X

 
 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Crale faktycznie czuła lub myślała w tej chwili. I czy była wstrząśnięta tym, co robiła.
 Czy na to wyglądało?
 Nie& Nie mogłabym tego powiedzieć. Była oszołomiona. Tak& i jakby przerażona.
Tak, jestem tego pewna, przerażona. Ale to całkiem naturalne.
 Tak, może to i naturalne& A oficjalnie, co sądziła o śmierci męża.
 %7łe to samobójstwo. Od samego początku twierdziła stanowczo, że to musiało być
samobójstwo.
 Czy tak samo powtarzała, zostawszy z panią sam na sam, czy też miała jakąś inną
teorię?
 Nie. Usiłowała wpoić we mnie przeświadczenie, że to było samobójstwo.  W tonie
panny Williams zabrzmiało wyrazne zakłopotanie.
 A co pani jej na to odpowiedziała?
 Proszę pana, czy to ma jakieś istotne znaczenie, co ja odpowiedziałam?
 Owszem, w moim przekonaniu, tak.
 Nie rozumiem czemu  zaczęła opornie. Ale jego pełne wyczekiwania milczenie
wywierało na nią widocznie jakiś hipnotyczny wpływ, bo rzekła w końcu niechętnie: 
Zdaje się, że powiedziałam:  Oczywiście proszę pani& to musiało być samobójstwo& 
 A czy pani wierzyła we własne słowa?
Panna Williams podniosła głowę i rzekła stanowczym tonem:
 Nie, nie wierzyłam. Ale proszę zrozumieć, panie Poirot, że stałam całkowicie po stronie
pani Crale. Cała moja sympatia była przy niej, nie przy policji.
 I pragnęła pani, aby ją uniewinniono?
 Tak jest, pragnęłam tego  odpowiedziała panna Williams wyzywająco.
 Więc pani podziela uczucia jej córki?
 Cała moja sympatia jest po stronie Karli.
 Czy miałaby pani coś przeciwko temu, aby złożyć mi na piśmie dokładny opis całej
tragedii?
 Chciałby pan dać jej to do przeczytania?
 Tak jest.
 Nie, nie mam nic przeciwko temu  rzekła powoli panna Williams.  Karla jest
całkiem zdecydowana dotrzeć do sedna sprawy, prawda?
 Tak. Wprawdzie byłoby może lepiej, gdyby ukryto przed nią prawdę&
Panna Williams przerwała mu:
 Nie. Zawsze jest lepiej spojrzeć prawdzie w oczy. Na nic się nie zda przeinaczanie
faktów, żeby uniknąć cierpień. Prawda była dla Karli wielkim wstrząsem, teraz więc chce
wiedzieć dokładnie, jak doszło do tej tragedii. To stanowisko wydaje mi się całkiem słuszne i
dowodzi, ze jest dzielną młodą kobietą. Skoro dowie się wszystkiego, będzie mogła
zapomnieć i zająć się znów własnym życiem.
 Może pani ma rację  zauważył Poirot.
 Jestem tego zupełnie pewna.
 Ale, widzi pani, chodzi o coś więcej. Ona nie tylko chce się dowiedzieć, ale chce
dowieść, że jej matka była niewinna.
 Biedne dziecko  powiedziała panna Williams.
 Tak pani mówi?
 Teraz rozumiem, dlaczego pan powiedział, że może byłoby lepiej, gdyby nigdy nie
dowiedziała się prawdy. Mimo to sądzę, że tak jest lepiej. Pragnienie oczyszczenia pamięci
matki jest zupełnie naturalne  i choćby prawda w rezultacie okazała się bardzo ciężka
bolesna, sądząc z tego, co pan mówi, Karli nie zabraknie chyba hartu ducha.
 A pani jest pewna, że to prawda?
 Nie rozumiem?
 Nie widzi pani najmniejszej nawet luki, dzięki której można by podać w wątpliwość
winę pani Crale?
 Nie sądzę, aby taka możliwość była kiedykolwiek brana poważnie pod uwagę.
 A jednak ona sama trzymała się uparcie teorii samobójstwa.
 Nieszczęśliwa kobieta musiała przecież coś mówić  odparła oschle panna Williams.
 Czy wie pani o tym, że pani Crale przed śmiercią zostawiła list do córki, w którym
zapewnia ją najsolenniej o swej niewinności?
Panna Williams otworzyła szeroko oczy.
 Postąpiła bardzo zle  rzekła twardo.
 Tak pan sądzi?
 Tak jest. Widzę, że jak większość mężczyzn, jest pan sentymentalny.
 Wcale nie jestem sentymentalny  oburzył się Poirot.
 Istnieją jednak fałszywe sentymenty. Po co kłamstwa w tak doniosłej chwili? Aby
oszczędzić dziecku cierpień? Owszem, wiele kobiet postąpiłoby w ten sposób, ale nie
spodziewałam się tego po pani Crale! Była kobietą odważną i prawdomówną. Byłoby
bardziej w jej charakterze, gdyby prosiła córkę, by ta nie sądziła jej zbyt pochopnie.
 Więc ani na chwilę nie bierze pani pod uwagę możliwości, że Karolina Crale napisała
prawdę?  spytał Poirot z lekką irytacją.
 Oczywiście, że nie!
 I twierdzi pani, że ją pani lubiła?
 Tak, lubiłam ją. Byłam do niej szczerze przywiązana i ogromnie jej współczułam.
 W takim razie&
Panna Williams spojrzała na niego z bardzo dziwnym wyrazem twarzy.
 Pan mnie nie rozumie, panie Poirot. Minęło już tyle lat, że to, co powiem, nie ma już
znaczenia. Ale widzi pan, ja przypadkiem wiem, że Karolina Crale była winna&
 Co& ?
 To szczera prawda& Nie jestem pewna, czy postąpiłam właściwie, zatajając to, co
wiedziałam, ale faktem jest, że coś zataiłam. Musi mi pan uwierzyć, kiedy powiem, że wiem
ponad wszelką wątpliwość, iż Karolina Crale była winna&
ROZDZIAA DZIESITY
PITA ZWINKA  KWI& KWI& KWI&  KWICZAAA&
Okna mieszkania Angeli Warren wychodziły na Regent Park. Owego wiosennego dnia
przez otwarte okno napływały fale ciepłego powietrza i można było mieć złudzenie, że się
jest na wsi, gdyby nie ciągły, grozny łoskot ruchu ulicznego, dobiegający z dołu.
Na odgłos otwierających się drzwi Poirot odwrócił się od okna i stanął twarzą w twarz z
Angelą Warren.
Widział ją dziś nie po raz pierwszy, gdyż niedawno poszedł specjalnie na jej odczyt,
wygłoszony w Królewskim Towarzystwie Geograficznym. Odczyt był jego zdaniem
znakomity, choć nieco może zbyt suchy jak na gusta przeciętnej publiczności. Panna Warren
mówiła doskonale, bez niepotrzebnych pauz i szukania właściwych wyrażeń. Nie powtarzała
się, glos miała czysty i dość melodyjny. Nie robiła żadnych ustępstw na rzecz łatwej
romantyki czy zamiłowania do przygód. W odczycie nie było nic z popularnej, interesującej
gawędy, tylko doskonałe zestawienie ścisłych faktów, ilustrowane świetnie zdjęciami i
zakończone wysnutymi z tych faktów, bardzo inteligentnymi wnioskami. Odczyt rzeczowy,
przejrzysty, prawdziwie naukowy.
Serce Poirota rosło. Oto będzie miał wreszcie do czynienia z umysłem ścisłym i
uporządkowanym.
Teraz widząc ją tak blisko, stwierdził, że Angela Warren mogła być bardzo piękna. Rysy
jej, chociaż surowe, odznaczały się wielką regularnością. Miała piękne zarysowane ciemne
brwi, inteligentne piwne oczy i delikatną jasną cerę. Tylko że ramiona jej były kwadratowe, a
ruchy nieco męskie.
Nic w niej nie przypominało piątej małej świnki, ćwiczącej  kwi, kwi, kwi . Ale przez
prawy policzek, zniekształcając go i ściągając skórę, biegła owa blizna. Prawe oko było
wskutek tego również trochę wykrzywione, z kącikiem ściągniętym w dół  nikt by jednak
nie mógł się domyślić, że Angelą na to oko nie widzi. Herkulesowi Poirotowi wydało się
prawie pewne, że oswoiła się już zupełnie ze swym kalectwem i nie zdaje sobie z niego wcale
sprawy. Przyszło mu też na myśl, że spośród pięciu osób, z którymi się zetknął w związku z
powierzoną mu sprawą, najwięcej szczęścia i powodzenia w życiu osiągnęli wcale nie ci,
którzy przy starcie posiadali najwięcej szans. Elza, która miała przecież wszystkie dane:
młodość, urodę, majątek  nie zdobyła właściwie nic. Można by ją przyrównać do kwiatu
zmrożonego przedwczesnym chłodem. Wciąż jeszcze kwiat, i już bez życia. Cecylia Williams
na pozór nie mogła się poszczycić specjalnymi sukcesami. Niemniej jednak, w przekonaniu
Poirota, nie było w niej rozczarowania ani goryczy. %7łycie interesowało ją, ciągle jeszcze
ciekawili ją ludzie i wydarzenia. Posiadała tę olbrzymią umysłową i moralną przewagę
surowego wiktoriańskiego wychowania, którego, niestety, w dzisiejszych czasach jesteśmy
pozbawieni. Czuła, że dobrze spełniła swoje obowiązki na posterunku, na którym podobało [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl