[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ci się niczego zorganizować, zostanę. I zajmę się tobą i Noahem.
Chciał zostać? Upłynęła ledwie doba, a ju\ do góry nogami przewrócił całe jej \ycie, myślała ze
zgrozÄ….
- Czemu tak dziwnie na mnie patrzysz? - zapytał. -Uwa\asz, \e nie potrafię pomóc?
Jego ręka le\ała na obrze\u kanapy tu\ za odkrytym karkiem Georgii. Mąciła jej zmysły.
- Nie musisz zostawać dlatego, \e czujesz się winny.
- Ju\ to mówiłaś. Zrobię to z innego powodu. Zwidrował ją badawczym wzrokiem, który ledwie
mogła znieść. Nadal jednak mu nie dowierzała.
- Powinieneś wracać do Nowego Jorku. Przecie\ nie mo\esz na dłu\ej zostawiać swej kancelarii.
- Beze mnie się nie rozleci, chocia\ przykro do tego się przyznać. - Jackson uśmiechnął się do
Georgii. - A poza tym gdy tylko dostanę się do samochodu, będę miał wszystko, co mi potrzebne
do kontaktowania się z Nowym Jorkiem. Telefon komórkowy, podręczny komputer, modem do
elektronicznej poczty i parÄ™ innych rzeczy.
- Jasne. Powinnam to wiedzieć - mruknęła. To oczywiste, \e człowiek pokroju Jacksona
Bradshawa jezdzi wyposa\ony w najnowocześniejsze techniczne urządzenia.
- Tak, powinnaś - przytaknął z uśmiechem. Poło\ył poduszkę na niskim stoliku do kawy i uło\ył
na niej chorÄ… nogÄ™ Georgii.
- Co robisz? - spytała, czując jego dłoń na obna\onej skórze. Zamiast niewygodnych spodni
miała na sobie długą, luzną spódnicę i bawełniany podkoszulek.
- Chorą nogę nale\y trzymać wysoko. Pomo\e to zmniejszyć opuchliznę. - Nie odrywając ręki,
popatrzył uwa\nie na kolano. - Jeszcze jest obrzmiałe. Jutro z samego rana powinniśmy pojechać
na prześwietlenie. Uwa\am to za konieczne.
Serdecznym spojrzeniem obrzucił Georgię, a potem zaczął masować napięte mięśnie łydki.
- Nienawidzę lekarzy - wymamrotała. Roześmiał się lekko.
- Mógłbym powiedzieć to samo. - Nie przerywał masowania nogi. Po chwili całe ciało Georgii
ogarnęło dziwne, obezwładniające uczucie. Druga dłoń Jacksona znalazła się na jej ramieniu. -
Nie martw się, ureguluję rachunek - dodał.
Ostatnia uwaga sprawiła, \e Georgia oprzytomniała skawicznie. I zaraz te\ zdjęła dłoń Jacksona
ze swojej chorej nogi.
- To nie będzie potrzebne - oświadczyła chłodno, mimo \e jej skromne ubezpieczenie nie
pokryłoby dodatkowego wydatku, na który nie mogła sobie pozwolić.
- Zobaczymy. - Jackson usiadł. Nie spuszczał z niej wzroku. - Słyszałem, \e niektórzy ludzie
pojawiają się niekiedy w naszym \yciu po to, aby... dać nam nauczkę.
- Czy\byś wkroczył w moje \ycie po to, aby nauczyć mnie, \e nie powinnam w środku nocy
otwierać drzwi nieznajomym? - zakpiła.
- Oczywiście, \e nie. - Roześmiał się na wspomnienie tamtych chwil. - Myślę, \e zjawiłem się
tutaj po to, aby nauczyć cię... łaskawszego przyjmowania pomocy.
- Aha.
Georgia zmarszczyła czoło i skrzy\owała ręce na piersiach. Przez chwilę sądziła, \e Jackson
zamierza powiedzieć coś bardziej... romantycznego.
- A czego ja mam nauczyć ciebie?  spytała. Wzruszył ramionami.
- Mo\e potrzebna mi była nauczka, abym zbyt pochopnie nie oceniał ludzi.
Wyciągnął rękę i odgarnął kosmyk włosów opadający jej na czoło.
Przełknęła nerwowo ślinę i odwróciła wzrok.
- No có\, Noah będzie szczęśliwy, kiedy usłyszy, \e zostaniesz na dłu\ej - powiedziała, chcąc
sprowadzić rozmowę na tematy bardziej neutralne.
- To zdolny dzieciak - oświadczył Jackson.
- Miło, \e tak myślisz. - Georgia obdarzyła go ciepłym uśmiechem. - Jestem tego samego zdania
- Opowiedz mi o nim. - Oparł się wygodniej na krześle, ale nie zdjął ręki z ramienia Georgii.
- Co chciałbyś wiedzieć?
- Wszystko, Musi być ci cię\ko samej go wychowywać.
- Tak. To nie jest łatwe - odparła, odruchowo ponownie sztywniejąc. - Zresztą zdajesz sobie z
tego sprawę. Wiesz o nim wszystko z raportów prywatnego detektywa, którego zatrudniłeś.
Znasz pewnie datę i miejsce urodzin Noaha, wiesz, ile wtedy wa\ył. Po co mnie teraz o to
pytasz?
Te zaczepne słowa nie wywołały na twarzy Jacksona widocznej reakcji.
- Zasłu\yłem na takie potraktowanie-odparł po dłu\szej chwili milczenia. Głaskał ramię Georgii,
rozpraszając jej narastającą złość. - Masz rację, znam podstawowe fakty, ale chcę usłyszeć o
nich z twoich ust. Z raportu wynika, \e opuściłaś dom mając zaledwie... siedemnaście lat? -
pytającym wzrokiem spojrzał na Georgię. - Dlaczego?
Nawet po tylu latach było jej trudno to wyjaśnić. Zwłaszcza człowiekowi pokroju Jacksona,
\yjącemu od dziecka w luksusowych warunkach. A w ogóle dlaczego miałaby o sobie opo-
wiadać? Z jej strony nie nale\ały mu się \adne wyjaśnienia.
Ale kiedy w jego oczach ujrzała serdeczność i szczerą troskę, stopniała jej złość.
- Kiedy zaszłam w cią\ę, ojciec wyrzucił mnie z domu. Był człowiekiem niezwykle surowym i
zale\ało mu na pozorach. Nasza rodzina musiała być zawsze bez jednej skazy. Nawet zabronił
nam, małym dzieciom, płakać na pogrzebie mamy.
Jackson wyglądał na zszokowanego.
- Ile miałaś lat, kiedy umarła ci matka? - zapytał.
- Dziesięć, a Faith zaledwie osiem - odparła. - Po śmierci \ony ojciec zrobił się zły na cały świat
Ze smutku lub mo\e dlatego, \e przypominałyśmy mu mamę, odsunął się od nas całkowicie. I
kiedy dowiedziałam się, \e jestem w cią\y, bałam się do tego przyznać, ale musiałam. Nie było
innego wyjścia. - Georgia odetchnęła głęboko. - Ojciec zachował się tak, jak przypuszczałam.
- Był zły na ciebie?
- Ogromnie. A\ trudno to opisać. Nie chciał słuchać \adnych wyjaśnień. Azy ani błagania nie
robiły na nim wra\enia.
- Chyba chciał wiedzieć, kto jest ojcem dziecka - wtrącił Jackson. - Porozmawiać z jego
rodzinÄ…...
- Och, świetnie wiedział, \e chodzi o Paula Henleya, chłopaka, z którym chodziłam. Ale ojciec
całą winę przypisywał wyłącznie mnie, tak jakbym to ja sama sprawiła, \e zaszłam w cią\ę - z
krótkim, nerwowym śmiechem dodała Georgia.
- A chłopak? Jego rodzina? Czy nie mogli ci pomóc?
- Nie uzyskawszy wsparcia ojca, poszłam do Paula. Ale on nie wiedział, co robić, i nie chciał
rozmawiać z rodzicami. A ja byłam wówczas zbyt wystraszona, aby w pojedynkę stawić im
czoło. Jestem pewna, \e rodzice Paula zachowaliby się podobnie jak on.
- To znaczy?
- Dał mi pięćset dolarów i poradził, \ebym nie wikłała się w macierzyństwo, dopóki nie skończę
szkoły średniej.
- Okropny typek - mruknął Jackson. W jego oczach pojawiła się złość. Tak mocno zacisnął
wargi, \e utworzyły wąską linię. - Co wtedy zrobiłaś?
- Wzięłam pieniądze i opuściłam miasto.
Georgia prawie nigdy nie mówiła a\ tyle o sobie i była zdziwiona, \e w rozmowie z Jacksonem
idzie jej tak gładko. Największe własne sekrety wyjawiała prawie obcemu człowiekowi. Sądziła,
\e nu\y go historia jej \ycia. Byłoby jeszcze gorzej, gdyby uznał, \e chce wzbudzić w nim
sympatiÄ™.
- Dokąd pojechałaś? Jak udało ci się prze\yć a\ do rozwiązania za te marne pieniądze?
- Dotarłam autostopem do Nowego Orleanu. Moja mama miała siostrę o imieniu Ellen. Po
śmierci mamy między nią a moim ojcem doszło do kłótni, zerwaliśmy wszelkie kontakty, tak\e z
innymi krewnymi. Ale ja odszukałam ciocię Ellen. Była zadowolona, \e mnie widzi. śyła
samotnie, nigdy nie wyszła za mą\. Miała dobrą pracę i zgodziła się dawać mi utrzymanie
dopóty, dopóki nie stanę na nogi. - Georgia zamilkła. Odetchnęła głęboko. Mogłaby jeszcze
mówić dłu\ej, ale uznała, \e i tak Jackson usłyszał zbyt wiele. - Gdyby nie ona, nie byłoby tutaj
ani mnie, ani Noaha - dodała po namyśle. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • /1.php") ?>