[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dokładnie w tej chwili rozlega się grzmot, tak głośny, że kilkoro ludzi za
nami krzyczy ze strachu, a ja podskakuję na piętnaście centymetrów,
łapiąc się za serce. Ląduję na podłodze i słyszę chlupotanie w butach.
- Jezus Maria! - krzyczÄ™.
- Cóż, powodzenia - mówi Henry. - Chociaż wydaje mi się, że tu będzie ci
lepiej niż na zewnątrz. - Znów flirtuje!
Patrzę mu prosto w oczy i nagle czuję się, jakbym ugrzęzła w jednym z
odcinków uwielbianej przez Katie Ulicy Sezamkowej. W tym, w którym
Wielki Ptak raz po raz wali głową w mur, ponieważ nie może zrozumieć,
że powinien go ominąć, zamiast próbować przez niego przejść. Tyle że
teraz to ja jestem Wielkim Ptakiem, a mur zamyka się wokół mnie. Nie
mam dokÄ…d uciec.
- W porządku - mówię z ociąganiem, tuż przed tym jak z zewnątrz
dobiega kolejny paraliżujący huk. - Załatwianie spraw może zaczekać. -
Ale głos w mojej głowie woła: Nie! Uciekaj! Uciekaj tak szybko, jak się
da, niech cholera wezmie grzmoty i błyskawice! Musisz. Już. Iść.
Henry mierzy mnie wzrokiem i mówi:
- Nie podpowiadaj mi, niech zgadnę, na co masz ochotę. Już wiem:
herbata z mlekiem i przyprawami.
Wytrąca mnie z równowagi i nie jestem już w stanie choćby pomyśleć o
wyjściu stąd. Ma rację. Trafił w sedno. Nic o mnie nie wie, a wydaje się,
jakby wiedział bardzo wiele.
Siadamy przy stoliku z przodu sali. Henry składa swój egzemplarz  New
York Timesa", przesuwając palcami po zagięciach, aż gazeta leży na stole
zupełnie płasko - tak samo jak będzie to robił w każdy weekend przez
następne siedem lat naszego życia -a ja staram się ignorować panikę
spowodowaną tym znajomym widokiem. Następnie palcami przeczesuje
włosy, jak zawsze gdy jest zdenerwowany, a we mnie coś się otwiera,
jakaś maleńka część, która zdawała się uśpiona, a teraz jest gotowa na
spotkanie wiosny.
Z drugiej strony cały czas powtarzam sobie, że to wszystko na pewno zle
się skończy. Musisz. Już. Iść!
- No więc Jillian, oto co o tobie wiem - mówi Henry, sącząc podwójne
espresso. - Pracujesz nad kampaniÄ… dla Coke. Jezdzisz autobusem. Masz
chłopaka, którego z tego, co się zdążyłem zorientować, raczej nie ma
nigdzie w pobliżu. Wygląda na to, że lubisz biegać. I... - milknie na
chwilę i przekrzywia głowę, zastanawiając się, co powiedzieć -
wyglądasz uroczo, nawet kiedy przypominasz zmokłą kurę. - Uśmiecha
się triumfująco, a ja zagryzam wargę, by nie zrobić tego samego.
- Wszystko się zgadza - mówię, po czym dodaję: - Tyle że mój chłopak
jest jak najbardziej w pobliżu.
- Zapamiętam - odpowiada. - No więc co jeszcze powinienem o tobie
wiedzieć?
- To mniej więcej wszystko - śmieję się. - Choć w takim skrócie
wyglądam na ciekawszą osobę, niż jestem w rzeczywistości. -
Uświadamiam sobie, że to prawda. Ja z przeszłości wcale nie różnię się
od siebie z przyszłości. Obie wiedziemy przewidywalne, nudne życie,
które można by obwiązać wstążką, wsadzić pod łóżko i zapomnieć o nim,
aż ktoś natknie się na nie przypadkiem podczas sprzątania.
Henry patrzy mi w oczy, po czym nagle poważnieje.
- Nie wierzę, że nie masz już nic w zanadrzu.
- Tak siÄ™ czujÄ™. - Wzruszam ramionami. Przypominam sobie, dokÄ…d
niedawno zaniosły mnie nogi. Niewiele myśląc, dodaję: -Jest jeszcze
jedno. Matka porzuciła mnie, gdy miałam dziewięć lat, a teraz chce na
nowo pojawić się w moim życiu.
Sama jestem tak zaskoczona własnym wyznaniem, że robię wielkie oczy i
natychmiast zaczynam żałować swoich słów. Coś we mnie krzyczy:
Czyżbyś była wariatką, która zwierza się na pierwszej randce?
Postrachem facetów, czyli dziewczyną, która nie potrafi się zamknąć?
Następnie przypominam sobie, że to przecież nie jest randka, zirytowana,
że choć przez chwilę tak myślałam. Mieszam herbatę z nadzieją, że Henry
nic nie zauważył. Z lewego koniuszka ust spływa mi mikroskopijna
kropelka śliny. Wycieram ją wierzchem dłoni.
Jednak Henryego nie odrzuca ani moje intymne wyznanie, ani dalekie od
ideału zachowanie przy stole. Marszczy brwi i patrzy na mnie ze
współczuciem.
- Przykro mi. Pewnie siÄ™ boisz.
Mam ochotę przeskoczyć bordową pluszową sofę i objąć go, przytulić tak
mocno, by poczuć na policzku jego baczki. Ponieważ przez cały ten czas
nikt - ani Megan, ani Jack, ani ojciec, ani nawet ja sama - nie trafił w
sedno i nie podkreślił tego, co w całej sprawie było najstraszniejsze.
Tego, że powrót matki do mojego życia jest nie tylko stresujący i
wykańczający emocjonalnie, lecz przede wszystkim przeraża mnie, tak
jak nic nigdy mnie nie przerażało. A to dlatego, że odkrycie prawdziwego
powodu jej odejścia może być gorsze niż niewiedza na ten temat, a teraz
mam szansę poznać prawdę i strach jest niemal paraliżujący.
I oto nagle opowiadam mu całą historię: o tym, jak matka zostawiła nas w
pewien chłodny wiosenny poranek i jak równie niespodziewanie wróciła,
oraz że czuję się, jak oddział piechoty bez ostrzeżenia zaatakowany [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl