[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Trzeba ulec, bądz jakie podyktuje prawa,
Tak, królowo, by chronić to najwyższe mienie,
Trzeba poświęcić wszystko, nawet i sumienie.
Idą; widzę Tezeja.
FEDRA
Widzę Hipolita;
W jego zuchwałych oczach zguba ma wyryta.
Czyń, co zechcesz, na ciebie we wszystkim się zdaję,
By samej coś przedsięwziąć, sił mi już nie staje.
SCENA CZWARTA
T e z e u s z, F e d r a, H i p o l i t, E n o n a,
T e r a m e n e s
TEZEUSZ
Wreszcie los po miesiącach tęsknoty i bólu
Powracając objęciom twym...
FEDRA
Wstrzymaj się, królu;
Powściągnij uczuć swoich tak lube zapędy,
Nie zasługuję dzisiaj na te słodkie względy.
Wracasz, by oto zastać dom swój znieważony;
Nie oszczędziły losy zawistne twej żony,
Niegodnej twego serca i twego widoku,
Trzeba mi jeno szukać ukrycia i mroku.
SCENA PITA
T e z e u s z, H i p o l i t, T e r a m e n e s
TEZEUSZ
Co znaczy, synu, owo szczególne witanie?
HIPOLIT
Fedra jedynie może cię objaśnić, panie.
Lecz jeśli prośba syna u ciebie coś znaczy,
Niech twa dobroć z pobliża jej zwolnić mnie raczy.
Pozwól, niechaj na zawsze Hipolit strwożony
Opuści ziemię, która mieszkaniem twej żony.
TEZEUSZ
Co, synu?...
HIPOLIT
Nie jam, panie, szukał jej widoku;
Na brzeg ten zawitała z twojego wyroku.
Ty sam brzegom Trezeny dwie szacowne głowy
Powierzyłeś: Arycji, panie, i królowej,
Mnie nad nimi zlecając czujne straże trzymać.
Lecz dzisiaj cóż mnie w miejscach tych zdoła zatrzymać?
Dość długo młodość moja, w zabawie próżniaczej,
Lichego przeciwnika krwią te bory znaczy;
Kiedyż zdołam, młodzieńczej pozbywszy pustoty,
Szlachetniejszą zdobyczą uświęcić me groty?
Młodszyś ode mnie, ojcze, był, a już posoka
Niejednego tyrana, poczwarnego smoka,
Pod ciosem przemożnego ramienia pociekła;
Już, chlubny prześladowca niecnych mocy piekła,
Dwu mórz brzegiś oczyścił z zakały odwiecznej;
Już imię twoje sławił wędrowiec bezpieczny,
Już Herakles, twej siły witając zadatek
Na barki twoje zdawał swoich prac ostatek.
A ja, nieznany, mimo ojcowskie przykłady,
Daleki, aby wstąpić bodaj w matki ślady!...
Zcierp, niechaj męstwo moje dłużej się nie płoni;
Zcierp, jeżeli monstr jaki zdołał ujść twej dłoni,
Niech wraz rzucę pod stopy twe trofej wspaniały
Lub niech wspomnienie zgonu pięknego i chwały,
Uwieczniając dni moje pośmiertnym wawrzynem,
Zwiatu całemu głosi, że byłem twym synem.
TEZEUSZ
Co słyszę? Jakaż klątwa wisi nad tym progiem,
%7łe na mój widok pierzcha wszystko, co mi drogiem?
Jeśli lęk tylko budzę, a czucia tak mało,
O nieba, na cóż więznia ratować się zdało?!
Miałem jednego druha, płomienie szalone
Kazały mu Epiru władcy porwać żonę;
Odmówić mu pomocy nie było sposobu,
Ale snadz los zgniewany oślepił nas obu.
Bez broni mnie, znienacka, zdołali zaskoczyć!
Trzeba mi było mego Piritoja zoczyć,
Jak go ów barbarzyńca potworom straszliwym
Wydał, które sam karmi ludzkim mięsem żywym.
Mnie spętanego wtrącił w jaskinię posępną,
Bliską królestwa cieniów, mroczną, niedostępną.
W pół roku bogi na mnie nareszcie wejrzały:
Zdołałem zmylić oczy, które strzec mnie miały.
Na podłym wrogu krzywdym wszystkie pomścił krwawo,
Sam dla swoich potworów stał się godną strawą,
I kiedy, wolny, kroki wraz pędzę chyżemi
Ku wszystkiemu, com tutaj zostawił na ziemi,
Co mówię? gdy ma dusza, sobie przywrócona,
Po dawne szczęście tęskne wyciąga ramiona,
Wszystko tu drży przede mną, wszystko, co mi bliskiem.
Pierzcha z trwogą i chroni się przed mym uściskiem,
Ja sam, przejęty grozą widną w ich spojrzeniu,
Wolałbym trwać dziś jeszcze w epirskim więzieniu!
Mów. Fedra się użala, żem jest znieważony.
Kto mnie zdradził? Dlaczego nie jestem pomszczony?
Zali Grecja, co dłoni mojej tyle dłużną,
Miałaby kryć winnego pomocą usłużną?
Nie odpowiadasz? Syn, mój, własny syn, bogowie!
Z nieprzyjaciółmi mymi miałby dziś być w zmowie?
Wejdzmy, precz z tajemnicą, która mnie znieważa,
Muszę natychmiast poznać winę i zbrodniarza
I z ust Fedry usłyszeć, co jej łez powodem.
SCENA SZSTA
H i p o l i t, T e r a m e n e s
HIPOLIT
Dokąd zmierzały słowa, co ścięły mnie lodem?
Zali Fedra, niepomna na nic, oszalała,
Samą siebie oskarżać i zgubić by chciała?
Co król rzeknie? Bogowie! Ileż męki, sromu,
Miłość zdradnym swym tchnieniem zażegła w tym domu!
Ja sam, płonący ogniem, który po sto razy!
Depce zuchwale ojca surowe zakazy!...
Najstraszniejsze przeczucie duszę moją nęka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl