[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyjaśnią. Pogładził ją lekko po włosach.
- Jesteś wspaniałą dziewczyną, Bess - rzekł łagodnie. - Ale ja chyba straciłem głowę
dla tej, która przed chwilą stąd wyjechała.
Bess westchnęła cię\ko.
- Tak podejrzewałam. Ja... nie wiem... - Urwała zmieszana.
- Nie przejmuj się. - Popatrzył na nią z uśmiechem.
- Porozmawiamy, jak wrócę, dobrze? A potem pojedziemy do Bobby'ego.
- Dobrze.
Wsiadł do lincolna. Nie zwracał uwagi, na \adne ograniczenia prędkości. Musi dotrzeć
na lotnisko, zanim Elissa odleci na Florydę. Cholera! Pewnie przechodząc koło gabinetu,
widziała go obejmującego Bess. I pewnie pomyślała sobie Bóg wie co! Tak, musi ją złapać i
wyjaśnić nieporozumienie.
Minęło prawie półtorej godziny, zanim dopadł ją na lotnisku. Siedziała na ławce,
czekając na swój samolot. Podniosła głowę; na widok zziajanego Kinga, który pędzi do niej z
obłędem w oczach, omal się nie uśmiechnęła. Ale ból, jaki jej zadał, był zbyt świe\y. Nie
wstała. Ciemne okulary zasłaniały jej oczy.
Usiadł obok i nerwowo zerknął na stewardesy, które kolejno znikały w wąskim
rękawie prowadzącym do samolotu.
- Musimy porozmawiać.
- Rozmawialiśmy.
- To, co widziałaś... to nie jest tak.
- Masz prawo robić, co ci się podoba - oznajmiła.
- Nie interesuje mnie twoje \ycie prywatne.
- Proszę cię. Mamy dosłownie kilka minut.
- No więc streszczaj się.
Z całej siły starał się wziąć w garść, zapanować nad złością. Jego cierpliwość była
mocno nadwerÄ™\ona.
- Skoro nie chcesz za mnie wyjść, w porządku - rzekł. - Ale jeśli oka\e się, \e jesteś w
cią\y, chcę, \ebyś mnie natychmiast powiadomiła. Jeśli mi tego w tej chwili nie obiecasz, to
przysięgam, zaraz zadzwonię do twoich rodziców i opowiem im o tej całej \ałosnej aferze.
O \ałosnej aferze? Mo\e on ma rację, mo\e faktycznie jest to \ałosna afera. Przygoda
jednej nocy. Nic nieznaczący epizod. Wkrótce King o\eni się z Bess i o wszystkim zapomni...
Serce jej krwawiło. Gdyby chocia\ nie wyznała mu, \e go kocha!
- Dobrze - obiecała, czując się tak, jakby przystawił jej pistolet do skroni. - I nie bój
się, \e będę usychać za tobą z tęsknoty. Cokolwiek do ciebie czułam, nie była to miłość.
- Kłamiesz - powiedział cicho.
- Nie. To było zwykłe po\ądanie. Seks dla seksu.
- Nieprawda! - Jego oczy ciskały gromy. Wstała i sięgnęła po torbę. Wzywano do
samolotu pasa\erów pierwszej klasy. Zaraz będzie jej kolej.
- Muszę iść.
- Psiakość, Elisso... - Złapał ją za rękę.
- Muszę iść - powtórzyła, nie patrząc na niego. - Cześć, kowboju.
Odwrócił ją do siebie.
- Na miłość boską, wysłuchaj mnie! - powiedział podniesionym głosem, nie
przejmując się zaciekawionymi spojrzeniami innych pasa\erów.
- Nie mam zamiaru - oznajmiła lodowato. Zaklął, dając upust wściekłości. Elissa
obróciła się na pięcie i odeszła. Zdjąwszy z głowy kapelusz, King cisnął go na podłogę, po
czym ruszył z powrotem do wyjścia. Dobra, niech sobie leci do Miami. Co go to obchodzi?
Sama powiedziała, \e go nie kocha. śe to był tylko seks, zwykłe po\ądanie. Zwykłe
po\ądanie? Cholera jasna! To było najpiękniejsze doświadczenie w całym jego \yciu!
Wściekły, bez kapelusza, wrócił na ranczo i niemal zderzył się z Margaret, która miała
taką minę, jakby zamierzała go zaatakować.
- I co, przegoniłeś ją? - spytała, patrząc na niego groznie. - Gratuluję. Po raz pierwszy
w \yciu spotykasz kobietę, której zale\y na tobie, a nie na twoich pieniądzach, i się jej
pozbywasz. Nie rozumiem, co ci strzeliło do łba. śona Bobby'ego nie...
- Zamilcz! - krzyknął z gniewnym błyskiem w oku.
- Idiota! Kretyn! Mnie nie zastraszysz! Mo\e Bess dr\y przed tobÄ…, ale nie ja!
- Co to znaczy, \e Bess dr\y przede mnÄ…?
- Uciekła na górę, jak tylko trzasnąłeś drzwiami samochodu. I ani razu nie otworzyła
ust podczas śniadania, kiedy kłóciliście się z Elissą. - Gospodyni prychnęła pogardliwie. -
Bidula nie ma w sobie ognia, nie ma ducha walki, nie umie się sprzeciwić. Nie to co Elissa.
Pamiętasz, jaki wybuchowy charakter miał ojciec Bess, kiedy pił? Oczywiście ty lepiej nad
sobą panujesz, ale w tej małej wcią\ tkwią niezabliznione rany. Facet z temperamentem to
ostatnia rzecz, jakiej ona potrzebuje.
Jakbym sam tego nie wiedział, pomyślał z furią Elissa wyjechała, nie zdołał jej
powstrzymać, a teraz Margaret urządza mu awanturę! Rozdra\niony, łypnął okiem na
gospodyniÄ™.
- Gdzie twój kapelusz? - spytała.
- Na lotnisku!
- I dobrze. Pewnie mu tam lepiej ni\ na twoim tępym łbie!
Usiadł przy stole z kubkiem czarnej kawy, choć wolałby mieć przed sobą kubek
whisky. Czuł się zmęczony, pusty, wypalony. Rozmyślał o tym, co Margaret powiedziała.
Mo\e Bess faktycznie boi się jego wybuchów, ale Elissa z całą pewnością nie. Ma równie
płomienny temperament jak on i nie daje sobie w kaszę dmuchać. Pod innymi względami te\
nie jest słabą, uległą istotką. Przypomniał sobie, jak namiętnie reagowała na jego pieszczoty,
jak mruczała podniecona, a podczas rozkoszy głośno wołała jego imię. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl