[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dziurę, z której nie ma wyjścia. I trwało to od wielu dni, może nawet od tamtej chwili, kiedy
zemściła się na Leonardzie.
Niewygodnie było tak siedzieć z dużym brzuchem, włożyła więc poskładaną chustkę
pod głowę i wyciągnęła się na ławie. Dzięki temu mogła przyglądać się firankom, które sama
uszyła. Właściwe były to zasłonki zrobione ze starej perkalowej sukni matki. Elizabeth
zakryła oczy ramieniem i myślała jak bardzo tęskni za zmarłą. Często miała wrażenie, że
słyszy jej głos albo przy różnych okazjach myślała: musze o tym powiedzieć mamie. Zawsze
potem docierała do niej prawda, która pogrążała ją w bólu i smutku.
Myśli znowu wybiegły naprzód, do jutrzejszego dnia. Radość ze ślubu mieszała się z
lękiem i wstydem. Wstyd dotyczył tego, co oboje z Jensem robili w szopie na siano i tego, że
było tak przyjemnie. Więc można doświadczyć rozkoszy nie robiąc tego? Wiedziała jednak,
że kiedy ona i Jens będą naprawdę mężem i żoną tamto też będzie musiało się dokonać. On na
pewno będzie ostrożny, ale mimo wszystko Elizabeth musi znowu przejść przez to straszne,
co robił z nią Leonard. Helene mówiła, że wszyscy małżonkowie to robią, choć sama nie za
bardzo wiedziała dlaczego. No z wyjątkiem tych przypadków, kiedy chcą spłodzić dziecko.
Odgarnęła włosy z twarzy. Nie chciała już o tym myśleć. Lepiej wyobrażać sobie ślub,
przyjęcie, pyszne jedzenie, gości& wtedy wspomniała o Helene. Powinna była napisać do
przyjaciółki, odkładała to z dnia na dzień. Nie mogła po prostu napisać obojętnego listu z
wiadomością o weselu i domu. Ale prawdy też powiedzieć nie potrafiła. Poza tym bała się,
żeby list nie wpadł w niepowołane ręce. Na samą myśl, że mogłaby go przeczytać Nikoline,
przenikał ją dreszcz grozy.
Podniosła się mozolnie, postawiła stopy na podłodze, ręce oparła o blat stołu. Po
drugiej stronie izby znajdowały się schody na strych. Po tamtym pierwszym epizodzie, nie
słyszała żadnych głosów, nie widziała żadnych znaków obecnych upiorów. Szczerze mówiąc,
dawno zapomniała o całej sprawie, może tamto to był protest przeciwko temu, że ktoś się
zamierza tu wprowadzić, ale teraz ich obecność została zaakceptowana? Zmęczona otarła
twarz. Własne myśli wydały jej się śmieszne. Człowiek przy zdrowych zmysłach nie
zastanawiała się nad takimi rzeczami, to pewne.
Przestawiła jeden z talerzy i przyglądała się nakrytemu już stołowi. Nie było pięknego
serwisu Ragny tylko mieszanina tego, co zastali w Dalen i naczyń ojca. nie było też lnianych
obrusów ani srebrnych sztućców, jak marzyła, ale zrobiła, co mogła. Obrus w każdym razie
był. Pożyczony z wyprawnej skrzynki matki. I świece stały na stole. Gotowe jedzenie czekało
w spiżarni. Trzeba tylko napalić w piecu, jak wrócą z kościoła i odgrzać. Będzie dziewięcioro
gości, wszyscy mieszkańcy wsi. Zrobi się ciasno, ale jakoś się pomieszczą.
25
Właściwie to nie chciałam dużego wesela, próbowała się pocieszać, ale dobrze
wiedziała, że to nieprawda. W każdym razie miała nadzieję na trochę więcej niż to tutaj.
Wstała powoli, podeszła do pieca i rozkoszowała się ciepłem dogasającego ognia.
robiło się pózno, powinna wracać do domu i jakoś załagodzić dzisiejszy wybuch złości, ale
tyle ma ostatnio zmartwień&
Maria dziubała łyżką wieczorną kasze, ugotowaną na wozie. Mleko i inne przysmaki
odkładali na wesele.
- No jedz, Maria  powiedziała. Mała włożyła do ust sporą grudkę szarej kaszy i żuła
ją strasznie długo. Wyraznie zbierało jej się na wymioty. Elizabeth zrobiło się żal siostry.
Chciała powiedzieć, żeby wypluła tę kaszę, ale to przecież grzech narzekać na jedzenie.
- Już nie mogę. Brzuch mnie boli  zawodziła Maria.
Andres przez chwilę spoglądał to na jedną, to na drugą córkę.
- Idz do alkierza i połóż się, Mario.
Wtedy złość dosłownie chwyciła Elizabeth za gardło.
Uderzyła łyżką w stół i wrzasnęła:
- Co, twoim zdaniem, wyrośnie z małej, jak będziesz się z nią tak cackał? Ona już nie
jest dzieckiem w końcu ma sześć lat! Zanim ojciec zdołał powiedzieć coś na swoją obronę,
chwyciła chustkę i pobiegła do Dalen. Wysiłek ją wyczerpał i złość po drodze wyparowała.
Ledwo była w stanie rozpalić ogień, żeby wysuszyć buty i pończochy. Potem już tylko
siedziała, pogrążona w myślach.
Teraz włożyła suche już pończochy, sprawdziła, czy, ogień wygasł i wyszła wolno na
dwór. Chwilę stała przy narożniku domu i wodziła wzrokiem po ośnieżonych polach i
zagrodach, rozłożonych poniżej. W oknach Heimly wciąż się świeciło. Ciekawe, co robi
Jens? Czy jest również zdenerwowany i spięty jak ona? Czy jego nowy garnitur wisi na
gwozdziu gotowy do włożenia? Uśmiechnęła się i ruszyła w drogę. Znieg był mokry,
rozkisły, raz po raz zapadała się głęboko. Wkrótce maj. Wiosna! Nowe życie, młoda trwa,
ptasie pisklęta, ciepło. Maleńkie zdzbło radości wykiełkowało w jej duszy. Szła dalej dużo
lżejszym krokiem.
Domownicy jeszcze nie spali, choć Maria włożyła już nocną koszulę. Siedziała teraz
przy piecu na ojcowym okryciu ze skór i bawiła się muszlami. Miały przedstawiać krowy,
kozy, kury, i inne domowe zwierzęta. Ojciec naprawiał sieci. Uśmiechnął się, kiedy
Elizabeth weszła.
- O, jesteś. Zaczynaliśmy się już o ciebie niepokoić.
Elizabeth powiesiła chustkę na gwozdziu.
- Byłam w Dalen, żeby zobaczyć, czy wszystko na jutro gotowe  odparła, siadając
obok Marii.
- Bawisz się w gospodarstwo?  spytała.
- Tak, jak wyjdę za mąż, to będę miała taki wielki dwór  odparła Maria, wskazując
swoje zwierzęta z muszli.  I co najmniej tak miłego męża jak Jens.
Elizabeth była wzruszona słowami siostry i potargała jej włosy.
- Przepraszam, że byłam dla ciebie niedobra, mała Mario  szepnęła. Dziecko
spojrzało na nią.
- Nie musisz nazywać mnie  mała , bo teraz jestem duża. Od jurta to ja będę w tym
domu gospodynią  odparła z ważną miną.
Elizabeth musiała udać, że kaszle, żeby powstrzymać śmiech. Potem wzięła kościany
grzebień, leżący na podłodze i zaczęła rozczesywać siostrze włosy.
- Wiesz co, Elizabeth? Jak cię tak długo nie było, to myślałam, że smok cię porwał.
Au, szarpiesz!
26
- Przepraszam.  Elizabeth rozczesała splątane włosy i zaczęła zaplatać warkocze. 
To musiałoby być jednak huldra, bo smoki żyją na brzegi i w morzu  odparła.
Maria nie słuchała.
- Och, tato, nie mógłbyś opowiedzieć o smoku? Opowiedz jak wrzeszczał: trup, trup, a [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl