[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kobiety nie chcą uprzejmości. A już na pewno nie Cleone.
Oczekują, że mężczyzna zachowa się jak brutal.
- Brutal?
- Może niezupełnie. Lubią po prostu czuć, że on nie
zniesie żadnych dąsów i fochów. Och, oczywiście życzą
sobie, by traktować je Å‚agodnie. O to możesz siÄ™ nie oba­
wiać. Ale chcÄ… też poczuć siÄ™ bezradne. WolÄ…, by ktoÅ› ni­
mi kierowaÅ‚. Przynajmniej wiÄ™kszość z nich. Kiedy ca­
łujesz koniuszki palców Cleone i obchodzisz się z nią,
jakby była z porcelany, ona myśli, że nie jesteś mężczyzną
i że ci na niej nie zależy.
- To niemożliwe! Ona...
- Ona o tym, rzecz jasna, nie wie, ale to prawda. Po-
210
sÅ‚uchaj mojej rady, Philipie, i obstawaj mocno przy swo­
im. Nie bądz jednak zbyt małostkowy.
- Wszystko to piękne, ale ona mnie nie kocha.
- Och, niech cię diabli! - Lady Malmerstoke straciła
cierpliwość. - Męczysz mnie, Philipie. Rób, co uważasz za
stosowne, ale nie miej do mnie pretensji, jeÅ›li wszystko pój­
dzie na opak. Jeżeli rozgniewałeś Cleone, gotowa popełnić
jakieś głupstwo. Pamiętaj chłopcze, że cię ostrzegałam. O,
a oto nadchodzi nasz James. WyglÄ…da jak naburmuszony
niedzwiedz. James, mój poczciwcze, zostawiÅ‚am chustecz­
kę w drugim pokoju. Możesz mi ją przynieść, proszę? Tam,
za tą kotarą. A teraz idzcie już obaj.
Philip ujÄ…Å‚ Jamesa pod ramiÄ™.
- Reasumując, zostaliśmy odprawieni. Chodz, Jamie,
znajdziemy lady Sally chusteczkÄ™.
W zacisznym saloniku Cleone grała w kości z sir De-
rykiem, oddając się z zapałem temu mało dziewczęcemu
zajęciu. Przegrała już swoją różę przy staniku i Brender-
by próbowaÅ‚ wÅ‚aÅ›nie odpiąć szpilkÄ™, która jÄ… przytrzy­
mywała. Kiedy to mu się nie udało, złapał mocno za
łodyżkę i Odłamał pąsowy kwiat. Niestety, wraz z różą
chwycił cienką błękitną wstążkę z wisiorkiem. Wstążka
pękła, a ozdóbka potoczyła się po podłodze.
Cleone, która byÅ‚a zmÄ™czona i zirytowana, poderwa­
ła się z krzesła.
- Ojej, mój wisiorek! - Zaczęła gorączkowo szukać go
na podłodze.
Zaskoczony jej gorliwoÅ›ciÄ…, Brenderby uklÄ…kÅ‚ i zna­
lazł wisiorek w tej samej chwili, kiedy i Cleone go zoba-
211
czyÅ‚a. WstaÅ‚ z klÄ™czek i już miaÅ‚ jej go zwrócić, gdy klas­
nęła i zażądała, by oddał go natychmiast. To rozbudziło
ciekawość sir Deryka, więc się zawahał.
- Czemu tak ci spieszno, panno Cleone? Jaki kryje siÄ™
w nim sekret?
- %7ładen. Och, proszę mi go dać, i to już!
Sir Deryk nie wypuszczał z rąk swojej zdobyczy.
- Nie tak szybko, panno Cleone. Dałbym głowę, że kryje
się w tym jakaś tajemnica. Chyba zajrzę do środka.
- Zabraniam panu! - zawołała Cleone. - Sir Deryku...
- zaczęła, ale się opanowała. - Proszę mi go oddać!
- Tak też zrobię, moja najśliczniejsza, ale najpierw
muszę zobaczyć, co jest w środku.
- Nie! Nic w nim nie ma. Nie zniosłabym tego, gdyby
pan tam zajrzał. Poza tym jest... pusty. Ja... och, proszę
mi go oddać! - Tupnęła gniewnie.
Brenderby popatrzył na Cleone łobuzersko.
- ZaÅ‚ożymy siÄ™, najsÅ‚odsza? Musi go pani ode mnie wy­
grać. - SiÄ™gnÄ…Å‚ po kubek z kośćmi. - Jeżeli mnie pani prze­
bije w tym rzucie, oddam wisiorek i nie bÄ™dÄ™ do niego zaglÄ…­
dał. Ale jeżeli pani przegra, będzie trzeba go wykupić.
- Nie rozumiem. Co pan ma na myśli?
- BÄ™dzie pani musiaÅ‚a mnie pocaÅ‚ować. Jeden uczci­
wie zarobiony pocałunek. Przyzna chyba pani, że moje
warunki nie są zbyt wygórowane.
- Nie, nie przyznam. Jak pan śmie, sir! Poza tym to
mój wisiorek. Nie ma pan do niego żadnych praw.
- Znalezione należy do znalazcy. Szanse są pół na pół
i w żadnym wypadku nie otworzę wisiorka.
212
- Ja... myślałam, że jest pan dżentelmenem.
- Bo jestem. Gdybym nim nie był, wziąłbym najpierw
nagrodÄ™, a potem wisiorek. Nikt nas tu nie widzi i nikt
nie musi się dowiedzieć.
Cleone załamała ręce.
- Umarłabym ze wstydu. Och, niech pan będzie tak
miły, sir Deryku.
- Dlaczego miałbym być miły, skoro pani nie jest? Nie
chce pani przyjąć moich warunków? Doskonale. - Wy­
konał gest, jakby chciał otworzyć wisiorek.
- Nie, nie! - wykrzyknęła Cleone. - Zrobię wszystko,
wszystko! Tylko niech go pan nie otwiera!
- Zagra pani ze mnÄ…?
Cleone wzięła głęboki oddech.
- Tak. Zagram. I nigdy więcej się do pana nie odezwę.
Sir Deryk roześmiał się.
- Och, zaÅ‚ożę siÄ™, że zmieni pani zdanie. No już. - Wy­
rzucił kości. - Potrafi mnie pani przebić?
Cleone chwyciÅ‚a kubek i potrzÄ…saÅ‚a nim dÅ‚ugo i gwaÅ‚­
townie. Zamknęła oczy. W końcu wyrzuciła kości. Bren-
derby nachylił się nad stolikiem.
- Niestety.
Otworzyła szybko oczy.
- Wygrałam? Och, wygrałam!
- Nie. Użalałem się nad panią, najśliczniejsza, a nie
nad sobą. Przegrała pani.
Na koniuszkach długich rzęs błysnęły łzy.
- Sir Deryku, niech pan będzie wielkoduszny. Ja... ja
nie chcę pana pocałować.
213
- Co? Wycofuje się pani? - drażnił się z nią sir Deryk.
- Jest pan potwornie nieuprzejmy. To mój wisiorek
i nie chcę pana pocałować. Nie chcę. Nienawidzę pana!
- To jeszcze dodaje pikanterii caÅ‚ej sytuacji, moja dro­
ga. Mam odebrać siłą wygraną?
- Cleone stłumiła szloch. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl