[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-Zatem tak się będziesz teraz nazywała. Witaj w swoim nowym życiu. - - Wyciągnęła rękę w
moją stronę, jak by chciała wymienić ze mną uścisk dłoni, a ja bezwiednie wyciągnęłam swoją.
Ona jednak zamiast uścisnąć mi dłoń, złapała mnie za przedramię, co w pierwszej chwili mnie za
skoczyło, ale zaraz wydało się gestem na miejscu.
Jej dotyk był mocny i ciepły. Uśmiech serdeczny. Nadal mnie zaskakiwała. W gruncie rzeczy była
typowym wampirem silniejsza od zwykłych śmiertelników, inteligentniejszą zdolniejsza.
Wyglądała, jakby rozświetlał ją wewnętrzny blask, co w odniesieniu do wampirów brzmi jak ironią
biorąc pod uwagę stereotypy przypisywane wampirom (choć część z nich jest całkiem słuszna).
Owszem, unikają światła dziennego, ich moc przejawia się głównie nocą karmią się krwią która jest
im niezbędna do życia (fuj!) i czczą boginię, która jest uosobieniem Nocy.
- Dzięki wyjąkałam. Cieszę się, że cię poznałam.
- Ze wszystkich sił starałam się wydawać normalna i przy najmniej przeciętnie inteligentna.
- Jak już wcześniej mówiłam twojej babci, jeszcze nigdy nie miałyśmy adeptki, która by
przyszła do nas w podobny sposób: nieprzytomna i z całkowicie wypełnionym Znakiem. Czy
pamiętasz, Zoey, co się z tobą działo?
Otworzyłam usta, by opowiedzieć jej, co zapamiętałam
- jak upadłam i uderzyłam się w głowę... potem przeszłam w stan zbliżony do unoszenia się w
powietrzu jak duch... obserwowałam w jaskini materializujące się w kształty i kolory słowa... by w
końcu spotkać boginię Nyks. Ale zanim powiedziałam cokolwiek, naszło mnie dziwne uczucie, jak
by ktoś zadał mi cios w żołądek. Odgadłam, że mam milczeć.
- Nie bardzo pamiętam wykręciłam się. Dotknęłam palcami szwów na głowie. W każdym
razie nie pamiętam, co się ze mną działo po tym, jak uderzyłam się w głowę. To znaczy, do tego
momentu pamiętam wszystko. Tracker mnie Naznaczył. Powiedziałam o tym rodzicom i miałam z
nimi wielkie przejście, a potem uciekłam do Babci. Czułam się na prawdę chora, więc kiedy w końcu
wdrapałam się na szczyt wzgórza do rozpadliny... ~ Pamiętałam dokładnie, co da lej się wydarzyło:
duchy Czirokezów, tańce przy rytualnym ognisku. Jednak coś we mnie wołało: Milcz! Myślę, że
się poślizgnęłam i upadłam dlatego, że tak się rozkaszlałam, i wtedy uderzyłam się w głowę. A potem
pamiętam tylko, jak Babcia śpiewała i jak się tutaj obudziłam. Pospiesznie skończyłam skróconą
opowieść. Wolałam nie patrzeć jej pro sto w oczy, ale ten sam głos, który zabronił mi opowiedzieć
wszystko, teraz kazał mi wytrzymać jej spojrzenie. Przybrałam więc niewinną minę, udając, że
niczego nie ukryłam, choć prawdę mówiąc, pojęcia nie miałam, dlaczego nie wyjawiłam jej
wszystkiego.
- Utrata pamięci po urazach głowy to rzecz normalna - usprawiedliwiła mnie Babcia, przerywając
krępującą ciszę.
Miałam ochotę ją ucałować.
- Tak, oczywiście przytaknęła szybko Neferet, a jej rysy stały się na powrót łagodne.
Możesz się nie obawiać o zdrowie swojej wnuczki, Sylvie Redbird. Wszystko będzie dobrze.
Zwracała się do Babci z szacunkiem, co sprawiło, że moje napięcie minęło. Skoro lubiła Babcię
Redbird, to znaczy, że jest w porządku, wszystko jedno, wampirzyca czy nie.
- Jestem pewna, że już wiesz o tym Neferet zwróciła się do mnie z uśmiechem że
wampiry, nawet jeśli są tylko adeptami, mają niezwykłą zdolność szybkiego dochodzenia do zdrowia.
Zoey zdrowieje w takim tempie, że możemy już ją zabrać ze szpitalika. Przeniosła wzrok z Babci
na mnie. Zoey, chcesz poznać swoją nową współmieszkankę?
Nie. Z trudem przełknęłam ślinę i skinęłam głową.
-Tak.
-Doskonale! odrzekła Neferet. Na szczęście zdawała się nie zwracać uwagi na to, że stoję tam
jak słup i głupio
się uśmiecham niczym ogrodowy krasnal.
-Czy nie lepiej byłoby zatrzymać ją jeszcze jeden dzień na obserwacji? zapytała Babcia.
-Rozumiem twój niepokój, ale zapewniam cię, że rany Zoey już się zagoiły, muszę przyznać: w
nadzwyczaj szyb kim tempie.
Uśmiechnęła się do mnie, a ja choć ciągle jeszcze mocno wystraszoną odpowiedziałam jej
uśmiechem. Miałam wrażenie, że szczerze się cieszy moją obecnością w Domu Nocy. Co więcej,
sprawiła że zaczęłam wierzyć, że stawanie się wampirem nie musi być przykrym procesem.
- Babciu, nic mi nie jest, naprawdę. Głowa mnie jeszcze trochę boli, ale poza tym czuję się
znacznie lepiej. Gdy mówiłam te słowa, uświadomiłam sobie, że to prawda. Prze stałam kaszleć.
Mięśnie już mnie nie bolały. Gdyby nie lekki ból głowy, czułabym się całkiem normalnie.
Tymczasem Neferet zrobiła coś, co nie tylko było dla mnie zaskoczeniem, ale sprawiło, że ją
natychmiast polubiłam, a nawet nabrałam do niej zaufania. Podeszła do Babci i przemówiła do niej
cicho i wyraznie.
- Sylvie Redbird, uroczyście ci przysięgam, że twoja wnuczka jest tu całkowicie bezpieczna.
Każdy adept ma przydzielonego dorosłego opiekuna. Byś się więcej nie niepokoiła powiem ci, że ja
osobiście będę się opiekować Zoey. Musisz powierzyć ją mojej pieczy.
Neferet przytknęła zwiniętą dłoń do piersi i złożyła przed Babcią głęboki ukłon. Babcia wahała się
przez krótką tylko chwilę, zanim odpowiedziała:
Trzymam cię za słowo, Neferet, starsza kapłanko Nyks. - - Następnie powtórzyła gest Neferet,
przyciskając dłoń do piersi i składając głęboki ukłon. Po czym odwróciła się do mnie i mocno objęła.
Jeśli będę ci potrzebna, zadzwoń do mnie, ptaszyno. Kocham cię.
- Dobrze, Babciu, ja też cię kocham. Dziękuję, że mnie tu sprowadziłaś szepnęłam,
wdychając rozchodzący się od niej znajomy zapach lawendy i starając się nie rozpłakać.
Pocałowała mnie delikatnie i wyszła swoim zdecydowanym drobnym krokiem, zostawiając mnie
po raz pierwszy sam na sam z wampirami.
A zatem, Zoey, jesteś gotowa rozpocząć nowe życie? Spojrzałam na nią i znów pomyślałam
sobie, jaka to nie zwykła istota. Kiedy dokona się we mnie Przemiana, czyja też będę miała jej
pewność siebie i autorytet, czy jest to właściwe tylko starszym kapłankom? Przez moment pomyśla-
łam, jak by to było wspaniale zostać starszą kapłanką ale zaraz zdrowy rozsądek powrócił. Przecież
jestem jeszcze dzieckiem. Zagubionym dzieckiem, które z pewnością nie ma w sobie żadnych
zadatków na kapłankę. Chciałabym tylko jakoś tu się odnalezć, a Neferet w dużym stopniu mi to
ułatwiła.
- Jestem gotowa odpowiedziałam zadowolona, że mój głos brzmiał pewniej, niżby
wskazywało moje samopoczucie.
ROZDZIAA SIDMY
- Która godzina?
Szłyśmy wąskim korytarzem, który lekko zakręcał. Zciany pokryte były ciemnym kamieniem i
cegłą. W regularnych odstępach ze ścian wystawały żelazne staromodne kinkiety rzucające żółtawe
światło, które nie raziło w oczy. W bólu nie było okien, nie spotkałyśmy po drodze nikogo, mimo że
rozglądałam się nerwowo wokół, chcąc czym prędzej zobaczyć pierwsze wampirze dziecko.
- Dochodzi czwarta rano, to znaczy, że lekcje skończyły się niemal godzinę temu
powiedziała Neferet i zaraz się uśmiechnęła, widząc moje zdumienie. Lekcje zaczynają się o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Home
- Hohlbein, Wolfgang Kevin Von Locksley 01 Kevin Von Locksley 267 S
- Carroll_Jonathan_ _BiaĹe_JabĹka_01_ _BiaĹe_jabĹka
- Becky Wilde [Eagle River 01] Eagle River Alpha (pdf)
- Liu M. Marjorie PocaĹunek Ĺowcy 01 PocaĹunek Ĺowcy
- Mull Brandon BaĹniobĂłr 01 BaĹniobĂłr
- Anthony, Piers Tarot 01 God of Tarot
- Foster, Alan Dean Spellsinger 01 Spellsinger
- Greg Bear Darwin 01 Darwin's Radio
- Julie Kenner Code breaking 01 The Givenchy Code
- Eo Kabe Internacia krestomatio
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anapro.xlx.pl