[ Pobierz całość w formacie PDF ]

te tylko atłasową koszulką na cienkich ramiączkach. Przez chwilę patrzył na nią pożądliwie, w końcu jednak udało
mu się przenieść wzrok na twarz. Napięcie, które go ogarnęło, kiedy usłyszał jej krzyk, wciąż spinało mu mięśnie.
Dobrze, że miała na tyle zimnej krwi, żeby się obronić.
- Wszystko w porządku? - spytał zwięzle.
- W każdym razie czuję się lepiej niż ten tu - wskazała nieprzytomnego napastnika.
Zauważył, że zaczęła drżeć. Napięcie powoli opadało i zaczęło do niej docierać, co się wydarzyło.
- Miał chloroform - wyszeptała ze łzami w oczach. - Próbowałam z nim walczyć, ale byłam przerażona... Zmiertelnie
przerażona.
Objął ją bez słowa. Przywarła do niego i poczuł miękkie piersi rozpłaszczające się na jego klatce piersiowej. Ciepły
oddech łaskotał mu skórę i wiedział, że jego ciało nie pozostanie obojętne na jej bliskość. Zadrżał lekko i Callie
odsunęła się nieco.
- Co ci jest? - spytała zaciekawiona.
- Nic - mruknął. - Wróć do swojego pokoju, zaraz tam przyjdę. Teraz poproszę chłopaków, żeby zabrali tego gościa
i trochÄ™ go przepytali.
- I tak nie będę mogła zasnąć.
- Rzeczywiście - zmartwił się. - Mogę zadzwonić po Lisse i poprosić, żeby z tobą posiedziała.
- Dzięki! - odmówiła szybko. - Sama sobie poradzę. Może poproszę Bojo, żeby ze mną porozmawiał...
- Absolutnie! - wybuchnął. - Powiem chłopcom, żeby się nim zajęli, a potem ubiorę się i sam z tobą posiedzę. Skoro
nawet na chwilę nie możesz zostać sama...
Ledwie wypowiedział te słowa, zrozumiał, jak bardzo
119
były niesprawiedliwe. Zacisnął zęby i zaklął w duchu. Tak naprawdę to on nie chciał przebywać z nią sam na sam, do
tego w ciemnym pokoju. Bał się tego i tylko on wiedział dlaczego.
Odsunęła się urażona.
- Nie musisz do mnie przychodzić - powiedziała dumnie. - Jeśli dasz mi naładowaną broń, mogę zostać sama.
Mimo hardej postawy, widział, że jest przerażona. I był wściekły. Na to, że musiała radzić sobie sama. I na to, że tak
szaleńczo jej pożądał. I jeszcze na to, że był zazdrosny nawet o swoich ludzi.
Ledwie się powstrzymywał, by nie zaciągnąć jej do sypialni i nie pokazać, jak bardzo jej pragnie. Ale wiedział, że to
nie jest kobieta na krótką, niezobowiązującą przygodę. A do tego była dziewicą, co tylko komplikowało sprawę.
Co gorsza, została niemal porwana po raz drugi, wprost sprzed jego nosa. Zasnął mocno, znużony napięciem ostat-
nich dni i tłumionym pożądaniem. Teraz wyrzucał sobie, że podjął niedostateczne środki ostrożności. Powinien był
przewidzieć, że Lopez szybko zaatakuje znowu. Będzie musiał usprawnić system ochrony. Ale na razie musi zająć
się Callie. Powinna się uspokoić i spróbować zasnąć. Dość już miała emocji na dziś.
W tej chwili dobiegły okrzyki od strony plaży. Okazało się, że łódz nie zdołała daleko uciec. Ostrzelana, zaczęła
tonąć, a wtedy wspólnik porywacza zmuszony byl płynąć do brzegu. Tu, po krótkiej walce, wpadł w ręce Petera,
który teraz wyciągał go z wody.
- Dobra robota! - zawołał Micah.
- Zabieramy go do garażu - zameldował Rodrigo, nadbiegając od strony plaży.
W tym momencie ofiara Callie zaczęła powoli odzyskiwać przytomność i jęknęła głucho.
109
- Proszę,nicmuniejest-mruknęła Callie. Jaka szkoda
- Nie wiedziałem, że z ciebie taka krwiożercza bestii - zdziwił się.
- Ma szczęście, że miałam pod ręką tylko ten nędzny szpadel. Za to, co próbował zrobić, najchętniej rozerwała bym
go na kawałki.
Rozumiał ją. Sam miał ochotę ukarać porywacza jeszcze bardziej.
- Rodrigo! - zawołał. - Zabierz go stąd i zwiąż. Będę chciał im potem zadać kilka pytań.
- Wiem, o czym myślisz - odparł Rodrigo. - Ale to się nie uda. Lopez będzie oczekiwał powrotu swoich ludzi, a może
nawet już wie, co się stało.
- Masz noktowizor? - Rodrigo przytaknął, więc ciągnął: - W takim razie przejdz się po plaży i zobacz, czy nigdzie nie
widać jachtu Lopeza.
- Już sprawdzałem. W promieniu mili nic nie ma. %7ładnych zródeł ciepła - mówił Rodrigo, mimowolnie wpatrując się
w Callie.
Micah wiedział, co tam zobaczył, i rozzłościło go to. Stanął przed nim i zasłonił Callie w sposób tak znaczący, że
zmieszany Rodrigo szybko odwrócił wzrok.
- Jacht Lopeza musi być w pobliżu - stwierdził twardo Micah. - Przygotuj mój sprzęt do nurkowania i C-4.
OdprowadzÄ™ Callie i zajrzÄ™ do was.
Przeszli przez patio, a potem przez przesuwane drzwi, którymi wślizgnął się napastnik, aż do jej pokoju. Po drodze
zauważyli otwarte drzwi dwóch innych pomieszczeń, jakby ktoś je przeszukiwał.
- Jesteś ranna? - spytał, kiedy zamknęły się za nimi drzwi sypialni.
- Kiedy mnie upuścił, chyba zraniłam biodro... Micah, nie! - krzyknęła, widząc, że próbuje zdjąć jej koszulkę.
121
- Nie protestuj - mruknął. - Widziałem już więcej niż kawałek biodra.
Delikatnie położył ją na łóżku, odsunął koszulkę i uśmiechnął się na widok zwykłych, bawełnianych majteczek.
- Tak myślałem. Funkcjonalne i mało wyrafinowane.
- Przestań. Mówiłam ci, że mój styl raczej nie emanuje wyszukaną elegancją. Poza tym mało kto widuje mnie w
bieliznie - broniła się.
Nie zważając na protesty, odsłonił jej biodro i skrzywił się, widząc rozległe stłuczenie.
- Będziesz miała potężnego siniaka na nodze. A biodro nie wygląda dużo lepiej.
Badał skaleczenie, ostrożnie przesuwając palcami po jej skórze. Nie sądziła, aby robił to specjalnie, ale jej ciało i tak
zareagowało natychmiast.
- Parę siniaków to niewielka cena - próbowała żartować. - Mogło być dużo gorzej - szepnęła drżącym głosem. - Och,
Micah, tak się bałam...!
Położył dłoń na jej biodrze i spojrzał uważnie w oczy.
- A więc, gdy usłyszałem twój krzyk, prawie cię miał?
- Prawie - potwierdziła. - Wciąż to pamiętam...
- Cała drżysz. Dam ci środek uspokajający - stwierdził i podniósł się gwałtownie. - Powinnaś wypocząć, a w takim
stanie raczej nie zaśniesz.
Po chwili wrócił z apteczką, pogrzebał w niej i wyjął niewielką buteleczkę i strzykawkę. Miał nadzieję, że lek
pomoże jej się uspokoić, a jemu da czas na zapanowanie nad hormonami.
Patrzyła, jak sprawnie napełnia strzykawkę, i zapytała:
- Wrócisz kiedyś do medycyny?
- Nie sądzę. - Pokręcił głową. - To zbyt nudne. Wydaje mi się, że nie umiałbym już żyć bez adrenaliny.
- Praca lekarza też pewnie dostarcza wiele napięc - Z pewnym niepokojem obserwowała, że szuka żyły w zgięciu jej
łokcia. - Naprawdę zamierzasz mi to wbić?
- Tak szybciej zadziała. Przymknij oczy i nie martw się, umiem to zrobić.
Poczuła szybkie ukłucie, a potem zobaczyła, że przemy wa rankę nasączonym wacikiem.
- Dostałaś dość silną dawkę - mówił - ale nie powinna zupełnie cię zamroczyć, a tylko zrelaksować.
Musiała przyznać, że lek działał błyskawicznie. Czuła się coraz bardziej rozluzniona. Spojrzała na niego miękko i
wyszeptała:
- Chciałabym, żebyś mnie lubił... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl