[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nieśmiertelne zło przeszywały Conana na wskroś. Pojął, że nie ma przed sobą jedynie
ogromnych rozmiarów Kezatij, lecz demona, wyklutego w najwstrętniejszej, piekielnej
wylęgarni.
Powód, dla którego sępy poświęcały się tak rozpaczliwie w ostatniej bitwie, stał się jasny.
Ta piekielna królowa ma pisklęta, które musi wykarmić i dba jedynie o przyszłość nowego
pokolenia. Cymmerianin patrzył na gigantyczną bestię. Dostrzegł w niej tylko żądzę krwi i
pragnienie rozkoszowania się cierpieniem jakiejkolwiek żywej istoty. Bestia nie zabiła
Y Taby i Sajary, chciała rozkoszować się ich męką, usłyszeć krzyki bólu i przerażenia, gdy
będą żywcem pożerani przez świeżo wyklute pisklęta. Nagle królowa Kezatij wyciągnęła
łapy, próbując złapać Conana w swe szpony. Odskoczył do tyłu, wrzasnął wyzywająco, cisnął
nożem Sajary i trafił stwora w bok. Wyszarpnęła nóż dziobem i odrzuciła, po czym z dzikim
skrzekiem rzuciła się na barbarzyńcę.
Była tak wielka, że jej kark zaczynał się wyżej, niż sięgał miecz Conana. Zasięg jej
szponów był znacznie większy, niż długość ostrza. Kiedy zniżyła swój łeb i próbowała
uderzyć go dziobem, błyskawicznie przeturlał się po podłodze, rozgniatając parę jaj. Teraz
pchnął mieczem, celując w żołądek. Sajara poruszyła się i usiadła.
Nagle Kezatja gwałtownym uderzeniem skrzydeł uniosła się, unikając miecza, po czym
opadła w dół, raniąc pazurami ramię wojownika. Miecz nie trafił w żołądek, ale ostrze odcięło
jej nogę. Wściekły i pełen bólu wrzask rozsadzał głowę barbarzyńcy. Rąbnął jeszcze raz
odcinając płat pierzastego ciała i odsłaniając wnętrzności monstrum. Ptasie flaki drżały i
skręcały się, zanim zalała je czarna, tłusta jucha.
Gigantyczny ptak wymierzył nogą cios w Cymmerianina, który przeleciał przez całą salę,
uderzył o ścianę i wypuścił miecz z garści. Zciskając krwawiące ramię, by zatamować krew,
sięgnął po miecz.
Obrażenia, jakie odniosła królowa Kezatij były poważne, ale nie powaliły jej. Aypnęła
złym okiem na swego przeciwnika, po czym wzbiła się w powietrze i powoli skierowała się
do otworu w sklepieniu. Wtedy poderwała się Sajara i chwyciła uciekającą bestię za jedyną
nogę. Nic sobie z tego nie robiąc, Kezatja unosiła się nadal, dzwigając ze sobą Sajarę. Conan
miotając przekleństwa, rzucił się w ich stronę. Krew lała mu się po całym boku. Podskoczył i
jedną ręką złapał stopę Sajary. Królowa Kezatij okazała się tak silna, że nawet ciężko ranna i
obciążona nie przerwała lotu. W końcu dotarła do otworu prowadzącego na zewnątrz. Tu już
zaczęła potrząsać swoją jedyną nogą, żeby pozbyć się balastu.
Cymmerianin trzymał się Sajary dzięki silnym mięśniom, ale bardziej dzięki niezwykłej
sile woli. Stopami zaczepił się o krawędz otworu, nie pozwalając królowej sępów wznieść się
wyżej. Drugą dłonią wciąż ściskał rękojeść miecza. Rozwścieczona Kezatja nie mogąc lecieć
dalej, ani uwolnić się, wygięła szyję, starając się dosięgnąć głowy Sajary.
Conan wrzasnął dziko i puścił stopami skałę. Podciągnął się w górę i wymierzył ostrze w
łeb stwora. Miecz przeszedł bez trudu przez skórę i kości. Dziób ptaka zatrzymał się o parę
centymetrów od twarzy Sajary, po czym odcięta głowa piekielnej królowej odpadła od reszty
cielska i odbijając się od skał, runęła do oceanu.
Conan puścił stopę Sajary, skoczył na nogi i chwiał się przez chwilę na krawędzi urwiska,
zanim odzyskał równowagę. Bezgłowe cielsko konwulsyjnymi ruchami odtrąciło Sajarę, ostre
szpony przejechały po piersi Conana i zerwały mu z szyi naszyjnik Y Taby, który szerokim
łukiem poleciał w stronę wody.
Dla Conana czas się zatrzymał. Sajara spadła na skalę, nie mogła złapać równowagi i
machając rękami przechylała się w kierunku, w którym poleciała głowa Kezatij.
Cymmerianin bez wahania rzucił się i w ostatnim momencie chwycił Sajarę za nadgarstek.
Usłyszał tylko cichy plusk wpadającego do oceanu naszyjnika. Wrócił pośpiesznie do sali,
gdzie nadal spoczywał Y Taba. Miał nadzieję, że stary przewodnik duchowy jeszcze żyje.
Zeskoczył ostrożnie na podłogę i rozbił wszystkie jaja, jakie były w tej pieczarze diabła.
Tymczasem Sajara próbowała ocucić rannego Ganaka. Był zbyt osłabiony, by mógł wstać o
własnych siłach, więc wzięli go pod ręce i poprowadzili przez tunel do wyjścia znajdującego
się w skalnej ścianie. Nyona i Dawakubwa oczekiwali na nich na skalnym występie u wylotu
korytarza. Czatownik w tylnych łapach trzymał na poły zjedzone ścierwo  które Conan
natychmiast rozpoznał. Uznał to za świetny żart losu  ostatnia Kezatja kończy żywot w
brzuchu innej bestii.
 Dawakubwa zaniesie nas z powrotem  oznajmiła Nyona przerywając milczenie. 
Potrzebował pożywienia.
Y Taba zakasłał i złapał się za szyję.
 Conanie z Cymmerii, nie jestem w stanie dotrzymać danego ci słowa. Wszystko, co
mam, należy do ciebie, ale nie mogę uwolnić cię od klątwy. Kabukruh musiał zerwać się z
mojej szyi, gdy zostałem porwany.
Conanowi serce skoczyło do gardła.
 Mówisz o tym, Y Tabo?  odezwała się Nyona i pokazała schowany w połach skąpego
ubrania sznur czarnych muszli.
 Ha! Więc jednak bogowie mają poczucie humoru!  zawołał wesoło Conan.
 Zobaczyłam, jak to spada, gdy czekaliśmy jeszcze na dole  Nyona uśmiechnęła się.
 No, tym razem, wojowniku z Cymmerii, nie będziesz czekał  zapewnił stary Ganak.
Jego zwykle poważna twarz rozjaśniła się uśmiechem, gdy wziął od Nyony swój naszyjnik.
XXI
WYZWOLENIE
Conan przetarł oczy i spojrzał w dal. Siedział na kawałku kory, na karku czatownika. Przez
chwilę myślał, że to, co zobaczył, to złudzenie. Zamknął więc na chwilę powieki i spojrzał raz
jeszcze.
Ląd! Uśmiechał się radośnie, gdy Nyona za pomocą muszli kierowała Dawakubwę w dół.
Sajara siedziała za nim i obejmowała go mocno. Jej oczy błyszczały w oczekiwaniu. Doszli
już do siebie całkowicie, od dnia, gdy została zgładzona ostatnia Kezatja.
Po śmierci królowej sępów, Dawakubwa zaniósł Conana, Nyonę, Y Tabę i Sajarę do
Ganaku. Starszyzna, obydwie Ranioby i Jukona byli świadkami przywołania duchów muszli
przez Y Tabę. Ceremonia, która miała miejsce jeszcze w dzień ich powrotu. Cały obrzęd nie
trwał długo  przewodnik duchowy nie mamrotał żadnych bezsensownych formuł, ani nie
pomagał sobie żadnym szaleńczym tańcem, czy wymyślnymi gestami, jak to czynią szamani
piktyjscy, czy magowie z Kush. Zamknął oczy, ujął w dłoń naszyjnik i skupił się. Pot zaczął [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl