A jednak nic nie mogło ich przygotować na to, co zobaczyli.
- Moment - powiedział korespondent, a Arturo Taccone natychmiast odwrócił się do ekranu. -
Docierają do nas pierwsze, niepotwierdzone doniesienia, że Henley być może jest bezpieczne.
- Zatrzymaj się - powiedział Arturo Taccone, a jego szofer stanął przy krawężniku.
- To dzieciaki! - Krzyk jednego ze strażników dotarł do Kat przez opary wypełniające jej głowę. - To
kilka dzieciaków!
Przeturlała się na bok i popatrzyła przez mgłę na mężczyznę, który przyklęknął na jedno kolano i
nachylił się nad nią.
- Już dobrze - zapewnił ją delikatnie.
- Gaz - wymamrotała i odkaszlnęła. - Ogień. Muzeum się... - Przerwał jej atak kaszlu. Ktoś podał jej
maskę i odetchnęła świeżym powietrzem.
Na sali słychać było kaszel innych. Kątem oka zobaczyła Simona, który przytrzymywał sobie maskę
przy twarzy. Leżał na podłodze obok pustych sztalug malarskich i ści-
skał czyste płótno. Strażnicy pomagali Angusowi i Hamishowi niepewnie stanąć na nogach, więc nie
widzieli, jak drobny chłopak uśmiechnął się za maską. Ale Kat widziała.
Kiedy tak leżała tego dnia na podłodze, widziała absolutnie wszystko.
- Co to ma być? - Kat znała ten głos. Widziała tego mężczyznę, jak znikał w tłumie i w dymie, ale tym
razem nie było przy nim Hale'a. - Co to za dzieciaki? - pytał Gregory Wainwright strażników.
Strażnik wskazał tarczę na bordowej marynarce Simona.
- Chyba sÄ… z Instytutu Knightsbury.
- Dlaczego nie zostali ewakuowani? - dopytywał dyrektor, ale nie czekał na odpowiedz. Odwrócił się
i rzucił ostro do nastolatków: - Dlaczego się nie ewakuowaliście? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl