[ Pobierz całość w formacie PDF ]

działam, że tak. I na tym skończyła się cała rozmowa
na ten temat.
- To świetnie. Dyskrecja jest podstawą naszego
działania.
Julia popatrzyła na Cole'a.
- Nie mogłam się ciebie doczekać.
- Ja też dużo o tobie myślałem.
- To dobry znak. Nie trzymaj mnie dłużej w niepe-
wności. Powiedz wreszcie, proszę, co wymyśliłeś.
Teraz wzrok Cole'a spoczÄ…Å‚ na twarzy Julii.
- Mój plan jest prosty. Tak prosty, że może mieć
szanse powodzenia. Będzie jednak wymagał sporo
zachodu i wyrzeczeń zwłaszcza od ciebie.
- Przecież wiesz, że zgodzę się na wszystko.
- Także na małżeństwo? - Cole uśmiechnął się
lekko.
- Na małżeństwo? - powtórzyła zaskoczona Julia.
- Czyje? Masz na myśli... nasze?
Skinął głową.
- Po co?
S
R
- To jedyny sposób, abym wraz z tobą mógł jechać
do Sumaru i dostać się do Zary.
- Sądzisz, że Kasim mnie do niej dopuści?
- Jest spore prawdopodobieństwo, że pozwoli ci
odwiedzić dziecko, W czasie operacji lub rekonwale-
scenci. Oczywiście, zrobi to wyłącznie dla dobra
małej.
- Cole, twoja propozycja jest szokujÄ…ca. Nie wiem,
co powiedzieć. Zupełnie mnie zaskoczyłeś.
- Musisz jednak przyznać, że pomysł jest sen-
sowny.
- Chyba... tak. - Julia powzięła decyzję. - Jeśli na-
prawdę uważasz, że nasze fikcyjne małżeństwo jest
niezbędne, masz na nie moją zgodę.
- Pamiętaj jednak, że w żadnym razie nasz związek
nie może wyglądać na fikcyjny. Zaprzepaścilibyśmy
szansę. Jeżeli Kasim pozwoli ci przyjechać do Sumaru,
a ty powiesz mu, że chcesz zabrać ze sobą męża, ten
podejrzliwy facet natychmiast każe sprawdzić, czy
rzeczywiście nim jestem. Będzie węszył wokół nas.
Przekupi kelnerów, hotelowych portierów i pokojó-
wki, a także twoją gospodynię. Będzie chciał poznać
wszystkie, nawet najbardziej intymne szczegóły nasze-
go pożycia, żeby się przekonać, czy małżeństwo jest
prawdziwe.
- Wiesz przecież, że zależy mi na odzyskaniu
dziecka. ZrobiÄ™ wszystko, czego zechcesz.
- Jeszcze nigdy nie zmuszałem kobiety, żeby spała
ze mną. I nadal tego nie zrobię. - Cole wzruszył
ramionami.
- Widzę, że jesteś rozczarowany. Spodziewałeś się
z mojej strony innej reakcji.
Ważył starannie słowa:
- Chyba tak. Większej spontaniczności.
S
R
- Miałeś nadzieję, że nasz związek przerodzi się
w coÅ› trwalszego.
- Wiesz doskonale, że mi się podobasz - odparł
szczerze. - Myśl o małżeństwie z tobą jest pociągająca.
- Uśmiechnął się. - Może dlatego, że będzie to układ
bezpieczny.
- Same korzyści, żadnych zobowiązań? - spytała
Julia.
- Aha - przytaknÄ…Å‚ Cole. - CoÅ› w tym rodzaju.
- Ty też mi się podobasz - wyznała. - Ale teraz
liczy się tylko Zara. %7ładen poważny związek z męż-
czyznÄ… nie wchodzi w rachubÄ™.
- Mamy wspólny cel. A to najważniejsze.
- Wspólny?
- Tak. Chcę, abyś odzyskała Zarę. Zaczęło mi na
tym zależeć.
Oczy Julii wypełniły się łzami. Ogarnęła ją fala
wdzięczności dla tego prawie nieznajomego mężczyz-
ny. Ujęła rękę Cole'a.
- Zacznijmy od przyzwoitych, aczkolwiek krótkich
zaręczyn - powiedział nieco szorstkim tonem. - Sięgnął
do kieszeni i wyjął aksamitne, malutkie pudełko. - Mu-
siałem zdać się na własny gust, bo nie znam twojego.
Kupiłem go w Nowym Jorku. - Otworzył wieczko pu-
dełka.
Oczom Julii ukazał się duży, piękny brylant w klasy-
cznej, prostej oprawie.
- Och! - wykrzyknęła zaskoczona. - Jest śliczny...
Cole wsunął jej pierścionek na palec.
- Chyba za bardzo rzuca się w oczy - powiedziała
z wahaniem, lecz szybko się poprawiła: - Nie, masz
rację, jest świetny. Każdy zwróci na niego uwagę,
a o to nam przecież chodzi, prawda? Zwrócę ci
pieniÄ…dze.
- Nie trzeba.
S
R
- Cole, nie możesz przecież ponosić aż tak dużych
wydatków.
- Nie szkodzi. Sama będziesz miała znacznie więk-
sze. A ponadto spodziewam siÄ™ odpowiedniej rekom-
pensaty.
- To oczywiste.
- Szkoda marnować czas. Może więc przejdzmy od
razu do konkretów - zaproponował. - Głos Cole'a
brzmiał teraz rzeczowo. - Zaręczyny ogłosimy pub-
licznie. Z pompÄ…. Z wszystkimi szykanami i anonsami
w kronikach towarzyskich. Co najmniej raz pojedzie-
my do Kentucky i odwiedzimy mojÄ… szacownÄ… rodzi-
nÄ™. I zaraz potem siÄ™ pobierzemy.
- Gdzie będziemy mieszkać? - spytała Julia.
- Na zmianÄ™. Tutaj i w Kentucky. Z wypadami do
Nowego Jorku.
- To brzmi sensownie.
- Julio, twój prawnik zechce sporządzić kontrakt
przedmałżeński. Zachowamy oboje to, co przed ślu-
bem do każdego z nas należało. Na początku misji
na mój zagraniczny rachunek przekażesz pół miliona [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl