[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wytężyła słuch. Wyłowiła dalsze szmery, czyjś oddech, zduszony
szloch, jak gdyby nie całkiem ludzki, drapanie w ścianę...
To było ponad jej siły. Odwróciła się na pięcie, wyciągnęła rękę
przed siebie i szybko zaczęła iść z powrotem do swojego pokoju.
Miała tylko nadzieję, że do niego trafi.
Zwiadomość, że nie wie, gdzie się znajduje ani co, czy kto, kryje
się w ciemności, potęgowała ogarniający ją paniczny strach. Wszystko
może się za chwilę wydarzyć!
Nagle usłyszała kolejne głuche stąpnięcie, coś otarło się o jej
rękę. Mimowolnie krzyknęła i stanęła jak sparaliżowana.
- Elizabeth?
- Kristian - szepnęła z ulgą. - Pomóż mi. Pomóż mi - błagała.
Kristian otoczył ją ramionami i opiekuńczym gestem przyciągnął
do siebie.
- Co się stało? - spytał.
- Tu ktoś, coś jest... - wybąkała przez zaciśnięte gardło. - Coś
przerażającego.
105
R S
- To tylko twoja wyobraznia - zapewnił ją spokojnym tonem i
jeszcze mocniej objÄ…Å‚.
Ciemność, niemożność zobaczenia czegokolwiek, wciąż ją
paraliżowała.
- Nie, nie - upierała się. - Niczego nie widać. Jest ciemno, ale...
- Ciemno?
- Tak. Zwiatła nie ma już nie wiem jak długo.
- To przez tę burzę. Chodz, twój pokój jest tu obok. -
Zaprowadził ją do sypialni, znalazł koc, okrył ją nim. - Już lepiej?
Skinęła głową i szepnęła:
- Och, tak.
- W takim razie pójdę.
- Nie! - zaprotestowała i chwyciła go za rękaw, uczepiła się jego
dłoni.
Kristian znieruchomiał na moment, potem wyciągnął rękę i
dotknął jej ramienia, szyi, policzka. Opuszkami palców delikatnie
przesunął po jej twarzy, odnalazł oczy, nos, wargi.
- Każ mi odejść - poprosił schrypniętym głosem.
Pod wpływem jego dotyku Elizabeth przymknęła oczy. Ciepło
płynące z jego palców rozgrzało ją.
- Będę się bała.
- Rano możesz żałować, że pozwoliłaś mi zostać.
- Nie, jeśli tylko się wyśpię.
Pogładził palcem jej wargi, jak gdyby chciał zapamiętać ich
kształt.
106
R S
- Jeśli zostanę, nie dam ci zasnąć. Drgnęła.
- JesteÅ› strasznie pewny siebie.
- Przekomarzasz się ze mną, latrea mou? - Elizabeth ogarnęło
podniecenie. Pragnęła złączyć się z jego ciałem. Instynktownie
rozchyliła usta, koniuszkiem języka dotknęła palca Kristiana. Usły-
szała, jak gwałtownie wciąga powietrze. Koniuszki jej piersi
stwardniały, poczuła ostry skurcz w dole brzucha. - Na pewno chcesz
tego? - spytał.
Zamiast odpowiedzieć dotknęła klamry jego paska, potem
powoli przesunęła dłoń niżej na krocze.
Kristian przyciągnął ją do siebie i okrył jej twarz pocałunkami.
- Zostań - szepnęła.
- Jak długo? Do północy? Do rana? Do południa?
- Jak długo zechcesz.
107
R S
ROZDZIAA DZIESITY
Jeszcze żaden mężczyzna nie sprawił, że czuła się tak wspaniale,
żaden nie obudził w niej tyle namiętności, żaden nie dostarczył jej tylu
wspaniałych doznań, nie dał takiej satysfakcji, nie przeniósł wraz ze
sobÄ… w inny wymiar.
Przytuliła się do Kristiana i szepnęła:
- Kocham ciÄ™. NaprawdÄ™.
Kristian przeczesał palcami jej włosy, pochylił się nad nią,
pocałował brwi, powieki, czubek nosa.
- Moja kochana angielska pielęgniarka w szponach namiętności -
zażartował.
- Nie jestem Angielką - zaprzeczyła. - Jestem Amerykanką.
- SÅ‚ucham?
- Jestem Amerykanką - powtórzyła.
- W takim razie to wszystko wyjaśnia - odparł. - Twoje
przewrażliwienie na własnym punkcie. Amerykanie wszystko biorą do
siebie.
- I kto to mówi!
- Jakiego koloru są twoje oczy? - spytał znienacka. - Niebieskie?
Zielone? BrÄ…zowe?
Do Elizabeth doszło teraz ze zdwojoną siłą, że Kristian może
nigdy nie zobaczy, jak ona wyglÄ…da.
- Niebieskie - odpowiedziała. - I wcale nie jestem wysoka -
dodała. - Mam tylko metr sześćdziesiąt wzrostu.
108
R S
- Kiedy przyjechałaś, myślałem, że masz z metr osiemdziesiąt.
Elizabeth zachichotała.
- JesteÅ› okropny, wiesz?
- Poprzednie pół tuzina pielęgniarek wciąż mi to powtarzało.
Przytuliła się mocniej do niego i spytała:
- Naprawdę nie domyślałeś się, że wychowałam się w Nowym
Jorku?
- Naprawdę. Tam jest twój dom?
- Był. Od lat mieszkam w Londynie. I tam jestem szczęśliwa.
- Tak?
- Właściwie nie mieszkam w samym Londynie, ale w
Windsorze. Biuro mam w Richmond. To godzina jazdy pociÄ…giem w
jednÄ… stronÄ™, ale nie narzekam. W pociÄ…gu czytam, przeglÄ…dam papie-
ry, układam plan dnia.
Gładząc jej włosy, Kristian rzekł, jak gdyby od niechcenia:
- Mój okulista przyjmuje w Londynie, wiesz?
- Zamierzasz poddać się operacji? - spytała ostrożnie.
- Zastanawiam siÄ™ nad tym.
- Poważnie?
- Tak. Uważasz, że powinienem spróbować? Elizabeth
przypomniały się słowa Pana, że Kristianowi potrzebna jest nadzieja.
Namyślała się chwilę nad odpowiedzią, zanim się odezwała.
- Będziesz musiał żyć ze skutkami tej decyzji.
- Może lepiej po prostu poznać wyrok? - odparł. - Może
powinienem spróbować i mieć to z głowy, zamiast żyć złudzeniami.
109
R S
- Szanse sÄ… niewielkie, prawda?
- Mniej niż pięć procent.
Mało zachęcające. Gardło jej się ścisnęło.
- Robisz znakomite postępy - zaczęła. - Jeśli operacja się nie
powiedzie, znajdziesz w sobie tyle siły, żeby się z tym pogodzić?
- Nie wiem - odpowiedział po namyśle. - Nie wiem, czy jestem
silny. Wiem natomiast, że chciałbym odzyskać wzrok.
- Na pewno.
- I chciałbym uwolnić się od laski. Nie lubię pokazywać się z
nią. Wyglądam głupio, kiedy nią poruszam przed sobą, sprawdzając...
- Absurd! - wykrzyknęła i raptownie usiadła.
- Po pierwsze, laska nie wygląda głupio, a po drugie, wygląd nie
jest najważniejszy. %7łycie i miłość nie mogą zależeć od wyglądu.
Dobroć, odwaga, pokora, siła, to się liczy. - Urwała i wzięła głęboki
oddech. - I ty te cechy posiadasz nawet w nadmiarze. - Jak gdyby dla
zaakcentowania jej słów, w tym samym momencie włączono prąd i
rozbłysły wszystkie światła. Patrząc na ich nagie ciała, Elizabeth nie
czuła skrępowania. Należę do niego, pomyślała. Ciałem i duszą. - Jest
już światło - poinformowała.
- Moja strata - mruknął, przyciągnął ją do siebie i pocałował.
Elizabeth nagle zaczęło burczeć w żołądku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl