[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zachodziło, ale Lara zdołała zobaczyć zatokę.
- Jak pięknie! - Patrzyła przez okno, póki samolot nie do-
tknął ziemi. - Tobyłoniesamowite!
- Jak łatwo sprawić ci przyjemność. Rzeczywiście pierw-
szylot jest zwyklefascynującyi długosię gopamięta.
- Atyilemiałeś lat, jakleciałeś poraz pierwszy?
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
77
- Chyba około siedmiu. Cole i ja polecieliśmy do Chicago,
boSpencer miał tamjakiś wykładdla bankierów.
- Pamiętasztenlot?
- Niespecjalnie. Cały czas biliśmy się z Coleem. Jesteśmy
na miejscu- oznajmił, gdysamolot się zatrzymał.
Wprost zsamolotuprzesiedli się doczarnej limuzyny, któ-
ra zawiozła ichdojednegoznajwyższychbudynkówwśród-
mieściu. Wjechali windą na ostatnie piętro, gdzie znajdowała
siÄ™ restauracja. Podrugiej stroniesali, naprzeciwichstolika,
pianista grał coś i śpiewał, a kilka par kołysałosię na par-
kiecie.
Na stoliku stał wazon z czerwonymi różami i paliła się
świeca, azaoknemrozpościerała się panorama miasta.
Przy Elim życie stawało się czarujące i uwodzicielskie.
Obserwowała go, gdy rozmawiał z kelnerem. Krótkie, brą-
zowewłosymiał starannieprzyczesane, ale byłownimcoś
dzikiego. Mimoto, a możewłaśniedlatego, był pociągający
i seksowny.
Zamówili winoi steki, aletakjakpoprzednimrazemmie-
li sobie tyle do powiedzenia, że i jedzenie, i napoje zostały
prawie nietknięte.
- Jakmyślisz, ktozamordował Spencera?- spytała wpew-
nymmomencie.
Eli wzruszył ramionami.
- Niemampojęcia. Przypuszczam, żesporoludzi gonie-
nawidziło.
- Przesłuchiwali wszystkichwrezydencji. Myślę, żetwo-
ją rodzinę też?
Skinął głową.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
78
- Przyszło dwóch detektywów. Tej nocy, kiedy go zabito,
prawie całyczas pracowałemi był ze mną jedenz naszych
ludzi, więc mamalibi, jeśli się zastanawiasz, a jesteś zbyt
uprzejma, żebyotozapytać.
- Nie! - poczuła, że palą ją policzki i zrobiło jej się przy-
kro, że poruszyła ten temat. - Nie uważam, że mógłbyś to
zrobić.
- Takajesteś pewna?- spojrzał nanią zagadkowo.
- Myślę, że jesteś dobrymczłowiekiem, Eli - oświadczy-
ła, ujmującgoza rękę. Wchwili gdygodotknęła, zauważyła
zapalajÄ…cesiÄ™ wjegooczachogniki. - Chyba wszystkietwo-
jewysiłki są skierowanena winnicę - dodała, żebyrozmowa
stała się mniej osobista.
- Tak, toprawda. Mamnadzieję, żewtymrokubędzie-
mymieli dobre lato. Dwa lata temu, mimozmiennej pogo-
dy, był niezły urodzaj i wtymroku będziemymieli świetne
cabernet. Wspaniałe było w roku . Dojrzewało pra-
wie dwa lata wbeczkach z amerykańskiego i francuskie-
godębu.
- Mieszkamwwinnicy, a nic nie wiemna temat winnic
i win.
- Winnica to całe moje życie. Właściwie, nawet rodzina.
Myślę, że wprzyszłości będziemy produkować więcej wina
mieszanego.
- Todobrzeczy zle? - spytała. Próbowała słuchać, codo
niej mówi, alemyślała tylkootym, żechcegopocałować.
- Jillian ma takie pomysły - Uniósł dłoń Lary do ust. -
Chciałbym, żebyś zobaczyła naszą winnicę.
- Może - odpowiedziała ostrożnie.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
79
Uśmiechnął się doniej pewien, żeskapituluje.
- Dosyć już o winnicy Louret. Ile godzin zajęć będziesz
miała jesienią?
- Chyba dwanaście.
- AjakieprawociÄ™ interesuje?
- Lubię badania. Nie chcę występować wsądzie ani zaj-
mować się prawemkarnym. Chodzenie do sądu jest przy-
gnębiające. Interesuje mnie ropa i gaz.
- Dlaczego?
- Chyba łatwiej będziedostać pracę wdużej firmie. WKa-
lifornii jest dużotakich firm, a ja chciałabymmieszkać wdu-
żymmieście.
- To racjonalne powody. Szkoda, że nie specjalizujesz się
wtestamentach - dodał z goryczą.
Przez całyczas, gdyrozmawiali, bawił się jej ręką, czasem
dotykał jej szyi. Przykażdymdotyku rosłojej pożądanie, ale
wciąż była zdecydowana, by nie dać się ponieść. Wkońcu
wstał, podał jej rękę i powiedział:
- Chodzmyzatańczyć.
Gdyznalazła się wjegoobjęciach, poczuła ciepłoi zapach
wodypogoleniu. Przytulił ją mocniej.
- Tegochciałem... Mówiłaś, żetwoimcelemjest wydosta-
niemamyod Ashtonów. Jak zamierzasz tozrobić?
Lara podniosła głowę dogóry.
- Kiedy już znajdę pracę jako prawnik, chciałabym, żeby
ze mną zamieszkała. Jeśli nie wtymsamymdomu, toprzy-
najmniej wpobliżu. Całe życie się mną opiekowała, teraz
czas, żebymja się nią zajęła.
- Toszczytnycel.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
80
- Dlatego nie chcę, żeby cokolwiek mi przeszkadzało
wukończeniu studiówi wzrobieniu aplikacji - oznajmi-
ła, dotykając golekkoudami. - Więc, jakwidzisz, na razie
wmoim życiu nie ma miejsca dla mężczyzny. Mamdwa
dzieścia sześć lat. Jeszczebędęmiała czas.
- Dziecino- zażartował. - Jamamtrzydzieści siedem.
- Emeryt - odgryzła się. - Amoże przechodzisz kryzys
wieku średniego? Trzydzieści siedemlat i nigdyniebyłeś żo-
naty?
- Nie. Przeżyłemkilka nieudanych związków, o których
najchętniej bymzapomniał. Aty dwadzieścia sześć i nigdy
nie byłaś mężatką?
- Nie. Też zaliczyłamkilka nieudanychzwiązków, októ-
rych wolałabymzapomnieć. Bardzo dominujący mężczyz
ni.
- Więc do moich grzechówmogę dołożyć jeszcze ten, że
należę do grupy dominujących mężczyzn, jakich spotykałaś
wprzeszłości?
- Może należysz. Na pewno do klasy mistrzów. Ale ja
mamswój cel i zamierzamgorealizować.
- Na szczęście poznałemcię latem, kiedy nie masz
zajęć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl