[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podłogę.
- Ojej, twój garnitur! - zaprotestowała ze śmiechem. - Poczekaj, aż dojdziemy na górę.
- Cicho - rozkazał, przywierając ponownie ustami do jej ust. Dopiero po chwili uświadomił
sobie, że Shane drży nie z podniecenia, lecz ze śmiechu. - Psiakość, ja cię obsypuję
pocałunkami, a ty...
- Przynajmniej zdejmij krawat - powiedziała, po czym głośno się zaśmiała. -
Przepraszam, Vance, ale to takie zabawne. Pytasz, czy zabiorę cię na Fidżi, a ja jeszcze
nie poprosiłam cię o rękę.
- Ty mnie? - zdumiał się.
- Tak. Od jakiegoś czasu chciałam to zrobić, ale bałam się, że odmówisz. %7łe jako
człowiek bezrobotny, ale z zasadami...
- Bezrobotny, ale z zasadami? - powtórzył.
145
- No właśnie. A teraz, kiedy wiem, że jesteś taką szychą... Ojej, to czysty jedwab! -
zawołała, usiłując rozwiązać mu krawat.
- Dalej. Teraz, kiedy wiesz, że jestem szychą...
- Powinnam jak najszybciej cię zaobrączkować.
- Zaobrączkować? - Ugryzł ją w ucho.
- Mimo braku elegancji i niechęci do martini przyrzekam, że będę idealną żoną dla... -
Uniosła brwi. - Dla kogo?
- Dla zakochanego wariata?
- Niech ci będzie - zgodziła się. - Właściwie to ci się niezle trafiło, wiesz? Takiej żony to
ze świeczką trzeba szukać. - Cmoknęła go w policzek. - To kiedy lecimy na Fidżi?
- Pojutrze - oznajmił, przerzucając ją sobie przez ramię.
- Vance, co robisz?
- ZanoszÄ™ ciÄ™ do sypialni.
- Czy tak wypada traktować narzeczoną prezesa Rivertonu? - spytała ze śmiechem. -
CzujÄ™ siÄ™ jak worek kartofli!
- Uwielbiam kartofelki.
- Błagam, puść mnie!
- Bo co? Wyrzucisz mnie z roboty?
Poczuł, jak Shane trzęsie się ze śmiechu.
- Absolutnie!
- Doskonale. O to mi chodziło. - Zaciskając rękę wokół jej kolan, dziarskim krokiem ruszył
na górę.
146 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl