[ Pobierz całość w formacie PDF ]

oblał się lepkim, zimnym potem. Ciało Shukeliego drgnęło i poruszyło się, niezdarnie
macając wokół pulchnymi rękami. Pelias zaniósł się śmiechem bezlitosnym jak krzemienny
topór, gdy eunuch powstał chwiejnie, czepiając się prętów kraty. Conanowi, który spoglądał
na to z wytrzeszczonymi oczami, krew zastygła w \yłach i ugięły się nogi, gdy\ szeroko
otwarte oczy Shukeliego były szkliste i puste, a z wielkiej rany w brzuchu dozorcy
wnętrzności wylewały się na podłogę. Jelita plątały się pod nogami eunucha, gdy ten odsuwał
rygiel, poruszając się jak pozbawiony mózgu automat. Kiedy drgnął po raz pierwszy, Conan
pomyślał, \e jakimś nieprawdopodobnym zrządzeniem losu grubas jeszcze \yje; lecz eunuch
nie \ył od kilku godzin.
Pelias prześlizgnął się przez uchyloną kratę; ociekający potem Conan poszedł w jego
Strona 85
Howard Robert E - Conan uzurpator
ślady, zwa\ając, aby nie dotknąć okropnej postaci słaniającej się na nogach i uczepionej
otwartej kraty. Pelias szedł dalej, nie oglądając się za siebie, a za nim targany mdłościami i
obrzydzeniem Conan. Nie zdą\ył zrobić nawet pół tuzina kroków, gdy odwrócił się, słysząc
głuchy stuk za plecami. Ciało Shukeliego legło bezwładnie przy kracie.
 Zrobił swoje i wrócił do Piekła  stwierdził z zadowoleniem Pelias, uprzejmie udając,
i\ nie zauwa\a silnego dreszczu, jaki wstrzÄ…snÄ…Å‚ potÄ™\nym Cymeryjczykiem.
Mag prowadził ich po długich schodach do mosię\nych, zwieńczonych ludzką czaszką
drzwi. Conan ścisnął miecz w garści, oczekując ataku hordy niewolników, ale w cytadeli
zalegała cisza. Z mrocznego korytarza przeszli do innego, w którym z kadzielnic
nieprzerwanie snuły się długie smugi dymu. Nadal nie napotkali nikogo.
 Niewolnicy i \ołnierze kwaterują w innej części cytadeli  napomknął Pelias.  Dziś
wieczór, gdy ich pan wyjechał, z pewnością le\ą odurzeni winem lub sokiem lotosu.
Conan zerknął przez ostrołukowe okno ze złotym parapetem, które wychodziło na rozległy
taras, i zaklął ze zdumienia, gdy ujrzał granatowe, usiane gwiazdami niebo. Wtrącono go do
lochów tu\ po wschodzie słońca, a teraz ju\ dawno minęła północ. Nie zdawał sobie sprawy z
tego, \e tak długo przebywał pod ziemią. Nagle poczuł, \e jest okrutnie spragniony i głodny.
Pelias zaprowadził go do komnaty o złotym sklepieniu i podłodze ze srebra; ściany z lazurytu
ozdabiały misternie rzezbione portale wielu ostrołukowych drzwi.
Pelias z westchnieniem ulgi wyciągnął się na zasłanym jedwabiem ło\u.
 Znowu złoto i jedwabie!  westchnął.  Tsotha udaje, i\ potrafi się wznieść ponad
przyjemności ciała, ale on jest na pół diabłem. Ja, mimo mej czarnoksięskiej sztuki, jestem
człowiekiem. Kocham wygody i uciechy \ycia  i właśnie przez to mnie pojmał. Schwytał
mnie, kiedy le\ałem pijany i bezbronny. Wino to przekleństwo  na alabastrowe piersi
Isztar, nawet teraz, kiedy o nim mówię, ten zdradliwy trunek jest tutaj! Przyjacielu, proszę
cię, napełnij mi puchar& czekaj! Zapomniałem, \e jesteś królem. Ja ci naleję.
 Do diabła z tym  burknął Conan, nalewając wina do kryształowego kielicha i podając
go Peliasowi. Potem uniósł dzban do ust i pociągnąwszy długi łyk, równie\ westchnął z
zadowoleniem.  Ten pies zna się na winie  powiedział, ocierając usta wierzchem dłoni.
 Ale na Croma, Peliasie, czy będziemy tu siedzieli i czekali, a\ jego \ołnierze zbudzą się i
poder\ną nam gardła?
 Nie ma obawy  odparł Pelias.  Czy chciałbyś zobaczyć, czy los sprzyja
Strabonusowi?
W oczach Conana zapaliły się błękitne skry i barbarzyńca ścisnął rękojeść miecza tak
mocno, \e a\ posiniały mu palce.
 Och, gdybym tylko miał go w zasięgu miecza!  mruknął.
Pelias wziął wielką, lśniącą kulę le\ącą, na hebanowym stole.
 To kryształ Tsothy. Dziecinna zabawka, ale u\yteczna kiedy nie ma czasu na
powa\niejsze zaklęcia. Spójrz, Wasza Wysokość. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl