[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Co z& ?
- Z tą puszką śrubek? Dałem mu popalić. Mała dziurka w osłonie głowy i leży jak
betka. Na pewno cię nie trafił?
- Nie. Przynajmniej powiedział nam coś o tutejszej cywilizacji. Nadal używają atomu.
- Sierżant z niesmakiem przyglądał się pożarowi przy wejściu. - Wywalać taką dziurę w
bloku, żeby zabić jedną osobę. Ciekawe, co by powiedzieli na pistolet obezwładniający. -
Podniósł się na nogi przy pomocy Roltha. Miał nadzieję, że nie złamał ponownie nadgarstka,
a potworny ból był tylko skutkiem wstrząsu przy upadku.
- Mam przeczucie - zaczął i poczuł wdzięczność dla Roltha, że ten nie puścił jego
ramienia, bo podłoga hallu zakołysała się niebezpiecznie - że najlepiej zrobimy wiejąc stąd i
to zaraz.
Prześladowało go wspomnienie chwilowej pauzy przed atakiem robota. Był pewien, że
przesłał wtedy jakąś wiadomość, tylko dokąd? Jeżeli maszyna wykonywała jedynie polecenie
wydane pokolenia temu, taki sygnał nie był grozny, o ile nie aktywizował z kolei innych
urządzeń. Z drugiej jednak strony, jeżeli ów tajemniczy Arcturianin kontrolował roboty,
mogło to oznaczać, że wkrótce powinni się spodziewać kolejnych, gorszych ataków. Kiedy to
powiedział, Rolth zgodził się z nim.
- Tędy się nie przedostaniemy - Faltharianin wskazał rozżarzoną jamę w miejscu,
gdzie kiedyś były drzwi. - Może też przeszukują już ulice. Słuchaj, to miasto przypomina mi
Stiltu.
Kartr potrząsnął głową. - Słyszałem o nim, ale nigdy tam nie byłem.
- Stolica Lydiasa I - rzucił Rolth niecierpliwie. - Są tacy staroświeccy, nadal mieszkają
w wielkich miastach. Mają system podziemnych przejść, podróżują tunelami.
Kartr domyślił się, o co mu chodzi. - To może zejdziemy niżej i zobaczymy, co tam
może być? W porządku. Nawet jeżeli strażnik zdołał powiadomić innych, zanim go
unieszkodliwiłeś, minie trochę czasu, nim będą mogli tu wejść i sprawdzić, czy nas dopadli.
Poszukajmy podziemnych korytarzy.
Jednak ku swemu zdumieniu nie trafili na żadne zejście Pod ziemię. Przeszukali
niezliczone pokoje i halle wypełnione szczątkami wyposażenia i dziwnymi maszynami, które
w normalnej sytuacji przyciągnęłyby ich uwagę i pobudzały do spekulacji nad pochodzeniem
tutejszej cywilizacji, lecz znalezli jedynie dwie klatki schodowe prowadzące w górę. W końcu
jednak coś odkryli. W samym środku jednej z sal znajdowała się czarna studnia. Promień
latarki Kartra nie sięgał jej dna. Choć jej światło niewiele im pomogło, lampa okazała się
przydatna w zupełnie zaskakujący sposób, kiedy wypadła właścicielowi z dłoni. Kartr
krzyknął ze złością i bezskutecznie starał się ją pochwycić, kiedy podniecony Rolth
powiedział coś w swym rodzimym języku. Sierżant zażądał tłumaczenia.
- Ona nie spadła! Unosi się, łagodnie spływa w dół!
Sierżant pochylił się nad szybem. - Odwrócony spadek! Nadal działa! - Ledwo wierzył
własnym oczom. Niewielkie przedmioty mogły się unosić w promieniach eliminujących
grawitację, ale czy coś większego, na przykład człowiek, również?
Zanim zdołał zaprotestować, Rolth przeszedł przez krawędz otworu i zawisł na rękach.
- To działa! Chodzę w powietrzu. Popatrz.
Puścił się i zniknął w studni, lecz jego głos nie dobiegał z daleka.
- Cały czas chodzę w powietrzu! Wskakuj, zupełnie jakby się pływało!
Może i to było fajne dla Roltha, który widział w ciemnościach, ale zanurzyć się w
czarną otchłań mając jedynie nadzieję, że anty grawitacja nie przestanie działać& Nie po raz
pierwszy w karierze zwiadowcy, Kartr przeklinał swą wybujałą wyobraznię podsuwającą mu
najczarniejsze wizje, przełożył jednak nogi przez krawędz i wśliznął się do studni.
Odruchowo zamknął oczy i wymamrotał błaganie do Ducha Kosmosu.
A jednak popłynął! Niemal całym ciałem czuł, że powietrze go unosi. Oczywiście
sunął w dół, ale z lekkością ptasiego piórka tańczącego na lekkim wietrze. Głęboko pod sobą
widział błękitny blask latarki Roltha, który dotarł już na dno. Kartr złożył stopy razem i
kierował się na to światło.
- Szczęśliwego lądowania! - przywitał go towarzysz.
- Chodz, zobacz co znalazłem.
Znalezisko okazało się niewielką platformą, do której przycumowano mały, zaostrzony
na obu końcach pojazd, z wyściełanym pojedynczym fotelem pośrodku. Kartr nie dostrzegł
żadnych sterów. Pojazd nie opierał się o dno szybu, lecz unosił się stopę nad nim.
Przed fotelem, pod metalową pokrywą, znalazł jednak klawiaturę - stery. Tylko jak
nimi operować, dokąd pojechać? Rozważał wszelkie za i przeciw i musiał uznać, że próby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Home
- Andre Brink Cape of Storms (pdf)
- Cykl Gwiezdne Wojny Epizod 4 Nowa Nadzieja George Lucas
- Andre Norton Swit 2250
- Norton Andre gwiezdne bezdroza
- Rodda Emily Spotkanie poza bariera czasu
- 24 Martwe wrzosy
- Markiz de Sade Zbrodnie miśÂ‚ośÂ›ci
- 026. Roberts Nora Ksić™stwo Cordiny 03 Beztroski ksić…śźć™
- Christie Agatha śÂšmier㇠w chmurach
- Babyloniam Eclipse Observations 2004 12 01 Goldstein
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lwiaprzygoda.htw.pl