[ Pobierz całość w formacie PDF ]
utratą był zbyt silny.
97
SR
- Jest dopiero jedenasta. Na pewno jest bardzo zajęty pracą.
Może wszystko nie jest tak poważne, jak sądzisz?
Jej optymizm spotkał się z jawną drwiną ze strony Sally.
- Masz wysoką temperaturę. Jeśli Jack nie zajmie się Charlotte
teraz, kiedy jesteś chora, możesz o nim zapomnieć - stwierdziła nie
znoszącym sprzeciwu tonem. - Być może karmienie butelką okaże
się niezbędne. A to oznacza kolejne zakupy. Jack będzie miał wielkie
pole do popisu. Daj mi jego numer.
Nina poczuła, że kręci się jej w głowie. Była zbyt słaba, by
wszystkiemu podołać. Sally miała rację. Jeśli Jack jej teraz nie
pomoże, ich wspólna przyszłość stanie pod wielkim znakiem
zapytania. Podała Sally jego numer telefonu, a ona natychmiast go
wykręciła.
- Jack, mówi Sally. Słuchaj mnie. Jadę z Niną do lekarza. Ma
gorączkę i bolą ją piersi. Być może będzie musiała zostać w szpitalu.
- Szpital! - jęknęła Nina, z każdą chwilą widząc swoją przyszłość
w coraz czarniejszych barwach.
Sally zignorowała jej okrzyk pełen rozpaczy.
- Możesz się zająć Charlotte?
- Powiedz mi, co mam robić - usłyszała w odpowiedzi.
- Idz do apteki i kup wszystko, co jest potrzebne do karmienia
niemowlaka. Mleko w proszku, butelki, smoczki, płyn do sterylizacji i
tak dalej. Farmaceuta ci pomoże. Następne karmienie wypada o
drugiej, ale może chcieć jeść wcześniej.
- Już jadę.
- Poczekaj. Gdyby się okazało, że Nina musi zostać w szpitalu,
zajmiesz siÄ™ Charlotte?
- Jasne. Wezmę ją do siebie. Ninę także, jeśli lekarz pozwoli jej
wrócić do domu. Zaopiekuję się obydwiema.
- Na pewno dasz sobie radÄ™?
- To przecież moja rodzina. Dziękuję, że dałaś mi znać, Sally.
- W mieszkaniu Niny jest moja sekretarka. Gdy będę coś
wiedziała, zostawię u niej wiadomość.
- Pojadę tam, gdy tylko kupię cały ekwipunek dla Charlotte.
98
SR
- Dobrze. W takim razie do zobaczenia.
Charlotte. Powiedział o niej Charlotte. To dobry znak, pocieszała
się Nina. I sposób, w jaki wyraził się o nich. Moja rodzina... Jack miał
dobre intencje. Nie wiedziała, dlaczego płacze, ale nawet nie
próbowała zatamować płynących po policzkach łez.
- Ten facet całkiem niezle się spisuje, Nina - stwierdziła
Sally, wjeżdżając swoim BMW na parking obok przychodni. - Ma
serce na miejscu. Widziałam już niejednego w takiej podbramkowej
sytuacji i muszę ci powiedzieć, że Jack spokojnie mógłby starać się o
miano najlepszego z nich.
- Dzięki, Sally. - Nina z trudem wydobywała z siebie słowa.
%7łałowała, że od razu nie poradziła się Sally, wtedy, kiedy jej
problemy z piersiami dopiero się zaczynały. Być może nie
doprowadziłaby się do tak ciężkiego stanu.
- A teraz idziemy do lekarza.
Nina nie miała już na nic wpływu. Los znów z niej zadrwił. Teraz
wszystko zależało od Jacka. Jeśli zechce, wszystko skończy się
dobrze.
Oby tylko znalazł w sobie wystarczająco dużo dobrej woli.
99
SR
ROZDZIAA SZESNASTY
Charlie darła się wniebogłosy i nie miała zamiaru słuchać tego, co
tata miał jej do powiedzenia. Jack nosił ją po pokoju, poklepując
lekko po pleckach, ale bez rezultatu. Najwyrazniej nic nie było w
stanie jej uciszyć. Kiedy zadzwonił telefon, rzucił się, by go odebrać.
Miał nadzieję dowiedzieć się czegoś o Ninie i spytać, co robić z małą.
Podał dziecko sekretarce Sally i polecił jej, żeby poszła do sypialni
i zamknęła za sobą drzwi.
- Nie chcę, żeby Nina usłyszała, że dziecko płacze. Pospiesz się!
Podniósł słuchawkę, jak tylko zamknęły się za nią drzwi.
- Tu Jack. Jak się czuje Nina? - spytał niecierpliwie.
- Najgorszy z możliwych scenariuszy. Zrobił jej się ropień piersi.
Dostała dożylnie antybiotyk i lekarz zamówił jej miejsce w Royal
North Shore Hospital. Zaraz tam jedziemy. Jeszcze dziÅ› majÄ…
zobaczyć chirurg.
- Chirurg? - Jack zaniepokoił się nie na żarty.
- Nic strasznego. Trzeba naciąć ropień i założyć sączek. Nina
będzie do tego zabiegu uśpiona.
- Dopiero od tego się rozchoruje - powiedział zmartwiony i zły,
że nie może ulżyć jej cierpieniom.
- Jest naprawdę ciężko chora. Będzie musiała zostać w szpitalu
przez kilka dni. Dostałeś wszystko dla Charlotte?
Dopiero teraz w pełni dotarła do niego cała groza sytuacji. Nina
jest w szpitalu, a on ma zostać sam na sam z córką. Nie przez godzinę
czy dwie, ale przez kilka dni! I nocy! Nina w niczym mu nie pomoże.
On sam ponosi całą odpowiedzialność. Z trudem opanował panikę,
która go ogarnęła. Czyż nie mówił, że nie pozwoli, aby pokonał go
taki mały dzieciak?
- Mam wszystko, co potrzeba - powiedział twardo. - Powiedz
Ninie, żeby się nie martwiła. Charlotte nie mogła znalezć sobie
bardziej kompetentnego taty. Dam sobie ze wszystkim radÄ™.
Charlotte... Tak nazywała ją Nina. Ponieważ chwilowo musi
100
SR
zastąpić dziecku mamę, będzie nazywał ją po imieniu, tak jak mówi
się do dorosłej osoby. On sam poczuje się przez to... bardziej dorosły
i silniejszy.
- Dobrze. - Sally była wyraznie zadowolona z jego słów. -
Przyjdę do ciebie wieczorem. Posiedzę z Charlotte, żebyś mógł
odwiedzić Ninę i podtrzymać ją na duchu. Okay?
Jack odczuł wyrazną ulgę. Nie był całkiem sam. Sally pomoże mu,
gdyby zaszła taka potrzeba. Poza tym jest przecież Maurice i Ingrid
oraz kilku innych przyjaciół, do których może zadzwonić w razie
potrzeby. Jego niepokój nieco zmalał.
- Będę ci bardzo zobowiązany, Sally. Przekaż Ninie wyrazy
miłości. I jeszcze raz dziękuję - powiedział szczerze, doceniając
pomoc i przyjazń Sally.
Odłożył słuchawkę, zrobił kilka głębokich oddechów, żeby się
nieco uspokoić i dotlenić mózg. Musi teraz jasno myśleć i sprawnie
działać. W jego rękach spoczywa los i zdrowie dziecka.
Przyszło mu nagle do głowy, że Nina nie byłaby zadowolona,
gdyby szukał pomocy u przyjaciół. Charlotte była jego dzieckiem.
Powiedział Ninie, że nie chce żadnych niań. I oto miał możliwość się
wykazać. Udowodnić, co potrafi. Jeśli teraz sobie nie poradzi, Nina na
zawsze usunie go ze swego życia. Jeśli nie potrafi być dobrym ojcem
w sytuacji kryzysowej, nie zasługuje na to, by poświęcać mu więcej
czasu.
Z tym mocnym postanowieniem ruszył do sypialni. Charlotte
nadal płakała. Wziął ją na ręce i oparł na ramieniu tak, że jej ucho
znalazło się tuż obok jego ust:
- Posłuchaj mnie, mała - odezwał się cicho, ale dobitnie. Krzyki
dziecka na chwilę ustały. Jack poklepał Charlotte po pleckach.
- Musimy dojść ze sobą do porozumienia. Pamiętaj, że jesteśmy
zdani tylko na siebie. Tylko ty i ja. Nawarzyliśmy piwa, które twoja
mama musi teraz wypić. Powinniśmy pokazać jej, że może nam
zaufać.
Koło jego ucha rozległo się głośne beknięcie.
- To już lepiej. Tylko nie zaczynaj znów płakać. Nałykasz się
101
SR
powietrza i nic więcej. Wiem, że przejście na butelkę po tym, jak
ssałaś...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Home
- 093. Darcy Lilian Najpiękniejsza noc
- 295. Anderson Caroline Nie tylko w święta
- Darcy, Emma Die Soehne der Kings 02 Tommy King, der Playboy
- 037. Darcy Emma Kobieta z charakterem
- 317. Darcy Emma Gwiazda serialu
- Mirosław Karwat O karykaturze polityki darmowy e book
- Flanagann Edith Cien przeznaczenia
- Little Kate Najwić™kszy skarb
- 0296. West Annie MiśÂ‚ośÂ›ć‡ na Krecie
- Więzienia Âświata
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- myszkuj.opx.pl