[ Pobierz całość w formacie PDF ]
crescendo. %7łeglarze porzucili swe ogniska oraz kociołki pełne strawy i pobiegli ku wrotom do
fortu. Napływali do środka, w czasie gdy zbiegowie z lasu okrążyli południowe wały i również
wpadli w bramę, tworząc sapiący, histeryczny tłum, ledwie żywy ze zmęczenia. Bramę
zatrzaśnięto w oszalałym pośpiechu i żeglarze jęli wspinać się na wały, by wspomóc
rozstawionych tam żołnierzy.
Belesa, wybiegłszy na parter pałacu, zderzyła się nieomal z Zarono.
Gdzie Conan?
Bukanier wskazał kciukiem na czerniejące lasy. Jego pierś unosiła się i opadała ciężko,
a po twarzy spływały mu strużki potu.
Ich szpica deptała nam po piętach, gdy dobiegaliśmy do plaży. Zatrzymał się, by zabić kilku
i dać nam czas na ucieczkę.
Odszedł chwiejnym krokiem ku wałom, gdzie zdążył się już rozstawić Strombanni.
Valenso stał tam również, posępny, spowity w płaszcz, dziwnie milczący i skryty. Zachowywał
się jak zaklęty.
Patrzcie! wrzasnął pirat ponad ogłuszającym wyciem niewidocznej jeszcze hordy.
Z lasu wybiegł jakiś człowiek i pędził teraz przez pas otwartego pola.
Conan! skrzywił się wilczo Zarono. Jesteśmy bezpieczni za palisadą, wiemy,
gdzie jest skarb. Nie ma powodu, byśmy nie mogli go teraz naszpikować strzałami.
Nie! Strombanni chwycił jego ramię. Będziemy potrzebować jego miecza,
spójrz!
Tuż za szybkonogim Cymmerianinem, z lasu wypadła skowycząca horda nagich
Piktów, całe setki malowanych wojowników. Ich strzały posypały się deszczem za
barbarzyńcą. Jeszcze kilka skoków i Conan dotarł do wschodniej ściany palisady, odbił się
niewiarygodnie mocno i chwyciwszy czubki zaostrzonych pali, przerzucił się nad nimi,
trzymając w zaciśniętych zębach nagą szablę. W miejscu, gdzie przed chwilą się znajdował,
zajeżyły się jadowicie drzewce strzał. Jego wspaniały płaszcz gdzieś zniknął, a biała koszula
zwisała podarta i splamiona krwią.
Zatrzymać ich! ryknął, gdy tylko jego stopy dotknęły wałów po drugiej stronie.
Jeśli wlezą na ścianę, to już po nas!
Piraci, bukanierzy i żołnierze natychmiast odpowiedzieli i burza strzał i bełtów
poleciała w kierunku nadciągającej bandy. Conan dostrzegł na dziedzińcu Belesę wraz z Tiną
przytuloną do jej ramienia i nie szczędził im ostrych wymówek.
Włazcie do pałacu! nakazał im w końcu. Ich pociski spadną ponad wałami. Co
wam mówiłem!? Czarny bełt wbił się w ziemię u stóp Belesy i zadrżał, jak głowa węża.
Conan chwycił długi łuk i skoczył na wały. Niech ktoś z was przygotuje pochodnie!
zaryczał ponad zgiełkiem bitwy. Nie dojrzymy ich w ciemności!
Słońce utonęło w krwawym kłębowisku. Daleko w zatoce, ludzie na pokładzie karraki
odcięli linę cumowniczą i Szkarłatna Dłoń szybko zniknęła za karminowym horyzontem.
Ludzie lasu
Mimo nastania nocy pochodnie oświetlały plażę, odkrywając szaleństwo
rozgrywajÄ…cej siÄ™ tam makabry. Na piasek wylegli nadzy, pomalowani ludzie i niczym
nieprzerwana fala rozbijali się o palisadę, błyskając w rozkołysanym świetle białymi zębami i
rozwścieczonymi ślepiami. W czarnych grzywach migotały pióra dzioborożców, kormoranów
i morskich sokołów. Kilku wojowników, najdzikszych i najzacieklejszych, nosiło we włosach
zęby rekinów wplecione między splątane loki. Nadmorskie plemiona zgromadziły się znad
całego wybrzeża, by wygnać ze swej krainy bladoskórych najezdzców.
Sunęli niestrudzenie ku palisadzie, rozsiewając przed sobą burzę strzał, szarżując
prosto na groty, które wybijały się w ich ciała. Od czasu do czasu zbliżali się na tyle blisko do
wałów, by rąbać bramę toporkami i ciskać włócznie przez strzelnice. Za każdym razem
jednak ludzki przypływ odsuwał się, nie mogąc wedrzeć głębiej i pozostawiając za sobą
kolejne zwłoki. W takiej walce morscy awanturnicy radzili sobie najlepiej. Ich strzały czyniły
spustoszenie w atakującej hordzie, a szable rąbały czarnych ludzi usiłujących wspiąć się na
palisadÄ™.
Ale mimo to, leśni ludzie powtarzali natarcie z całą upartą zaciekłością, jaka tkwiła w
ich wojowniczych sercach.
Oni są jak wściekłe psy! wrzasnął Zarono, tnąc z góry ciemne ręce, które chwytały
tuż przed nim ostre szpikulce palisady.
Jeśli zdołamy utrzymać fort do świtu, stracą zapał. mruknął Conan, rozłupując
upierzoną głowę z zawodową precyzją. Nie wytrzymają długotrwałego oblężenia. Spójrz,
już trochę odpuszczają.
Szarża cofnęła się. Ludzie na wałach otarli pot z oczu, policzyli swych zmarłych i
pozbierali ich oręż. Tymczasem Piktowie, niczym spragnione krwi wilki, odganiane od
schwytanej w pułapkę ofiary, umknęli poza krąg światła. Przed palisadą leżały tylko ciała
zabitych.
Czyżby uciekli? Strombanni odrzucił do tyłu swe mokre, brązowe loki. Szabla w
jego garści była wyszczerbiona i cała umazana krwią, podobnie zresztą, jak jego mocarne
ramiÄ™.
Oni tam ciągle są. Conan skinął głową w kierunku ciemności, która otaczała krąg
pochodni, czyniących ją jeszcze bardziej nieprzeniknioną. Dostrzegał poruszenia cieni, błyski
oczu i czerwonawe odbicia od brÄ…zowych ostrzy.
Jednak na razie trochę się zmęczyli. dodał. Postawcie warty na wałach, a reszta
niech coś zje i ugasi pragnienie. Jest już po północy, a walczymy wszak kilka godzin bez
przerwy. Hej, Valenso, jak ci siÄ™ podoba bitwa?
Hrabia w wyszczerbionym i poplamionym krwią hełmie i napierśniku podszedł
ponuro do Conana i kapitanów. Zamiast odpowiedzi wymamrotał coś niezrozumiałego pod
nosem. Wtem, z ciemności rozległ się głos donośny, wyrazny głos, który zadzwięczał w
całym forcie.
Hrabio Valenso! Hrabio Valenso Korzetta! Czy mnie słyszysz? wyraznie dało się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Home
- Little Kate Największy skarb
- Lawrence Kim Włoski skarb
- Mather Anne Spotkanie na Karaibach(1)
- Komu zaufać‡ Roberts Nora
- Lang Kimberly WśÂ‚adza i sśÂ‚awa
- Lourie Richard Grawitacja zero
- (Ebook Martial Arts) The Japanese Fighting Arts Karate, Aik
- Reformed Dru
- Zbigniew Nienacki Laseczka i tajemnica
- Hathaway 1 Mine Till M
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bucardimaria.opx.pl