[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ciśnieniem. Lampy czekała wymiana na nowe  praktycznie
wszystko miało zostać wyczyszczone i odmalowane. Brite chciał
też, żebym zbudował scenę. Miałem także odnowić barowy blat i
zaplecze  między innymi wymienić półki i regały w magazynie.
Wszystko wydawało się prostą, niewymagającą specjalnego
wysiłku pracą, z którą spokojnie powinienem sobie poradzić.
Dopiero kiedy zabrałem się do roboty, wyszło na jaw, jak głupi
byłem, sądząc, że dam sobie radę z tym wszystkim w kilka
tygodni.
Już dwa dni pózniej miałem wrażenie, że będę musiał
spędzić w barze całą wieczność. Za każdym razem, kiedy
zabierałem się do czegoś, jak spod ziemi wyrastał obok któryś ze
stałych bywalców i dawałem się wciągnąć w rozmowę na temat
tego, jak najlepiej coś zrobić albo jak on by to zrobił; jak mi szło,
kim byłem, skąd pochodziłem, gdzie i w jakim stopniu służyłem 
a to z kolei prowadziło nieuchronnie do rozmów o wojsku i
niezliczonych opowieści wojennych. Zanim się spostrzegałem,
dzień się kończył, a robota nie posunęła się praktycznie ani o krok.
Kiedy wspomniałem o tym Brite owi, wzruszył tylko ramionami i
powtórzył mi jeszcze raz, że skończę, kiedy skończę. Całkiem
jakbym miał kupę czasu, jakbym nie musiał rozkminiać teraz, co
powinienem robić, dorosły i po wyjściu z wojska. Starałem się za
wiele o tym nie myśleć, żeby się niepotrzebnie nie wkurzać.
Był pózny piątkowy wieczór, czy może raczej wczesny
sobotni poranek, i leżałem w łóżku, gapiąc się w sufit. Robiłem, co
w mojej mocy, żeby nie korzystać z wódki jako środka nasennego,
ale dziś gorzko żałowałem, że nie wytrwałem w postanowieniu. Na
szczęście Nasha nie było w domu, bo koszmar, który był tak
okropny, że obudził mnie własny krzyk. Byłem spocony i trzęsłem
się jak w febrze, a myśl o drinku wydawała się cudowna. Mimo to
nie sięgnąłem po gorzałę; leżałem tylko, pozwalając, żeby obrazy
zbyt przerażające, żebym mógł zasnąć, przesuwały mi się przed
oczami. Wiedziałem, że jeśli to nie minie, będę musiał skorzystać z
pomocy specjalisty  że pewnie przez wspomnienia z pustyni i
zbyt wiele lat spędzonych na wojnie cierpiałem na zespół stresu
pourazowego. Chciałem jednak myśleć, że było to coś, z czym
potrafię sobie poradzić sam  że wszystko zblaknie, kiedy minie
dość czasu, ale teraz nie byłem już tego taki do końca pewien.
Przerzuciłem nogi przez krawędz łóżka, z myślą że mała
poranna przebieżka trochę mi rozjaśni w głowie, gdy nagle z
biurka, z ładowarki, w której zostawiłem go wieczorem,
rozdzwonił się telefon. Po plecach przebiegł mi lodowaty dreszcz.
Podobne wczesnoporanne rozmowy nigdy nie zwiastowały nic
dobrego. Odczekałem cztery dzwonki i zamierzałem przekierować
rozmowę na pocztę  zanim zdołam się otrząsnąć na tyle, że
odważę się odebrać. Nie znałem numeru, ale był długi, a
połączenie ledwo dało się słyszeć i było urywane, dlatego
natychmiast wiedziałem, że to ktoś z zagranicy.
 Halo?
 Sierżant Archer?
Parsknąłem gorzkim śmiechem i oparłem się o brzeg łóżka.
Jak przez mgłę spostrzegłem, że trzęsą mi się ręce.
 Już nie sierżant. Co tam, Church?
Dash Churchill był moim starszym sierżantem i
rozpoznałbym jego przeciąganie rodem z Missisipi nawet przez
trzaski i na wpół przytomny. Wspólnie awansowaliśmy i
służyliśmy przez ostatnie sześć lat w tej samej jednostce. Byliśmy
przede wszystkim żołnierzami, a potem przyjaciółmi, ale ufałem
mu bezgranicznie i wiedziałem, że jeśli dzwoni, nie zważając na
różnicę czasu i fakt, że nie byłem już jego dowódcą, sprawy
musiały się mieć naprawdę kiepsko.
Z jego przerywanego trzaskami bełkotu zdołałem zrozumieć
tylko kilka rzeczy, takich jak  mylny wywiad ,  schrzaniona
misja ,  przewaga zbrojna i  ukryte ładunki . Mówił coś o
 buntownikach i  ofiarach , a moje myśli zaczęły pędzić jak
oszalałe. Natychmiast przestawiłem się na tryb dowódczy,
próbując zmusić go do podania dokładnych szczegółów, ale
zostałem uciszony informacjami o tym, że to tajne i zastrzeżone.
Przekląłem i z trudem powstrzymałem się od rzucenia
telefonem w ścianę, a potem przez zaciśnięte zęby spytałem,
dlaczego, do cholery, dzwoni, skoro nie może mi nic powiedzieć.
Serce waliło mi w piersi tak mocno, że słyszałem każde uderzenie
jak huk wystrzału i czułem je aż w koniuszkach palców.
 Trzech zabitych, czterech ciężko rannych i przewiezionych
helikopterem do Niemiec. To byli nasi  pomyślałem po prostu,
że& chciałbyś wiedzieć.
Połączenie zostało przerwane i pozwoliłem, żeby telefon
wysunął mi się z ręki. Ukryłem głowę w dłoniach i spróbowałem
zrobić coś, żeby nie zwariować. To nie byli już moi ludzie, nie
miałem nic do powiedzenia, to nie była moja misja, ale to bez
znaczenia. Jeżeli pochodzili z mojej jednostki, byłem pewien bez
reszty dwóch rzeczy: byli stanowczo zbyt młodzi, żeby umierać, i
gdybym nie był takim wrakiem człowieka, zarówno pod względem
fizycznym, jak i psychicznym, może mógłbym tam być i temu
zapobiec.
Nie mogłem dłużej siedzieć w domu. Nie mogłem przebywać
dłużej sam w towarzystwie moich strasznych myśli, więc
wciągnąłem spodnie od dresu, do uszu wcisnąłem słuchawki i
wyszedłem pobiegać. Jeśli chciałem jakoś to przetrwać, mogłem
wybierać między tym a flaszką, która wyłączyłaby mnie na resztę
dnia. Biegałem, dopóki przestałem widzieć przed oczami martwe
ciała i krew. Pędziłem przed siebie, dopóki mięśnie nie zaczęły
mnie palić żywym ogniem, a płuca boleć, jakby ktoś przewlókł je
na lewą stronę. Gnałem przed siebie, dopóki moja twarz nie była
tak spocona, że nikt nie zauważyłby, że wilgoć w kącikach moich
oczu nie była efektem wysiłku fizycznego. Biegłem, dopóki serce
nie zaczęło mi walić w piersi jak młotem i boleć z innego, bardziej
prozaicznego powodu niż poczucie winy i żal.
Kiedy wróciłem do Victorian, wziąłem spokojnie prysznic i
zastanowiłem się przelotnie, czy nie zadzwonić do Brite a i nie
powiedzieć mu, że totalnie nie mam dziś motywacji i nie przyjdę
do baru, ale sama myśl o tym, że miałbym tutaj siedzieć cały dzień
samotnie w ciszy, była dość przerażająca, żebym zmusił się do
wyjścia. Kiedy zjawiłem się w knajpie, nie odezwałem się do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl