[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cmentarzu, to mocno utrudnisz mi sprawÄ™.
- Obawiam się, że mam nie najlepsze wieści - powie- dział
wysoki policjant.
July zakryła dłonią usta. Edna wyprostowała się na ławce.
- Proszę mówić otwarcie, młody człowieku.
July zaśmiałaby się z tonu, jakim Edna to powiedziała, ale
twarz funkcjonariusza była niezwykle poważna.
- Co się stało?
- Podczas pościgu za przestępcami Tucker Haynes miał wy-
padek.
- Mój Boże! - zawołała July. - Co z nim?
- Nie wiemy. Samochód jest bardzo zniszczony. Tuckera
przewieziono do szpitala Cook County.
July skoczyła na równe nogi. Kręciło jej się w głowie, pokój
wirował dookoła. Nie wierzyła własnym uszom. Tucker jest ran-
ny, może nawet umrzeć, zanim będzie miała możliwość powie-
dzenia mu, jak bardzo go kocha.
- July. - Edna dotknęła jej ramienia.
- Muszę do niego jechać!
141
S
R
- Kochanie, to dwie godziny jazdy. Pogoda jest fatalna.
- Nieważne.
- Bądz realistką, July. Nie pomożesz mu, jeśli sama będziesz
miała wypadek.
- Muszę jechać. On mnie potrzebuje.
On mnie potrzebuje. Tyle razy mówiła podobne zdania. Czy
rzeczywiście Tucker jej potrzebował? Nagle ogarnęło ją przemoż-
ne uczucie, które tłumiła w sobie przez lata, udawała, że nie istnie-
je. Było to uczucie zupełnej bezradności.
Zacisnęła pięści. Nie mogła nic dla niego zrobić. %7ładne poświęce-
nie, żadne męczeństwo z jej strony nie mogło zmienić stanu Tuc-
kera. Musi wreszcie stawić czoło przykrej prawdzie: nie jest w
stanie zbawić nikogo, nawet samej siebie.
- Lekarze i pielęgniarki wiedzą, co robić. Zajmą się nim naj-
lepiej, jak potrafią. - Edna trzymała ją pod rękę.
July westchnęła i spojrzała przyjaciółce prosto w oczy,
ujawniając własne cierpienie.
- Nie rozumiesz, Edna. Muszę jechać do Gainesville. To nie
Tucker mnie potrzebuje, ale ja jego.
Ktoś płacze? Tucker wyraznie słyszał czyjś płacz. Próbował
przekręcić głowę, aby zobaczyć, kto tak rozpacza, ale powstrzy-
mał go potworny ból. Co się stało?
Leżał przez chwilę nieruchomo, starał się zorientować, gdzie
jest, ale jego uwagę całkowicie pochłaniał cichy szloch w pobliżu
lewego ucha.
Otwórz oczy, rozkazał sobie. Bezskutecznie. Bolało go całe
ciało, pragnął znów zasnąć.
Chyba śnię.
Czyjaś ręka dotknęła delikatnie jego głowy.
- Och, Tucker.
142
S
R
Ten słodki głos, ciche westchnienie. To July. Chciał otworzyć
oczy, ale powieki ciążyły mu niewiarygodnie. Chciał ją zawołać,
ale nie mógł wydobyć z siebie żadnego dzwięku.
Oplotła palcami jego dłoń.
- Proszę cię, Tucker, nie umieraj. Nie potrafię bez ciebie żyć.
July płakała przez niego, błagała, by żył. Co się stało?
Musi być ranny, ból w całym ciele był nie do zniesienia.
- Tucker, jesteÅ› dla mnie wszystkim, moim sercem, mojÄ…
duszÄ….
Serce zabiło mu szybciej, ogarnęło go dziwne uczucie.
Przyszła tu dla niego. Przypomniał sobie inny wypadek, po któ-
rym obudził się zupełnie sam. Nikt się o niego nie martwił, nikt
nie troszczył o jego życie. Po raz pierwszy w życiu ktoś nad nim
płakał.
- Nie możesz mnie zostawić. - Podniosła jego rękę do ust. Na
skórze czuł łzy spływające z jej oczu. - Miałeś rację co do mnie,
zupełną rację.
W jakiej sprawie, zastanawiał się. A niech to, ciężko przy-
chodziło mu myślenie, ale był pewien jednej rzeczy. Uczucie,
które go przepełniało, nie miało związku z wypadkiem, ale z
drobną kobietą siedzącą tuż obok. Skupił wszystkie siły i otworzył
oczy.
Siedziała przy jego łóżku z pochyloną głową, całowała jego
dłoń. Była taka piękna! Jej jasne loczki błyszczały w świetle lam-
py, delikatny, miękki policzek wyglądał blado. Pachniała słońcem,
latem. Była obietnicą zmiany w jego samotnym, zimnym świecie.
- Miałeś rację - powtórzyła cicho, nieświadoma, że odzyskał
przytomność. - Mam potrzeby, którym nie mogę dłużej zaprze-
czać. Słyszysz mnie, Tucker? Kocham cię.
July go kocha? Jego, Tuckera Haynesa, chłopca z marginesu,
syna alkoholika? Nie mógł uwierzyć, chociaż słyszał na własne
143
S
R
uszy, jak to mówiła. Chciał otworzyć usta, powiedzieć jej o wza-
jemności uczuć, ale zanim zdołał to zrobić, do sali weszła pielę-
gniarka. Jej buty skrzypiały o linoleum, w ręku niosła strzykawkę.
- Proszę wybaczyć, ale odkąd pani przyszła, pacjent ma
coraz szybszy puls. Muszę mu podać lek uspokajający. Powinna
pani już wyjść.
July skinęła głową i wstała.
Nie odchodz, pomyślał Tucker. Chciał to powiedzieć, ale
siostra zrobiła mu zastrzyk. Po kilku sekundach jego ciało stało
się ciężkie, powieki opadły z powrotem. Zdążył tylko zobaczyć,
że July zabrała torebkę i skierowała się w stronę drzwi.
July i Edna stały w kuchni. Szykowały dynię i ciastka orze-
chowe na jutrzejszy Dzień Dziękczynienia. Zimowa pogoda, która
sparaliżowała życie miasta tydzień temu, ustąpiła zupełnie. Dziś
temperatura dochodziła do siedemnastu stopni, zapowiadał się
wspaniały, ciepły weekend.
- Co się stało z braćmi Stravanos? - spytała Edna.
- Zatrzymano ich w Oklahomie. Mieli przy sobie ponad
tysiąc skradzionych kart kredytowych oraz praw jazdy. Duke [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl