[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do centrum obwodów elektronicznych tkwiących w pojemniku. logice snu punkt uciekał jeszcze szybciej.
17
Stanąłem w końcu dysząc ciężko. Czerwony punkt zniknął. Poczułem skąpała wnętrze kokpitu. Wyjrzałem przez okno próbując dostrzec coś w
znów głód, tym razem jednak krył się on we mnie, szarpał wnętrznościami, zielonkawym blasku, ale pochwyciłem wzrokiem zaledwie zarys przedmio-
ściskał gardło. Pędzące nad moją głową chmury zatrzymały się w miejscu, tów przypominających suwnice załadunkowe i metalowe palety.
nawet błyskawice zastygły niczym na zatrzymanym filmie oświetlając cały Kolejny wstrząs. Betancore przesunął w dół kilka dzwigni i dzwięk
świat białym blaskiem. pracujących serwomechanizmów zaczął zniżać swój ton, aż umilkł całko-
Jakiś głos wypowiedział moje imię. Myślałem, że to Vibben, ale gdy od- wicie. Pilot wstał z fotela i zaczął wciągać na dłonie rękawiczki.
wróciłem się za siebie, nie spostrzegłem niczego prócz rozwiewającej się Uśmiechnął się do mnie.
niczym dym sugestii czyjejś obecności. - Nie musisz robić takiej zmartwionej miny  powiedział z politowaniem.
Ocknąłem się. Rzut oka na zegar powiedział mi, że spałem tylko kilka
godzin. Bolało mnie gardło, czułem pragnienie. Wypiłem dwie karafki wo- * * * * *
dy i ponownie położyłem się na łóżku. Bolała mnie głowa, a myśli wiro-
wały szaleńczo. Nie zdołałem już zasnąć ponownie.
Mówiąc szczerze, nie cierpię rzeczy, nad którymi nie sprawuję kontroli.
Chociaż posiadam podstawowe umiejętności w dziedzinie pilotażu i potrafię
* * * * * poprowadzić maszynę stratosferyczną, nie uważam się za pilota, zwłaszcza
takiego, który mógłby się równać z Midasem Betancore. Dlatego właśnie go
Pokładowy komunikator odezwał się cztery godziny pózniej. Był to zatrudniałem i dlatego skomplikowane procedury dokowania zawsze spra-
Betancore. wiały wrażenie dziecinnie prostych. Czasami jednak wyraz mej twarzy zdra-
- Essene właśnie weszła na orbitę  oświadczył  Możemy startować, kiedy dzał nieuniknione napięcie demaskując strach, który odczuwałem w chwili,
tylko sobie zażyczysz. gdy stawałem się od kogoś całkowicie zależny.
Byłem naprawdę zmęczony. Co gorsza, wiedziałem, że w najbliższym
* * * * * czasie i tak nie zdołam zasnąć, pomijając już fakt, iż czekały na mnie pilne
sprawy do załatwienia.
Essene tkwiła na orbicie stacjonarnej Hubrisu niczym czarna bryła zasła- Aemos, Bequin i Lowink mieli pozostać na pokładzie wahadłowca do
niająca światło gwiazd. odwołania. Zaraz po zamknięciu zewnętrznych wrót ładowni i wtłoczeniu
Opuściliśmy Słoneczny Dom wpadając prosto w monumentalną do jej wnętrza czystego powietrza otworzyłem właz wahadłowca wychodząc
śnieżycę. Wahadłowiec trząsł się dziko, gdy Betancore walczył ze sterami na zewnątrz w towarzystwie Fischiga i Betancore.
wyprowadzając go ponad poziom śnieżnej burzy. Wkrótce ujrzeliśmy w Przestronna ładownia robiła wrażenie i musiałem sobie przypomnieć, że
dole zarys białego żywiołu, przywodzącego swą tytaniczną siłą na myśl to zaledwie jedna z sześciu. Powierzchnie ścian i podłoga były matowo-
centryfugę. czarne, a wiszące pod sufitem sodowe lampy dostarczały wielkiemu po-
- Tam  powiedział Betancore wskazując dłonią za przednie szyby kokpitu. mieszczeniu pomarańczowej iluminacji. Wszędzie wokół dostrzegałem
Dostrzegł cel naszej podróży z dziewięćdziesięciu kilometrów, wciąż jesz- kształty ładowarek, wózków transportowych i jednozadaniowych serwi-
cze lecąc w górnych warstwach atmosfery Hubrisu. torów, tkwiące w bezruchu z wyłączonym zasilaniem. Na podłodze ponie-
Potrzebowałem na to dłuższej chwili. W końcu ujrzałem pas czerni wierały się resztki zużytych opakowań zbiorczych. Wahadłowiec tkwił tuż [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl