[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z niego żadnego pożytku. Rozumiem, że specjalista od wyceny, pełniący ważną funkcją
w Bractwie, bez trudu dostałby się na Gwiezdne Wrota. Może ty mógłbyś zagrać jego
rolę?  urwał i zachmurzył się.
 Nie  powiedział po chwili  jeśli zamordowano go na zlecenie Bractwa, to
zorientujÄ… siÄ™ natychmiast.
Po krótkim namyśle doszedłem do wniosku, że nie jest to wcale takie pewne.
Mój ojciec był już na emeryturze. Co prawda od czasu do czasu odwiedzali go ludzie
z Bractwa, a jeden z tych gości okazał się być kapitanem statku należącego do Bractwa,
który potem zarządził przesłuchanie mnie w związku ze sprawą kamieni nicości. Jern
z pewnością został zabity na rozkaz Bractwa za to, że miał u siebie taki kamień, którego
zresztą nie udało się zbrodniarzom znalezć. Ale gdyby założyć, że bandyci pozostawili
na miejscu zbrodni ciało, w którym kołatała się jeszcze iskra życia? Pogrzebem zajęła się
najbliższa rodzina, lecz przecież był to znany sposób na oszukanie zabójców. A na słabo
zaludnionej planecie, na której się osiedlił, nie mogli oni prowadzić zbyt drobiazgowych
dochodzeń, obawiając się wykrycia.
Tak więc Hywel Jern zmartwychwstał, być może ukradkiem opuścił swą planetę...
Istniało wiele technik medycznych, umożliwiających zmianę wyglądu. Nie, to nie było
dobre wyjście. Hywel musiał wyglądać dokładnie tak samo, jak kiedyś, żeby wpuszczono
go na Gwiezdne Wrota. Raz jeszcze pomyślałem, że plan, który błyskawicznie rozwijał
się w mojej głowie, jest zupełnie bezsensowny i powinienem go odrzucić. Nie
potrafiłem się jednak na to zdobyć. Musiałem upodobnić się do Hywela Jerna. Taka
mistyfikacja na pewno byłaby trudna do rozszyfrowania. Nasi przeciwnicy z pewnością
nie spodziewali się, że ktoś chciałby odgrywać rolę od dawna nieżyjącego człowieka,
który w dodatku został zabity na zlecenie Bractwa. Podając się za ojca, miałem nawet
większe szansę dotarcia do dostojników z Gwiezdnych Wrót. Jeśli można było wierzyć
plotkom, istniała cicha rywalizacja między nimi a dostojnikami z centralnych struktur
Bractwa. Ci pierwsi zapewne chętnie przyjęliby uciekiniera i wykorzystali do własnych
celów, mimo że władze organizacji skazały go na banicję. W końcu przebywając w ich
stacji, byłby właściwie więzniem, którego mogliby całkowicie kontrolować.
96
A zatem... Hywel Jern, uciekający przed Patrolem. W gruncie rzeczy była to
prawda. Dopóki miałem kamień nicości, stanowiłem cenny łup dla obu głównych
sił w galaktyce. Kamień nicości  znów wróciłem do niego myślami. Dotychczas nie
zrobiłem żadnego użytku z egzemplarza, który nosiłem przy sobie. Nie próbowałem
nawet wykorzystać go do zwiększenia mocy silników  Wendwinda , chociaż razem
z Eetem odkryliśmy, że istnieje taka możliwość. Od dnia, kiedy oglądałem go po
raz ostami, minęły całe tygodnie. Co pewien czas tylko dotykałem ręką pasa, żeby
sprawdzić, czy wciąż jest na swoim miejscu.
Najdrobniejsza wzmianka o kamieniu mogła ściągnąć mi na kark ludzi Bractwa
i spowodować zerwanie niepewnego, ale chyba wciąż obowiązującego zawieszenia
broni między mną a Patrolem, który mógł coś podejrzewać, ale nie mógł być pewien.
Nie, nie zamierzałem w żadnym wypadku wykorzystywać kamienia nicości w próbach
dostania się do pirackiej kryjówki. Lepiej było wrócić do pomysłu z Hywelem. Ojciec
nigdy nie odwiedził Gwiezdnych Wrót, nie miałem co do tego żadnych wątpliwości. Nie
musiałbym się więc wykazywać znajomością jakiejkolwiek części stacji. Eet zaś, dzięki
swym telepatycznym zdolnościom, mógł mnie na bieżąco informować, co powinienem
wiedzieć.
Jednak czy byłbym w stanie udawać Hywela tyle czasu, ile prawdopodobnie
zajmie nam odszukanie pirackiego łupu? Pamiętna blizna na mojej twarzy znikła po
kilku godzinach, a iluzja Obcego stworzona z myślą o Lylestane działała jeszcze krócej.
Tutaj być może musiałbym zmienić wygląd nawet na kilka dni i w tym czasie nie
mógłbym sobie pozwolić na chwilę roztargnienia.
 Nie, nie potrafię tego zrobić  powiedziałem Eetowi, wiedząc, że tylko on
jeden z całej trójki przewiduje podjęcie przeze mnie negatywnej decyzji i przygotowuje
argumenty, żeby mnie od niej odwieść.
 Ty również nie dałbyś rady  ciągnąłem  nie zdołałbyś sprawić, żeby
złudzenie utrzymało się tak długo.
 Temu nie mogę zaprzeczyć  przyznał.
 A zatem to niemożliwe.
Eet przybrał tę wyniosłą minę, którą w jego bogatym repertuarze uważałem
za najbardziej irytującą. Nieodmiennie wyprowadzała mnie z równowagi, chociaż
wielokrotnie obiecywałem sobie, że następnym razem nie zdoła mnie sprowokować.
 Zauważyłem  zaczął  że mało, bardzo mało jest rzeczy niemożliwych,
kiedy zna się wszystkie fakty i podda je drobiazgowej analizie. Twój wyczyn z blizną
był udany  oczywiście jak na istotę twojego gatunku, czyli istotę ograniczoną.
Zamieniając się w kosmitę na Lylestane, poradziłeś sobie jeszcze lepiej. Nie widzę
powodu, dla którego nie miałbyś...
 Nie potrafię sprawić, żeby iluzja utrzymała się wystarczająco długo!
 krzyknąłem, w nadziei, że ta zdecydowana odpowiedz rozproszy moje własne
wątpliwości i zlikwiduje delikatną presję, jaką wywierali na mnie dwaj towarzysze
obdarzeni przez naturę telepatycznymi zdolnościami.
97
 Zobaczymy  odpowiedział wymijająco Eet  ale na razie nasz przyjaciel
potrzebuje wypoczynku.
Zauważyłem, że Zakathanin rzeczywiście opadł na posłanie i przymknął oczy.
Wyglądał na całkiem wyczerpanego. Przy pomocy Ryzka poprawiłem mu posłanie,
a potem poszedłem do swojej kabiny.
Rzuciłem się na koję. Nie zdołałem jednak odpędzić natrętnych myśli. Mimo
woli wciąż zastanawiałem się, jak poradzić sobie z pozornie nierozwiązywalnym
problemem. Gapiąc się w sufit, starałem się podejść do sprawy z logicznego punktu
widzenia. Hywel Jern mógł zostać wpuszczony na Gwiezdne Wrota. Używając sztuczki,
którą pokazał mi Eet, mogłem stać się Hywelem Jernem. Ale wysiłek, włożony w ciągłe
podtrzymywanie iluzji, wyczerpałby i mnie, i mojego towarzysza. Ja zaś potrzebowałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl