[ Pobierz całość w formacie PDF ]

żywił, Jessica musiała ponieść odpowiednią karę. Zcięcie skrzydeł. Tak straszne i drastyczne
wyjście, ale wydaje się, że jedyne. Pozostali Archaniołowie zdecydowanie się z tym zgodzili.
Zdrajczyni Nieba, która spiskowała z Lucyferem, a w dodatku żywiła do niego namiętne uczucie,
musiała zostać strącona.
- Gabrielu.
Archanioł odwrócił się w lewą stronę, gdzie napotkał czujne spojrzenie Rafaela. Czarne włosy
opadały mu na czoło, a niebieskie oczy skierowane były na towarzysza.
- Szykuje się wojna. Nie da się jej uniknąć. Zgładzenie Lucyfera może tylko złagodzić straty.
Gabriel skinął głową z powagą. Już od dawna nad tym rozmyślał. Rafael mówił prawdę.
Władca piekieł z pewnością tak przygotował swoich poddanych, żeby mimo wszystko ruszyli na
Niebo. Cały Lucyfer. Wygrana zawsze musiała być po jego stronie.
- Wygramy ją. Jeśli on zginie, będą znacznie słabsi, nie będą mieli swojego przywódcy. Ale
musimy teraz go zabić. Zastanawia mnie tylko jedno&
Cała piątka spojrzała na niego jednocześnie.
- Jak chce dostać się do Nieba?
- To Lucyfer  powiedział twardo Barachiel. Długie, jasne włosy splecione w warkocz opadały
na jego plecy, a brązowe, bystre oczy wyrażały zamyślenie. Swego czasu również przyjaznił się z
upadłym aniołem, świetnie się rozumieli, mieli nawet całkiem podobne poglądy, jednak Barachiel
nie był aż tak drastyczny jak Lucyfer.  Nie mam pojęcia, co planuje, ale możemy zacząć się bać.
On nigdy nie poprzestaje na słabych próbach. Doprowadzi to do końca. Dopóki Niebo nie upadnie,
a wszyscy ludzie na Ziemi nie będą oddawać mu czci.
Zapadła złowroga cisza. Każdy z Archaniołów zdawał sobie sprawę, że słowa Barachiela były
w istocie prawdziwe. Przed nimi majaczyły się szare budynki Warm Springs i nagle Gabriel
uświadomił sobie powagę sytuacji. Wojna. Piekło i Niebo stoczą się w krwiożerczym pojedynku. To
już nieuniknione. Każdy anioł będzie musiał stanąć do walki po stronie dobra. A jeśli przegrają
mrok ogarnie całą ziemię. Ale tym razem na zawsze. Nie będzie ucieczki.
Nie będzie zbawienia.
- Najwyrazniej twój brat jest od nas sprytniejszy  zakpił Samuel, idąc korytarzem siedziby
Zakonu.
Samantha posłała mu wściekłe spojrzenie.
- Mój brat nie jest sprytniejszy  wycedziła.
- Jasne, chcesz to nazwać brakiem zorganizowania? Nazwij to jak chcesz, Lucyfer z nami
wygrywa.
Wampir pchnął drzwi do dużej sali i westchnął zirytowany. Dlaczego, do jasnej cholery, nic nie
szło po jego myśli? Lucyfer już dawno powinien być martwy, no cóż, Gabriel tak samo, a Samantha
być gdzieś daleko, najlepiej w osobnej galaktyce.
Samuel nagle zamrugał. Coś było nie tak&
- Co do&
Przerwał mu głośny ryk dochodzący z góry schodów. Spojrzał w tamtą stronę i zamarł ze
strachu. Na szczycie schodów stało kilka osób. Czarnoksiężnicy. Ich moc rozpływała się po całym
pomieszczeniu. To właśnie wyczuł, kiedy wszedł i wydawało mu się, że coś jest nie tak.
Właśnie otwierał usta, żeby krzyknąć coś do Samanthy, kiedy uderzyła w niego fala mocy i
rzuciła nim o kamienną ścianę. Wylądował na niej z hukiem i osunął się na posadzkę. Stęknął i
spróbował się podnieść, kiedy poczuł, że unosi się w powietrzu. Cholerni magowie. Rozejrzał się w
panice, ale nie znalazł niczego, co mogłoby mu pomóc. Samantha stała na środku pokoju i
wpatrywała się w niego z niedowierzaniem. Jeden z czarnoksiężników ruszył lekko ręką i po chwili
dziewczyna leżała na podłodze, przykuta do niej niewidzialnymi łańcuchami.
I wtedy zaczęła się zmieniać. Samuel widział to dopiero drugi raz w życiu, ale dla niego było to
zdecydowanie wystarczająco. Oglądanie demona podczas przemiany nie jest zbyt miłym widokiem
dla oka.
Odwrócił wzrok i spojrzał na ścianę. Nikt nie przychodził im z pomocą. Wykończyli
wszystkich? To niemożliwe& Cały Krwawy Zakon. Skąd w ogóle wiedzieli, gdzie jest ich
siedziba? Cholera jasna. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl