[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jeszcze nie jest za pózno? Może jeszcze zdążę?
Ale przedtem Brett musiał jeszcze coś załatwić. Właściwie
należało to zrobić już dawno, tylko że jakoś nigdy wcześniej
o tym nie pomyślał.
- Maxine - powiedział do telefonu, łączącego go z se
kretariatem. - Na czwartą zwołaj radę dyrektorów, a potem
przyjdz do mnie. Wez ze sobÄ… coÅ› do pisania. Musimy trochÄ™
popracować.
Dwa dni zajęło Brettowi złożenie rezygnacji ze stanowiska
prezesa Sinclair Corporation, zgłoszenie domu matki do biura
pośrednictwa nieruchomościami, umieszczenie w magazynie
rzeczy, których nie chciaÅ‚ siÄ™ pozbywać, i wyjazd do Braes¬
burga. A mimo to te dwa dni wydawały mu się dłuższe od
wieczności. Tak spieszno mu było do domu.
Zajechał prosto do Parker House. W oknach domu odbijały
się promienie słońca, a stojące na werandzie wiklinowe buja
ki, poruszane wiatrem, kołysały się jakby na powitanie.
Brett przypomniał sobie, jak siedem miesięcy temu przy
jechał tu po raz pierwszy. Chciał tylko spojrzeć na dom,
w którym wychowała się jego matka, a potem przekazać go
miastu. Głowę miał wtedy nabitą kłamstwami, a serce prze-
czytelniczka
scandalous
TESTAMENT NEDA PARKERA 141
pełnione nienawiścią. Teraz kochał ten dom, a jeszcze bar
dziej kochał jego opiekunkę.
Wysiadł z furgonetki i pobiegł do domu. Pilno mu było
zobaczyć Gaylę, przytulić ją i powiedzieć, jak głupio postąpił,
wyjeżdżając, i jak bardzo ją kocha.
Zadzwonił do drzwi. Czekając, aż mu otworzą, nerwowo
przestępował z nogi na nogę. Po chwili raz jeszcze nacisnął
dzwonek, a potem zajrzał przez szybkę w drzwiach. Gayli
z całą pewnością w domu nie było.
Rozczarowany, wrócił do samochodu. Wmawiał sobie, że
Gayla pewnie na chwilę gdzieś wyszła. Postanowił pojechać
do Gertie na kawÄ™.
Wszedł do kawiarni. Dzwonek przy drzwiach wejściowych
zadzwonił tak jak zwykle. Brett rozejrzał się wkoło. Miał
nadzieję, że może przypadkiem zastanie tu Gaylę. A ponieważ
jej nie było, usiadł przy barze.
- Cześć, Gertie - powiedział do przechodzącej obok niego
właścicielki kawiarni. - Napijemy się kawy?
Gertie mruknęła pod nosem jakieś niecenzuralne słowo.
Nawet na chwilę się nie zatrzymała, tylko zniknęła na zaple
czu. Brett nie rozumiał, co się stało. Rozejrzał się po kawiarni.
Zobaczył kilka par wpatrzonych w siebie oczu, ale kiedy spo
glądał w ich kierunku, ludzie opuszczali głowy.
Co się z nimi porobiło? pomyślał zdumiony.
Ponieważ nikt go tu nie powitał, Brett wyszedł z kawiarni.
Stanął na chodniku, zastanawiając się, co też tych wszystkich
ludzi ubodło. Dopiero wtedy zauważył zgromadzony po prze
ciwnej stronie ulicy tłum. Reporterowi lokalnej gazety właś
nie udało się namówić ludzi, żeby się odsunęli i pozwolili mu
czytelniczka
scandalous
142 TESTAMENT NEDA PARKERA
zrobić zdjęcie. Dzięki temu Brett także lepiej widział. Przez
fronton sklepu przeciągnięta była wstążka. Obok niej stała
Gayla z nożyczkami w dłoni i uśmiechała się do reportera.
Nad głową Gayli widniał transparent z napisem: Słodkie
Wspomnienia - dziÅ› otwarcie". Za szybÄ… wystawowÄ… pyszni
Å‚y siÄ™ torty, ciasta i ciasteczka.
Nożyczki przecięły wstążkę, błysnął flesz, a zebrany tłum
zaczął głośno wiwatować. Gayla promieniała. Wtem spo
strzegła stojącego po przeciwnej stronie ulicy Bretta.
W mgnieniu oka uśmiech znikł z jej twarzy. Brett chciał po
machać do niej ręką, ale zanim zdążył się poruszyć, Gayla
odwróciła się do niego plecami.
Poczuł się jak człowiek, któremu wbito nóż prosto w serce.
Z trudem złapał oddech. Jest na mnie zła, pomyślał. I ma do
tego pełne prawo. Kiedy jej powiem, dlaczego tak nagle wy
jechałem, kiedy dowie się, jak bardzo ją kocham, na pewno
mi przebaczy. Wszystko będzie dobrze.
Ale Gaylę otaczał teraz tłum ludzi. Brett postanowił więc,
że pózniej z nią porozmawia. Nie chciał się jej oświadczać na
oczach całego miasta.
Poszedł na spacer po centrum miasteczka, chcąc spraw
dzić, co się podczas jego nieobecności zmieniło. Kiedy wrócił
do Słodkich Wspomnień, nie było tam już nikogo. Brett
wszedł do cukierni. Pachniało tam dokładnie tak samo jak
w kuchni Parker House.
- Czym mogę służyć?
Gayla staÅ‚a za ladÄ… z rÄ™kami w kieszeniach wykrochma¬
lonego, śnieżnobiałego fartuszka.
- Chciałbym wynająć pokój - powiedział, podchodząc bli
żej. Chciał ją do siebie przytulić, powiedzieć, jak bardzo ją kocha
czytelniczka
scandalous
TESTAMENT NEDA PARKERA 143
i jak bardzo mu jej brakowało. Ale ponieważ wydało mu się,
że w tej chwili nie przyjęłaby jego miłości, wolał zacząć
rozmowę tak samo, jak zaczął ją siedem miesięcy temu.
Gayla tylko przez chwilę patrzyła mu oczy.
- To jest cukiernia, a nie hotel - powiedziała obojętnie.
Wyjęła ręce z kieszeni i zgarnęła okruszki ze szklanej półecz
ki, na której stały ciasta.
Takiej odpowiedzi Brett się po niej nie spodziewał.
- Miałem nadzieję, że pozwolisz mi zamieszkać z tobą
w Parker House - powiedział cicho, nie chcąc, żeby słyszeli
go pozostali klienci.
Wydawało mu się, że dostrzegł delikatne drżenie ust
i dziwny blask w jej oczach. Ale Gayla trzymała się mocno.
Wyprostowała plecy, dumnie uniosła głowę.
- Jeśli chcesz mieszkać w Parker House, musisz się zgło
sić do Johna Thomasa - powiedziała chłodno.
- Proszę cię, Gaylo. - Brett wyciągnął do niej rękę. -
Chciałbym z tobą porozmawiać.
Cofnęła się, nie chcąc pozwolić, aby jej dotknął.
- Nie mam ci nic do powiedzenia - odrzekła, z trudem
hamując gniew. - A teraz muszę cię przeprosić.
I zanim Brett zdołał ją zatrzymać, zniknęła za kotarą.
- Gaylo! - zawołał Brett. - Gaylo, proszę cię! Muszę ci
coś powiedzieć!
Za plecami usłyszał znaczące chrząknięcie. Odwrócił się.
Za nim stało kilka osób. Wszyscy przyglądali mu się z rozba
wieniem.
Gayla wyjęła z pieca blachę z ciasteczkami. Zatrzasnęła
piekarnik. Co on sobie właściwie wyobraża! myślała wściek-
czytelniczka
scandalous
144 TESTAMENT NEDA PARKERA
ła. Zdaje mu się, że może wkraczać w moje życie, kiedy tylko
zechce. O nie, mój panie! Już raz się wygłupiłam i to mi
zupełnie wystarczy.
A, swoją drogą, ciekawe, po co tu przyjechał. Ze złością
wykładała ciasteczka na sklepową ladę. Pewnie nie da się
załatwić przez telefon wszystkich spraw związanych ze spad
kiem. Po co ja się w ogóle nad tym zastanawiam? Przyjechał,
to przyjechał. Jego sprawa, a nie moja. Nie mam czasu za
jmować się facetami. Muszę pilnować interesu.
- Gaylo?
Dzwięk głosu Bretta tak ją przeraził, że ciastko, które
trzymała na łopatce, zamiast na ladę zsunęło się na podłogę.
- Czego ty ode mnie chcesz? - zirytowała się Gayla.
- Chcę z tobą porozmawiać.
- Już mówiłam, że nie mam ci nic do powiedzenia.
- Ale ja mam. - Brett ujÄ…Å‚ jÄ… pod ramiÄ™.
Gayla znacząco spojrzała w to miejsce, w którym ich ręce
się dotykały. Brett westchnął i puścił ją. Miał jej tyle do po
wiedzenia, a zupełnie nie wiedział, od czego zacząć.
- To, że podarowałem ci Parker House, nie było żadną
łaską - zaczął. - Gdyby płacono ci uczciwie za opiekę nad
Nedem, zarobiłabyś sobie na kilka takich domów.
- Opiekowałam się Nedem, ponieważ go kochałam - po
wiedziała dotknięta do żywego Gayla. - Z żadnego innego
powodu.
- Przecież wiem. - Brett znowu westchnął. Wiedział już,
że zamiast poprawić, z każdym słowem pogarszał swoją sy
tuację. Nie miał pojęcia jednak, co zrobić, aby wszystko jak
najprędzej naprawić. - Wiem także, że popełniłem wiele błę
dów. Na przykład: nie powinienem był stąd wyjeżdżać. A mo-
czytelniczka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Home
- (WAM) . New Testament From Sinaitic Manuscript H.T. Anderson
- Webb_Peggy_Sztuka_uwodzenia_RPP042
- wielki testament villon
- 03 Peggy Moreland Szansa na szczęście
- Bradley, Marion Zimmer Darkover The Falcons of Narabedla
- 06 Podstawy programowania dla haker悜‚w
- 14. Roberts Nora Barwy uczuć‡
- (Ebook Martial Arts) The Japanese Fighting Arts Karate, Aik
- 270. James Susanne Romans z pisarzem
- Dz.U.13.492 ja
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bucardimaria.opx.pl