[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niebo.
W czasie gdy demon stajenny siodłał Harpię, ona zdążyła pożreć pełne wia-
dro węgielków. W końcu d Abaloh chwycił lejce i pociągnął za sporą dzwignię,
otwierając w ten sposób klapę w suficie. Harpia jęknęła, widząc przed oczami
czerwonoczarną, nieograniczoną przestrzeń, zapragnęła jak najszybciej poczuć
siarczane wyziewy uderzajÄ…ce jÄ… w chrapy.
Klapa otwarła się do końca i zablokowała. D Abaloh wdrapał się po wycią-
gniętej łapie bestii i usadowił w siodle, sprawdzając, czy aby ogon nie zaplątał
mu się w strzemiona. Harpia uniosła się w powietrze z gracją nosorożca w potrój-
nym akslu. Trzydziestostopowe skrzydła uderzyły, wzniecając kurzawę porostów
ze ściółki, gdy bestia poderwała swoje sześć nóg z podłogi. Pięć machnięć pózniej
wyleciała już przez dach, obróciła się w powietrzu i wyruszyła w stronę Mortro-
polis.
* * *
Ciągnące się od wielu godzin odgłosy walenia młotami, piłowania, kucia oraz
rozkazy zdawały się współzawodniczyć z kominami
PKiN wypluwającymi z siebie potężne strumienie dymu. Niemal regularnie
otwierały się drzwi jednego z trzech masywnych satanicznych warsztatów, jakiś
osobnik pędził na złamanie karku ku załadowanym wozom stojącym za ogrodze-
niem i zabierał różnorakie kawałki i elementy, co do których pochodzenia nikt nie
mógł mieć pewności. Przez ostatnie trzy godziny cztery wozy, koło młyńskie, pięć
tuzinów beczek z najprzedniejszymi trunkami z Rynsztoka i jedna wielka wanna
znikały kolejno w warsztacie, za każdym razem wywołując wiwaty i skłaniając
zgromadzonych do jeszcze intensywniejszego walenia młotami, piłowania, kucia
i wydawania rozkazów.
225
Ale nie tylko przedmioty przybywały w to miejsce. Wiadomości rozniosły się
i już wszyscy w Cranachanie wiedzieli, że szelągi płynące szerokim strumieniem
z działu wypłat PKiN nie były szczególnie legalne. W tej chwili wielki tłum głę-
boko zirytowanych Cranachan kłębił się wokół wysokiego ogrodzenia, ociekając
potem i ciskając  w zależności od nastroju  kamienie lub obelgi.
Wszędzie dochodziło do starć oraz przypadków potówki. Handlarze z targu
oskarżali kowali o umyślne nabycie trzynastu funtów kiełków za fałszywe pienią-
dze; zawodowi szulerzy dzgali nożami amatorów o twarzach pokerzystów, którzy
grali i przegrali; księgowi naciskali na zdesperowanych dłużników z ligi walk kre-
wetek. Temperamenty i temperatura zgodnie stawały się coraz gorętsze.
Nagle rozległy się fanfary  zgrzytanie drzwi warsztatów i seria ostrzegaw-
czych chrząknięć  po czym olbrzymie urządzenie wytoczyło się w ponury pół-
mrok, uchodzący za światło dzienne pod rozszerzającą się pokrywą chtonicznych
dymowęglanów. Wszyscy natychmiast zwrócili oczy ku tajemniczej maszynie,
zaskoczeni wyrazem triumfu i wyczekiwania na twarzy podążającego przed nią
dumnie Mahrleya. Maszyna miała po osiem kół z każdej strony, wielki składany
maszt na czubku i wannę z tyłu. Tuż za masztem skomplikowane resory poskła-
dane z klepek opierały się napięciu narzucanemu przez linę, która łączyła wannę
z młyńskim kołem. Rzucane ręcznie kamienie nie naruszyły płotu, nadszedł więc
czas, by przekonać się, co potrafi zdziałać myśl techniczna. Tłum zaczął wiwa-
tować i pocić się jeszcze intensywniej, kiedy prowizoryczna katapulta dotarła na
swoje miejsce i setka rąk naparła na koło młyńskie, ściągając wannę w dół prosto
na skrzypiące beczkowe sprężyny. W kilka sekund wanna napełniła się kamie-
niami. Zgodnie z wytycznymi Mahrleya ustawiono katapultÄ™ na wprost bramy
w ogrodzeniu. Kiedy zrobią w niej wyłom, będą mogli dorwać krasnoluda i zażą-
dać od niego prawdziwych pieniędzy. Tak mniej więcej przedstawiał się plan.
Ludzie odsunęli się sprzed wyrzutni.
 Jeszcze dwa obroty  krzyknął brygadzista.  Zwińcie to najmocniej,
jak się da.  Chciał, żeby katapulta miała maksymalną moc, chciał wyrwać bra-
mę z zawiasami i odrzucić daleko do tyłu. Za pierwszym razem. Drewno, metal [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl