[ Pobierz całość w formacie PDF ]

delikatną, miłą i wyrozumiałą damę  jak wszystkie osoby ukrywające
chwiejną, wrażliwą osobowość pod twardą powłoką.
W miarę pokonywania odległości, jazda stopniowo uspokajała Johna.
Wyglądało na to, że wraca do swej zwykłej, spokojnej postaci. Prawdopodobnie
jego zły nastrój nie miał żadnego związku z moją osobą  mówiła sobie Agatha.
LR
T
 Nie drażnię ludzi. Pewnie ktoś inny go zdenerwował, a na mnie tylko wylał
złość.
John zatrzymał samochód i wypytywał przechodniów o drogę, póki nie
znalazł człowieka, który wiedział, gdzie stoi kościół Zwiętego Edwarda.
Odnalezli go przy wąskim, bocznym zaułku. Pochodził z epoki
wiktoriańskiej. Zciany nadal pozostały czarne od sadzy, która osadzała się na
nich przez całe dekady rewolucji przemysłowej. Pod dachem poczerniałą
powierzchnię przecinały białe smugi odchodów gołębi. Miał cztery wieżyczki z
iglicami na szczytach i z wiatrowskazami w formie złotych proporców. Obok
kościoła wzniesiono wiktoriańską willę, również czarną od sadzy. Odgadli, że to
plebania.
John nacisnął staroświecki przycisk dzwonka, który był umieszczony we
wgłębieniu w ścianie obok drzwi.
Po paru sekundach otworzyła im potężna kobieta z włosami nawiniętymi na
plastikowe różowe wałki, potężnym siedzeniem i wojowniczą czerwoną twarzą.
 Czego?
 Chcielibyśmy zobaczyć się z pastorem  poprosił John.
 Jest w gabinecie.
 Czy byłaby pani uprzejma nas zapowiedzieć?
Kobieta zrobiła w tył zwrot, nie pytając, kim są.
 Nieszczęśnik!  mruknął John.  Straszna ta jego gospodyni.
Pastor podszedł i obejrzał ich z zaciekawieniem. Miał, zdaniem Agathy,
twarz typową dla duchownych Kościoła anglikańskiego: wodniste oczy za
LR
T
grubymi okularami, rzadkie siwe włosy, ziemistą cerę, nos jak kartofel i mięsiste
usta o bladych wargach.
 Co państwa do mnie sprowadza?  zapytał. Miał piękny głos, tak miły
dla ucha, że człowiek nawet nie zauważał śladów oksfordzkiego akcentu.
 Nazywam siÄ™ Agatha Raisin, a to John Armitage. Obydwoje mieszkamy
w Carsely i przyjaznimy siÄ™ z tamtejszym pastorem, panem Alfredem Bloxbym.
 O mój Boże!  jęknął, wyraznie strapiony.  Dziś rano w dzienniku
usłyszałem wiadomość o tym okropnym morderstwie. Straszne, potworne.
Witam państwa serdecznie. Nazywam się Fred Lancing. Wejdzcie, proszę.
Zaprowadził ich do gabinetu. Ubogo wyposażonego, głównie w regały z
książkami.
 Właściwie powinienem zaprosić was do salonu, ale używam praktycznie
tylko tego pokoju, ponieważ inne są zagracone i zakurzone  przeprosił z
zażenowaniem.  Czy napijecie się herbaty?
 Bardzo chętnie  odrzekła Agatha.
Duchowny otworzył drzwi i zawołał:
 Pani Buggy!
 Czego tam znowu!  wrzasnęła gdzieś z głębi domu.
 Herbata dla trzech osób.
 Co se wielebny myśli? Ze ni mom nic lepszego do roboty?
 Proszę naparzyć i basta!  ryknął czerwony na twarzy pastor.
Wrócił i usiadł za biurkiem. Agatha z Johnem zajęli miejsce na starej czarnej
sofie z końskiego włosia.
LR
T
 Wszystko przez te wieczorne zebrania feministek  westchnÄ…Å‚ pastor. 
Pani Buggy wzięła je sobie do serca. Od tej pory widzi we mnie tyrana. W czym
mogę państwu pomóc? Biedny Tristan!
 Czy naprawdę został pobity przez gang i przeżył załamanie nerwowe? 
spytała Agatha.
 Domyślam się, że tak twierdził.
W tym momencie pani Buggy z impetem otworzyła drzwi. Wniosła na tacy
trzy filiżanki herbaty z mlekiem, które z łoskotem postawiła na biurku pastora.
 Ni mo ciastek  prychnęła na odchodnym.
 Nie cierpiÄ™ apodyktycznych bab  mruknÄ…Å‚ pastor.
 Ja też  zawtórował mu John, zerkając znacząco na Agathę.
 Nie wiedziałem, że pastor z Carsely  jak brzmi jego nazwisko?
Bloxby?  jest podejrzany o popełnienie tej zbrodni.
 Niestety, tak  potwierdziła Agatha.  Prosimy powiedzieć nam
prawdę o Tristanie Delonie. Ktoś go zamordował, niewykluczone, że osoba,
którą znał w przeszłości.
Pastor wstał, wręczył im po filiżance herbaty, po czym wrócił za biurko.
 Zastanawiam się, co wam powiedzieć  przyznał.  Widzicie, jeżeli
wyjawię wam więcej, niż mówiłem policji, to bardzo ich rozgniewam.
 Jestem prywatnym detektywem. Nie powtórzę ani słowa z tego, co
usłyszę  zapewniła Agatha.
 Ja, ja, ja  przedrzezniał ją John.
Agatha obrzuciła go piorunującym spojrzeniem.
LR
T
  De mortuis..."  zacytował pastor.  O zmarłych należy mówić dobrze
albo wcale. Zawsze uważałem, że to okrutne.
 Ale czasami konieczne, żeby sprawiedliwość zatriumfowała  zauważył
John.  Podejrzewam, że Tristan był gejem.
Agatha wbiła w niego zdumione spojrzenie.
 Ja też tak przypuszczam  zawtórował mu pastor.  Miasto stwarza
wiele pokus dla młodego człowieka.
 Jakiego rodzaju?  spytała Agatha szorstkim tonem.
 Przechwalał się przyjaznią z bogatym biznesmenem i z dumą pokazywał
złotego rolexa. Ale jego preferencje seksualne nie stanowiły problemu. Powinien
występować na scenie. Z ogromną swadą wygłaszał kwieciste kazania z ambony.
Z początku oczarował parafian.
 A potem?
 Po kilku tygodniach współpracy robił wrażenie znudzonego. Potem
zaczął sobie pozwalać na niezbyt eleganckie zachowanie. Znajdował w
parafianach różne słabostki i wykorzystywał je przeciwko nim.
 Szantażował ich?  dopytywała Agatha z zaciekawieniem.
 Nie, ale... jak by to ująć? Dokuczał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl