[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sąóę, pańską historię, gdyby Agata była w ciąży.
PAN: Nie rozstawaj się jeszcze z tym przypuszczeniem: otóż w niejaki czas po
moim uwięzieniu komisarz powiadomił mnie, iż właśnie zjawiła się u niego, by złożyć
oświadczenie ciąży.
KUBUZ: I oto jesteś pan ojcem óiecka.
PAN: Któremu nie przeszkoóiłem.
KUBUZ: Ale któremuś pan też nie pomógł.
PAN: Ani przychylność sęóiego, ani kroki komisarza nie mogły odwrócić biegu
sprawiedliwości; ale ponieważ panna i roóice nie zażywali dobrej opinii, oszczęóono
mi musowego małżeństwa. Skazano mnie na znaczne odszkodowanie, koszta poło-
gu, jako też wyżywienia i wychowania óiecka spłoóonego staraniem i trudem me-
go przyjaciela, kawalera de Saint-Ouin, którego było wykapanym portretem. Panna
Agata uroóiła tęgiego chłopca, baróo szczęśliwie, mięóy siódmym a ósmym mie-
siącem; dano mu dobrą karmicielkę, której koszta opłacałem do niedawna.
KUBUZ: W jakim wieku może być szanowny syn pański?
PAN: Bęóie miał niebawem óiesięć lat. Zostawiłem go cały czas na wsi, góie
bakałarz tamtejszy nauczył go czytać, pisać i rachować. Jest to niedaleko miejsca,
do którego dążymy: skorzystam ze sposobności, aby zapłacić, co się należy, odebrać
chłopca i oddać do rzemiosła.
Kubuś i jego pan nocowali jeszcze raz w droóe. Byli zbyt blisko kresu podró-
ży, by Kubuś podjął historię swych amorów; zresztą wiele jeszcze brakowało, aby
ból gardła zupełnie ustąpił. Następnego dnia przybyli&  Góie?  Na honor, nie
mam pojęcia.  A co mieli do roboty tam, dokąd jechali?  Co wam się żywnie
podoba. Czy pan Kubusia rozpowiadał swoje sprawy całemu światu? To pewna, iż
nie wymagały one pobytu dłuższego nad dwa tygodnie. Czy skończyły się dobrze,
czy zle? Nie wiem jeszcze. Ból gardła Kubusia zelżał wreszcie pod wpływem dwóch
lekarstw, które mu były nad wyraz przeciwne, tj. diety i spoczynku.
Pewnego ranka pan rzekł do sługi:  Kubusiu, osiodłaj konie i napełń bukłaczek;
trzeba nam jechać tam, góie wiesz . Natychmiast wszystko stało się wedle życzeń
pańskich i oto ruszyli ku miejscowości, góie od óiesięciu lat hodowano na koszt
Kubusiowego pana óiecko kawalera de Saint-Ouin. Skoro ujechali kawałek, pan
zwrócił się do Kubusia i rzekł:  Kubusiu, co mówisz o moich amorach? .
de is dide ot KubuÅ› fatalista i jego pan 144
KUBUZ: %7łe osobliwe rzeczy bywają zapisane w górze. Oto przywędrowało na
świat óiecko, sam Bóg wie jaką drogą? Kto wie, jaką rolę odegra w świecie ten mały
bękarcik? Kto wie, czy nie uroóił się na szczęście lub zagładę jakiego królestwa?
PAN: Zaręczam ci, że nie. Uczynię zeń dobrego tokarza albo zegarmistrza. Ożeni
się; bęóie miał óieci, które po wiek wieków będą toczyć w spokoju ducha nogi
stołowe.
KUBUZ: Jeżeli tak jest zapisane w górze. Ale dlaczego nie miałby wyjść jaki
Cromwell z warsztatu tokarza? Ów, który daÅ‚ uciąć gÅ‚owÄ™ swemu królowi, zali nie
wyszedł ze sklepiku piwowara i czy nie powiadają óisiaj&
PAN: Dajmy temu pokój. Masz się dobrze, poznałeś moje amory; sumiennie nie
możesz się wymówić od podjęcia swoich.
KUBUZ: Wszystko się temu sprzeciwia. Po pierwsze szczupłość drogi, jaka nam
pozostała; po drugie nieświadomość miejsca, na którym stanąłem; po trzecie jakieś
diabelskie przeczucie, które mi mówi& że ta historia nie ma się skończyć; że to
opowiadanie przyniesie nam nieszczęście i że, zaledwie je rozpocznę, przerwie nam
gawędkę jakoweś wydarzenie szczęśliwe albo nieszczęśliwe.
PAN: Jeśli szczęśliwe, tym ci lepiej!
KUBUZ: Tak; ale coś mi tu szepce& że bęóie nieszczęśliwe.
PAN: Nieszczęśliwe! niechże i tak; ale czy bęóiesz mówił, czy sieóiał cicho, azali
przez to je ominiemy?
KUBUZ: Kto to wie?
PAN: Uroóiłeś się za pózno o dwa albo trzy wieki.
KUBUZ: Nie, panie, uroóiłem się w swoim czasie, jak wszyscy.
PAN: Byłbyś niegdyś wielkim augurem.
KUBUZ: Nie mam jasnego pojęcia, co to augur, ani też jestem tego ciekawy.
PAN: To jeden z ważnych rozóiałów twego traktatu o wróżbiarstwie.
KUBUZ: To prawda; ale to już tak dawno, jak go napisałem, że nie pamiętam ani
słowa. Ot, panie, patrz pan: oto, kto rozumie się na tym więcej niż wszystkie augury,
gęsi fadydyczne i poświęcane kury rzeczypospolitej, to ten bukłaczek. Poradzmy się
bukłaczka.  Kubuś ujął bukłaczek i raóił się go dłuższy czas. Pan wydobył zegarek
i tabakierkę, spojrzał na goóinę, zażył tabaki, sługa zaś rzekł  Zdaje mi się teraz,
iż los przedstawia się mniej czarno. Powieó pan, na czym stanąłem.
PAN: Jesteś w zamku Desglands'a, kolano nieco wydobrzało, a panna Dyzia ma
z polecenia matki obowiązek pielęgnować cię.
KUBUZ: Panna Dyzia była posłuszna. Rana niemal zupełnie się zasklepiła, mo- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl