[ Pobierz całość w formacie PDF ]
co chwilę aż po brzegi włosów twarz jej powlekał i znikał, aby po chwili jak zorza wypłynąć
znowu różowe usta czasem drgały. Kniaz rumieńce i drgnienia wzrokiem chwytał, spomię-
dzy warg purpurowych błyskały mu w uśmiechu białe zęby. Wiedział, że ona wie o nim,
choć na niego nie patrzy, tak jak ona czuła nie patrząc, że on ją pochłania wzrokiem. Była to
rozmowa bez słów. Nie po raz pierwszy pomiędzy Inką i kniaziem się zdarzała.
Wnet po przyjezdzie swym do miasteczka Inka uderzona została postaciami, ubraniami,
wielu cechami ludzi, którym podobnych nie widywała dotąd nigdy. W mundurach obcisłych,
wyprostowani i mnóstwem świecących ozdób błyszczący, mieli w sobie ten rodzaj elegancji i
gracji, który zawsze i wszędzie ludziom wojskowym towarzyszy, ale który dla jej oczu był
nowym zupełnie, niepodobnym zupełnie do tego ich rodzaju, wśród którego wzrosła.
Ruchy ich, brzmienia głosów, śmiechy rozlegające się często na ulicy i we wnętrzach do-
mostw, miały w sobie tę śmiałość i wesołość, z jakimi chodzi po świecie i patrzy na świat
siła. Siła oręża pobrzękującego o kamienie bruku i rzucającego w świetle słonecznym połyski
jak stal ostre i jak złoto świetne. Siła ogromu, który zwyciężał nieraz i był pewnym, że zwy-
cięży znowu. Siła ciał zahartowanych w musztrach, nie rozsłabionych w myśleniu, które całe
i z chciwością podają się ku radości życia i jego rozkosznym użyciom. I jeszcze: jakiś roz-
mach szeroki, jakaś hulaszcza swoboda i zwycięska, triumfująca duma.
W szeroko od ciekawości otwarte oczy dziewczyny rzucały się, wyobraznię jej ku sobie
ciągnęły nowość, egzotyczność, błyskotliwość, pewnego rodzaju malowniczość. Bił w nią
stamtąd powiew jakiś niezrozumiany, nieznany; lecz upalny, woni jakichś, radości niezna-
nych i nienazwanych pełen...
Zaczęła roić.
W ciasnej, brzydkiej, dusznej izdebce zajezdnego domu, w upale nocy letnich, obok matki
po całodziennych trudach i wzruszeniach śpiącej, zaczęła roić.
To są rycerze. Rycerskie postawy i ubiory. Przypomniała sobie Julka do partii odjeż-
dżającego, prostą jego odzież pasem skórzanym objętą i wózek jednokonny z powożącym
Teleżukiem w baraniej czapie. Takie to było proste, pospolite, prozaiczne.
Przypomniała sobie rozmowy i twarze pana Gustawa, młodych Konieckich, Julka i innych
jeszcze z tej młodej gromadki, którą znała. Tacy w czasach ostatnich zamyśleni bywali, po-
ważni; poważnymi rozmowami zajęci i takie to bywało smutne... nudne!
A ci są tak weseli, pewni siebie i na tak szczęśliwych wyglądają, jakby żadne nieszczęścia
ani niebezpieczeństwa, ani smutki, ani nudy na świecie nie istniały.
Dobrze też im pewnie na świecie!
Niektórzy wprawdzie noszą czarne opaski na czołach. Ranieni znać w bitwie... może tej
samej, w której Julek! Ile razy przypomni sobie o nim, serce jej uszka pokazuje i oczy stają
się wilgotne. Ale bo i po co to ludziom wojny sobie wytaczać i nawzajem zabijać, męczyć?
Wiedziała wprawdzie dokładnie, wiedziała, po co i o co ta wojna, lecz wszystkie inne myśli
tłumiła w niej myśl:
A ja co temu wszystkiemu winna jestem? Za co ja mam pokutować?
I serce z uszkami głęboko do wnętrza wtulonymi milkło, a głosy inne, nierozumiane, nie-
nazywane, z gwałtem, z gniewem, z niecierpliwością wołały:
Mnie wszystko jedno! Ja chcę życia, radości, świetności! Ja chcę szczęścia!
Tak roiła śród nocy, a z rana w świeżo kupionym ładnym kapelusiku ulicą miasteczka bie-
gła. Dotąd udręczeniem jej było, że takiego nie miała; uczucie wstydu, wprost cierpienia do-
tkliwe sprawiał jej ten, w którym przyjechała ze wsi.
48
O tym, aby od matki nowy otrzymać, myśleć było niepodobna. Więc po krótkim wahaniu
poszła do jednej z towarzyszek starszych, majętniejszych i z najwdzięczniejszym przymile-
niem się swym poprosiła: Pożycz . Nie spotkała się z odmową i teraz w kapelusiku nowym i
ślicznym ze sklepu, w którym nabyła go, wybiegła, gdy uderzyły ją, wprost jak dwa płomie-
nie uderzyły w nią i warem ją oblały oczy idącego naprzeciw niej mężczyzny, jak noc czarne
oczy wśród smagłej twarzy, pod kruczymi brwiami pałające. Jak dotknięcie żelaza rozpalo-
nego spojrzenie to w policzki ją zapiekło. Słyszała, czuła, że on z drogi swej zawrócił i szedł
za nią. Wiedziała, kim był. Parę już razy z daleka go była dostrzegła. On może po raz pierw-
szy spostrzegł ją i zauważył. Ale jak zauważył! Zlepiec chyba nie dostrzegłby wytrysłego mu
na twarz wyrazu zaciekawienia i nagłej ekstazy miłosnej.
Idąc i za sobą słysząc stąpanie jego równe, silne, myślała:
Jaki wysoki, zgrabny. I ten mundur jego, zdaje się, że aż iskrzy się, aż pała...
Iskrzyły się, pałały w blasku słonecznym ozdoby bogatego munduru kniazia.
Kniaz! Nie znała dotąd ludzi tytuły takie noszących, bo ich w rodzinnej okolicy jej nie
było. Czarem powiało na nią od wyrazu tego. Nie myślała o tym, skąd czar pochodził. Po-
chodził z wyobrażenia o bogactwie, potędze, z niepospolitości również i nowości. Nieraz już
przedtem czuła ciekawość, jak wyglądać może człowiek mający tytuł księcia. Teraz wie-
działa. Był młody, piękny, świetny.
Aż do bramy zajezdnego domu, w którym z matką mieszkała, szedł za nią. Chciał może
dowiedzieć się, gdzie mieszka, i dłużej na nią patrzeć. Słyszała wciąż za sobą kroki jego
równe, silne, czasem ostrogą srebrną pobrzękujące. U bramy domu stanęła i profilem ku ulicy
obrócona nie na niego spojrzała, lecz kędyś w górę. Miała z tym spojrzeniem wyraz tęsknoty
niewymownej, czystości anielskiej i wiedziała o tym. On zaś, na chodniku przystanąwszy,
patrzał wprost na nią, śmiało i ciekawie, z zachwyceniem. Trwało to bardzo krótko, może pół
minuty, lecz zadzierzgnęło pomiędzy nimi nić, której on zniknąć nie pozwolił. Kilka już razy
odtąd znalazł się na jej drodze i słuchała potem rozlegających się za nią stąpań jego równych,
silnych, z lekka i czasem srebrem ostrogi pobrzękujących. Kilka już razy policzki jej oblały
się warem, gdy oczy na sekundę, na czas mrugnięcia powieki spotykały się z jego czarnym
płonącym spojrzeniem. I książęcym. I spływającym na nią spośród świetnego munduru.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Home
- Czasami warto czekać‡ Milburne Melanie
- Harrison Harry Planeta Smierci 02
- Agatha Christie śÂšmierć‡ w chmurach
- Channing Wang Sinheart Under The Rose
- 093. Darcy Lilian Najpić™kniejsza noc
- Asimov's Choice & De Camp, L Sprague The Queen of Zamba
- Czarkowska Iwona SśÂ‚omiana wdowa
- Rodda Emily Spotkanie poza bariera czasu
- wielki testament villon
- Diana Palmer Wyoming Men 04 Wyoming Strong
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anapro.xlx.pl