[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Lorna uniosła brwi, gdy powiedział, że może się przebrać tylko w
to, co ma na sobie. Po chwili przyniosła robocze ubranie, które należało
do jej nieżyjącego męża. Pan Buchanan musiał być wzrostu Charliego,
jednak w pasie niewątpliwie był sporo tęższy. Charlie ściągnął sprane
drelichowe spodnie własnym paskiem. Włożył czystą koszulę w kratę.
Jedynie buty okazały się za małe, więc pozostał w swoich.
- Hej, Cassie - zawołał do niej, widząc, że pospiesznie wychodzi.
- Tak? - Odwróciła się, spojrzała zaskoczona. Myślami była
gdzieÅ› daleko. - Och, przepraszam, Charlie. JadÄ™ po Trish. MuszÄ™ jÄ…
odebrać koło piątej.
Wyszła, a on podążył za nią. Zmierzała w stronę niewielkiego
parkingu na zapleczu sklepu.
- Mogę iść z tobą? - spytał. Właśnie otwierała drzwiczki
niebieskiego samochodu.
- Charlie, cóż, prawdę mówiąc, wolałabym, żebyś nie szedł.
Bardzo cię lubię, ale od czasu gdy się pojawiłeś, czuję się za ciebie
odpowiedzialna, a ja nie...
pona
ous
l
a
d
an
sc
- Cassie - przerwał jej - to nie ty jesteś za mnie odpowiedzialna, a
ja za ciebie.
Wyciągnęła przed siebie rozpostarte dłonie, jakby próbowała
odeprzeć czyjś atak.
- Przestań. To już zaszło za daleko. - Oblizała wargi i z
determinacją mówiła dalej: - Mam prawdziwe życie, wychowuję
prawdziwe dziecko i w przyszłym tygodniu muszę zdobyć prawdziwe
pieniądze - uniosła w górę ręce w geście zupełnej bezradności - a ty mi
w tym przeszkadzasz!
Charlie oparł się o błotnik, zsunął kapelusz do tyłu i podrapał się
po głowie.
- Tak. Wydawało mi się, że jesteś na mnie zła.
- Nie jestem na ciebie zła - powiedziała z naciskiem. Wzruszyła
ramionami. - Och, Charlie, wiem, że masz dobre chęci. Po prostu... -
próbowała tłumaczyć cichym głosem.
- Przesadziłem. Z Moffitem.
- Tak, to prawda. Poprawił kapelusz i mocniej wcisnął go na
głowę.
- Z tobą też przesadziłem? Czy to, że się... obejmowaliśmy, też
było przesadą?
Cassie już miała odpowiedzieć twierdząco, jednak wrodzona
uczciwość nie pozwoliła jej na to.
- Tak i nie. To było cudowne z twojej strony. Byłam załamana, a
ty podtrzymałeś mnie na duchu. Pomogło i jestem ci za to wdzięczna,
ale... - wzięła głęboki oddech - żadnych więcej kontaktów fizycznych.
pona
ous
l
a
d
an
sc
Jeśli kiedykolwiek miałoby to nastąpić, najpierw muszę wiedzieć, kim
naprawdÄ™ jesteÅ› i skÄ…d siÄ™ tu wziÄ…Å‚eÅ›.
Uniosła brwi i zamilkła na chwilę.
- Znam cię tak mało, a może jesteś złodziejem lub seryjnym
mordercÄ…?
- Kim?
- Nieważne.
OdepchnÄ…Å‚ siÄ™ nogÄ… od tylnego zderzaka i stanÄ…Å‚ przed niÄ… z
zaciśniętymi pięściami. Zdała sobie sprawę, że powiedziała coś, co
bardzo go rozzłościło, jednak nie zamierzała ustąpić. Z trudem zmusiła
się, żeby patrzeć mu w oczy.
- Cassie, nie jestem mordercÄ…. W razie potrzeby potrafiÄ™ siÄ™
bronić, ale nie jestem mordercą - powtórzył.
Zrozumiała, że go obraziła, choć wcale nie miała takiego
zamiaru. Położyła mu rękę na ramieniu.
- Słuchaj, Charlie. Przepraszam. Wiem, że nie jesteś zły,
naprawdę. Po prostu jestem zupełnie zdezorientowana. Rozumiesz?
- Co do mnie?
- Nie... właściwie... tak. Sama nie wiem. Bezpieczniej było nie
poruszać tego tematu. Z irytacją otworzyła drzwi samochodu.
- Muszę jechać po Trish.
- Rozumiem. Zastanawiałem się, co chcesz, żebym zrobił. Teraz
wiem. Ona spodziewa się mnie zastać, gdy wróci do domu.
Spojrzała na niego przelotnie, zamyśliła się na chwilę i wsiadła
do samochodu.
pona
ous
l
a
d
an
sc
- Myślę więc, że będzie musiała się nauczyć, że nie może mieć
wszystkiego, o czym zamarzy.
- Mhm. Jasne. W takim razie do zobaczenia.
- Dokąd pójdziesz? - wyrwało się jej, nim zdążyła pomyśleć.
- Dam sobie radę - starał się mówić przekonująco. Niewątpliwie
sprawiła mu przykrość, odprawiając go w ten sposób. - Pani Lorna
powiedziała, że mogę przenocować na zapleczu sklepu.
- O, to świetnie - powiedziała zirytowana. - A co z kolacją?
- Z kolacją? - powtórzył i oparł rękę o otwarte drzwi samochodu.
- Chyba coÅ› jadasz, prawda?
Uśmiechnął się szeroko i szczerze. Kosmyk blond włosów zsunął
mu siÄ™ na brwi.
- Tak, mam wielki apetyt.
- A masz pieniądze, żeby kupić coś do jedzenia?
- Oczywiście. - Wyciągnął z kieszeni kilka banknotów. - Pani
Lorna była tak miła i dała mi czterdzieści dolarów zaliczki,
- Ale będziesz jadł samotnie... Przyjdz na kolację - powiedziała
zupełnie wbrew sobie. - Zrobiłam dużą porcję gulaszu. Jest w lodówce
i tylko czeka, żeby go wstawić do mikrofalówki.
- Mikrofalówka? Chyba się z tym jeszcze nie spotkałem. Co to
jest?
- Wpadnij mniej więcej za godzinę, to zobaczysz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl