[ Pobierz całość w formacie PDF ]

całym ogrodzie. I była tu jeszcze koza. Uciekła, jak tylko mnie zobaczyła.
Ciężko dudniąc, pobiegł jednym z drewnianych chodników. Jego siostra ruszyła za nim wolniej,
przyglądając się otoczeniu. Miała wrażenie, że to sceneria jakiegoś wesela z bajki. Naliczyła dwanaście
pawilonów, a każdy inny. Z jednego wrzynało się w staw krótkie białe molo. Aączyło się z unoszącą się
na wodzie budką - na pewno trzymano w niej łódki.
Kendra maszerowała w ślad za bratem, który tak hałasował, że łabędzie odpływały na drugi koniec
stawu, zostawiając za sobą fale w kształcie litery  V". Przez chmury przebiło słońce i teraz lśniło na
wodzie.
Dlaczego dziadek trzymał takie miejsce w tajemnicy? Było cudowne! Po co zadawać sobie tyle trudu,
by o nie dbać, i w ogóle się nim nie cieszyć? Tutaj mogłyby się zbierać setki ludzi i jeszcze nie byłoby
tłoku.
Kendra podeszła do altanki z molo i przekonała się, że hangar na łodzie jest zamknięty. Nie był zbyt
wielki - domyślała się, że mieści kilka kajaków albo łodzi wiosłowych. Może dziadek pozwoli im trochę
popływać. Nie, przecież nawet nie mogła mu powiedzieć, że wie o istnieniu tego miejsca! Czy to
dlatego naopowiadał im o kleszczach i zakazał chodzić do lasu? %7łeby ten mały raj pozostał tajemnicą?
Czy był aż tak skryty i egoistyczny?
Okrążyła staw, cały czas idąc po chodniku z czystych desek. Z drugiego brzegu krzyknął Seth i stadko
kakadu zerwało się do lotu. Słońce skryło się za chmury. Trzeba było wracać.
Dziewczynka obiecała sobie, że jeszcze tu wróci.
* * *
Gdy Kendra rozcięła swój stek, zaniepokoiła się. Wewnątrz był różowy, a w samym środku - niemal
czerwony. Dziadek i Dale już ugryzli swoje porcje.
- Czy mój stek nie jest surowy? - spytała.
- Oczywiście, że nie -- odparł Dale z pełnymi ustami.
- W środku jest właściwie czerwony.
- Tylko taki jest dobry - stwierdził dziadek, ocierając usta płócienną serwetką. - Półkrwisty.
Dzięki temu jest delikatny i soczysty. Jak się go całkiem wysmaży, to równie dobrze można by jeść
podeszwę.
Kendra zerknęła na Lenę.
- No dalej, skarbie - przynagliła gosposia. - Nie rozchorujesz się, wysmażyłam jak trzeba.
- Mnie tam smakuje - stwierdził Seth, żując kawałek. -Mamy keczup?
61
Kendra podeszła do altanki z molo i przekonała się, że hangar na łodzie jest zamknięty. Nie był zbyt
wielki - domyślała się, że mieści kilka kajaków albo łodzi wiosłowych. Może dziadek pozwoli im trochę
popływać. Nie, przecież nawet nie mogła mu powiedzieć, że wie o istnieniu tego miejsca! Czy to
dlatego naopowiadał im o kleszczach i zakazał chodzić do lasu? %7łeby ten mały raj pozostał tajemnicą?
Czy był aż tak skryty i egoistyczny?
Okrążyła staw, cały czas idąc po chodniku z czystych desek. Z drugiego brzegu krzyknął Seth i stadko
kakadu zerwało się do lotu. Słońce skryło się za chmury. Trzeba było wracać.
Dziewczynka obiecała sobie, że jeszcze tu wróci.
* * *
Gdy Kendra rozcięła swój stek, zaniepokoiła się. Wewnątrz był różowy, a w samym środku -- niemal
czerwony. Dziadek i Dale już ugryzli swoje porcje.
- Czy mój stek nie jest surowy? - spytała.
- Oczywiście, że nie - odparł Dale z pełnymi ustami.
- W środku jest właściwie czerwony.
- Tylko taki jest dobry - stwierdził dziadek, ocierając usta płócienną serwetką. -- Półkrwisty.
Dzięki temu jest delikatny i soczysty. Jak się go całkiem wysmaży, to równie dobrze można by jeść
podeszwę.
Kendra zerknęła na Lenę.
- No dalej, skarbie - przynagliła gosposia. - Nie rozchorujesz się, wysmażyłam jak trzeba.
- Mnie tam smakuje -- stwierdził Seth, żując kawałek. -- Mamy keczup?
61
- Po co niszczyć dobry stek keczupem? - jęknął Dale.
- Sam nim polewasz jajka - przypomniała mu Lena, stawiając butelkę przed Sethem.
- To co innego. Jajka nie obejdą się bez keczupu i cebuli.
- Obrzydliwość - skomentował Seth, obracając butelkę nad swym stekiem.
Kendra spróbowała ziemniaków z czosnkiem. Smakowały jej. Zebrała się na odwagę i skubnęła stek.
Był pełen aromatycznych przypraw i żuło się go dużo łatwiej niż wszystkie, jakie dotąd jadła.
- Ten stek jest cudowny - powiedziała.
- Dziękuję, skarbie - odrzekła Lena.
Przez kilka chwil jedli w milczeniu. Dziadek otarł usta serwetką i odchrząknął.
- Jak myślicie, czemu ludzie tak chętnie łamią zasady?
Kendra poczuła nagły przypływ wyrzutów sumienia. Pytanie
zostało zadane wszystkim i zawisło w powietrzu w oczekiwaniu na odpowiedz. Gdy nikt się nie
odezwał, dziadek mówił dalej:
- Czy to tylko kwestia przyjemności płynącej z nieposłuszeństwa? Buntowniczego dreszczyku?
Dziewczynka spojrzała na brata. Gapił się w talerz i dłubał w ziemniakach.
- Kendro, czy zasady były niesprawiedliwe? Czy oczekiwałem od was czegoś nierozsądnego?
-Nie.
- Seth, czy nie zostawiłem wam nic, czym moglibyście się zająć? Nie mieliście basenu? Domku
na drzewie? Nie mieliście zabawek ani rozrywek?
- Mieliśmy co robić.
- To dlaczego poszliście do lasu? Ostrzegałem, że spotkają was konsekwencje.
- Dlaczego chowasz w lesie jakieś dziwne staruszki? -- wypalił Seth.
- Dziwne staruszki? - spytał dziadek.
- No właśnie, o co chodzi?
Dziadek w zamyśleniu pokiwał głową.
- Miała stary, zbutwiały sznur. Nie dmuchałeś na niego, prawda?
- W ogóle nie podchodziłem. Straszna była.
- Przyszła do mnie kiedyś i spytała, czy może zbudować chatę na moim terenie. Obiecała sama o [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • .php") ?>