[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tak się nie da. Każę przysłać im jeszcze jedną taśmę do twojego odbiornika.
- To zajmie tylko chwilę - odparł Nissim, ale jego dłoń zawisła nad zapięciem.
- Aeb można rozbić jeszcze szybciej - powiedział uprzejmym tonem Stan.
Jakby dla potwierdzenia jego słów kula zatrzęsła się i zatoczyła, przechylając na bok.
Obaj naukowcy wpili palce w poręcze foteli.
- Zawsze coś wykraczesz - sapnął Aldo. - Może byś tak wywróżył dla odmiany coś
dobrego?
- Dobre tylko we wtorki, doktorku - odrzekł Stan spokojnie w tejże samej chwili, gdy
kolejny czujnik uległ zniszczeniu. Dowódca włączył następny. - Utrzymujemy równe tempo
opadania.
- I tak trwa to piekielnie długo - jęknął Nissim, zapalając następnego papierosa.
- Dwadzieścia tysięcy mil to nie w kij dmuchał, doktorku. A lepiej byłoby uniknąć
twardego lÄ…dowania.
- Zwietnie wiem, jak gruba i gęsta jest atmosfera Saturna - powiedział ze złością
Nissim. - I czy byłbyś uprzejmy przestać tytułować mnie doktorkiem ? Jeśli nie z innych
powodów, to choćby dlatego, że identycznie zwracasz się do doktora Gabriellego, z czego
może wyniknąć nieporozumienie.
- Racja, doktorku. - Pilot obrócił się i mrugnął na rozezlonego fizyka. - Tylko żartuję.
Wszyscy jedziemy na tym samym wózku, więc może byśmy w ogóle przestali się tytułować?
Ja jestem Stan, ty Nissim. A co z tobą, doktorku, może być Aldo?
Aldo Gabrielli udał, że nie słyszy. Pilot doprowadzał go do szału.
- Co to jest? - spytał, gdy Piłkę zaczęła ogarniać słaba, ale wyrazna wibracja.
- Trudno powiedzieć - mruknął pilot, przełączając pospiesznie to i owo i sprawdzając
wyniki swych działań na ekranach monitorów. - Coś na zewnątrz, może chmury, przez które
przechodzimy. Wiele drobnych ciał uderzających o powierzchnię kadłuba.
- Poziom krystalizacji - powiedział Nissim, spoglądając na miernik ciśnienia. - W
górnych warstwach atmosfery panuje temperatura dwustu dziesięciu stopni Fahrenheita
poniżej zera, ale poniżej ciśnienie zapobiega zamarzaniu. Teraz ciśnienie rośnie. Musimy
opadać przez chmury metanu i kryształków amoniaku...
- Straciliśmy ostatni radar - oznajmił Stan. - Zerwało czaszę.
- Powinniśmy mieć możliwość podglądu, ekran telewizyjny... - powiedział Nissim.
- Podglądu czego? - spytał Aldo. - Chmur wodoru z lodowymi kryształkami? Każda
kamera poszłaby w kilka sekund. Starczy nam radarowy wysokościomierz.
- Na razie działa świetnie - oznajmił radośnie Stan. - Wciąż jesteśmy za wysoko, by
dawał odczyty, ale wszystkie jego systemy działają. I tak powinno być, stanowi integralną
część kadłuba.
Nissim łyknął wody z rurki przy boku koi. Aldo poczuł, że nagle w ustach mu zaschło,
i też pociągnął łyk. Spadanie wlokło się bez końca.
- Jak długo spałem? - spytał Nissim zdumiony, że zdołał zdrzemnąć się mimo
napięcia.
- Tylko kilka godzin - odpowiedział Stan. - Chyba dobrze ci się spało. Chrapałeś jak
bawół indyjski.
- %7łona wymyśla mi w takich momentach od wielbłąda. - Zerknął na zegarek. - Nie
spałeś od siedemdziesięciu dwóch godzin. Nie czujesz senności?
- Nie. Pózniej się trochę prześpię. Na razie mamy różne tabletki, a dla mnie długa
wachta to nie pierwszyzna.
Nissim poprawił się na koi i ujrzał, jak Aldo, mrucząc pod nosem, oblicza coś na
kalkulatorze. Nawet największa sensacja z czasem się opatrzy, pomyślał. Owszem, obaj
mieliśmy cykora jak nigdy, ale trudno bać się wiecznie.
Zadrżał lekko, spojrzawszy na tarczę ciśnieniomierza, ale przykra sensacja szybko
minęła.
- Mamy odczyt - powiedział Stan. Miał podkrążone oczy; od trzydziestu godzin był na
środkach pobudzających. - Tyle że obiekt zmienia pułap.
- To pewnie płynny amoniak albo metan - stwierdził Nissim. - Albo półpłynny
przechodzący nieustannie ze stanu ciekłego w gazowy i odwrotnie. Bóg wie, co jeszcze może
się dziać przy takim ciśnieniu. Prawie milion atmosfer. Nie do wiary.
- Ja tam wierzę przyrządom - odparł Aldo. - Czy możemy przesunąć się nieco w bok i
poszukać jakiegoś solidniejszego podłoża?
- Od godziny próbuję to zrobić. Zostaje nam albo zanurkować w tej zupie, albo
wznieść się i spróbować opadania gdzie indziej. Nie zamierzam balansować na silnikach na
tej głębokości. Nie przy tym ciążeniu.
- Mamy dość paliwa na skok?
- Tak, ale wolałbym zachować rezerwę. Zbliżamy się do trzydziestu procent.
- Głosuję za zejściem w dół - powiedział Nissim. - Jeśli tam jest ciecz, to zapewne
okrywa całą powierzchnię. Przy podobnym ciśnieniu i wiatrach nie ma mowy o
nierównościach terenu. Erozja musi być błyskawiczna.
- Z tym akurat się nie zgadzam - stwierdził Aldo - ale to kwestia do przebadania. Ze
względu na stan paliwa, i tylko na to, jestem za opadaniem.
- No to mamy trzy do zera, panowie. Nurkujemy.
Opadanie nie ustawało. Pilot zwolnił przed dotarciem do warstwy cieczy, jednak nie
odczuli żadnego wstrząsu. Zmiana środowiska musiała być stopniowa.
- Mam odczyt - powiedział Stan, po raz pierwszy okazując emocje. - Stałe echo na
piętnastu kilometrach. Może to w końcu dno.
Pozostała dwójka nie odzywała się, nie chcąc przeszkadzać pilotowi. Niemniej jednak
ta część wyprawy i tak należała do najłatwiejszych. Im niżej opadali, tym rzadziej turbulencje
targały kulą. Na ostatnim kilometrze ustały całkowicie. Powoli zbliżali się do dna. Na
pięciuset metrach Stan przełączył komputer na tryb lądowania, sam gotów z uniesionymi
rękami przejąć stery w razie kłopotów. Silniki dały jeden impuls hamujący, wyłączyły się i
statek łagodnie wylądował. Stan wyłączył system napędowy.
- Jesteśmy - powiedział. - Siedzimy na Saturnie. A to oznacza, że pora się napić.
Jęknął głośno, odkrywszy, jak ciężko jest unieść się z legowiska.
- Grawitacja dwa przecinek sześćdziesiąt cztery - powiedział Nissim, patrząc na
kwarcowy miernik na swoim pulpicie. - Nie będzie łatwo przy takim ciążeniu.
- Szybko się uwiniemy - stwierdził Aldo. - Napijemy się, potem Stan będzie mógł się
przespać, a my uruchomimy teleporter.
- Idę na taki układ. Zrobiłem już swoje i do chwili powrotu występuję w roli widza.
Nasze kawalerskie!
Z pewnym trudem unieśli szklanki.
Brzemię ponad dwukrotnie większego ciążenia było dla nich czymś nowym, ale
oczywiście spodziewanym. Aldo i pilot tak zmienili ustawienie anty-przeciążeniowych
legowisk, by również inżynier mógł dosięgnąć pulpitów i ekranu teleportera. Po zwolnieniu
zapięć fotel Nissima przysunął się bliżej. Zanim jeszcze zakończyli wszystkie przygotowania,
Stan rozłożył oparcie i zasnął mocno. Pozostali nie zwrócili na niego uwagi: wreszcie mogli
zająć się swoją robotą. Aldo, specjalista od transmiterów, przeprowadził wstępne testy. Nissim
obserwował go pilnie.
- Wszystkie sondy, które wysłaliśmy na dół, poddały się działaniu efektu sigma, zanim
dotarły do jednej piątej płaszcza atmosferycznego - powiedział Aldo, podłączając
instrumenty. - W miarę nasilania się efektu traciliśmy nad nimi kontrolę, a w połowie drogi
nikły nam z oczu. - Dwukrotnie sprawdził odczyty, aż uzyskał na monitorze prawidłową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Home
- Elder Races 5 Lord's Fall Thea Harrison
- Harris Charlaine Sookie 1 Martwy aĹź do zmroku
- Harris Charlaine Harper 4 Grobowa tajemnica
- HARRY ADLER Umiejętność realizowania marzeń
- Harry Turtledove V
- Harrison Harry Stalowy Szczur 8. Stalowy Szczur Prezydentem
- Harry Harrison Bill 02 On The Planet Of Robot Slaves
- Harrison Harry Planeta Smierci 02
- Harry Harrison Stalowy Szczur
- Harrison, Harry Captive Universe
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anapro.xlx.pl