[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Lizie. Uspokajała go tylko myśl, że Trent nie zrobi jej krzywdy.
- Miau! - Kumpel uderzył lekko łapą w kierownicę, a potem w
dłoń Mike'a. - Miau!
- O co ci chodzi?
Kot spróbował skręcić kierownicę na prawo, jakby chciał
pokazać Mike'owi, że teraz on przejmuje inicjatywę i żąda posłuchu.
- Mam stanąć?
- Miau. - Kumpel mrugnął i skinął łbem. Mike posłusznie
zatrzymał samochód.
- Co dalej? - zagadnął i podążył spojrzeniem za wzrokiem
swojego towarzysza, wpatrzonego nieruchomo w stary budynek.
Dopiero po dobrej chwili zdał sobie sprawę, że zaparkował na
zapleczu biura Joe Peeblesa.
- Uważasz, że stąd powinniśmy zacząć nasze prywatne
dochodzenie?
- Miau... - kot przytaknÄ…Å‚, wyraznie zadowolony z udanego
dialogu.
Do tej pory nie miał czasu o tym pomyśleć, ale teraz zaczął
kojarzyć fakty. Dziwny zbieg okoliczności. Liza pojawia się u
adwokata, a zaraz potem przyjeżdża policja i obstawia ulicę. Peebles
musiał dać im znać.
- Rozumiem, co chcesz mi powiedzieć.
182
RS
Doskonały pomysł. Ani policja, ani Peebles nie spodziewają się
go tutaj. Tak, pora, żeby stary Joe odpowiedział na kilka pytań.
Liza chodziła nerwowo po ciasnym pokoju. Tkwiła tu już od
godziny. Zamknęli ją celowo, w nadziei że zmięknie i zacznie mówić.
Jeśli tak, to się przeliczyli, bo z każdą minutą była coraz bardziej
wściekła i zacięta.
Wreszcie drzwi się otworzyły i w progu stanął Trent Maxwell.
Dopadła go i wymierzyła siarczysty policzek.
Trochę jej ulżyło, kiedy zobaczyła zbaraniałą minę swojego
niefortunnego fatyganta.
- Jak śmiałeś?! - prychnęła. - Zledzisz mnie, łazisz za mną krok
w krok, a teraz aresztowałeś mnie jak jakiegoś przestępcę. - Była tym
bardziej zła i rozgoryczona, że wszystko to uczynił człowiek, któremu
ufała, którego lubiła i uważała za swojego przyjaciela. Trent zawiódł
jej zaufanie.
- Zrobiłem to, bo tak się składa, że obchodzi mnie twój los -
oznajmił Trent, dotykając dłonią czerwonej plamy na policzku. - Masz
dość szczególny sposób wyrażania wdzięczności.
- Wypuść mnie stąd.
- Lizo, rozumiem, że uwikłałaś się w tę sprawę przez wzgląd na
przeszłość, ale chciałem ci powiedzieć, że Duke Massone nie jest tym,
za kogo go uważasz.
- Nie mam zamiaru słuchać twoich błyskotliwych uwag. - Liza
ruszyła w stronę drzwi. Nie wierzyła, że Trent zatrzyma ją w areszcie.
Blefował, polecając swoim ludziom przywiezć ją na posterunek.
183
RS
- Spróbuj otworzyć te drzwi, a każę przenieść cię do celi.
A więc jednak nie żartował. Zaskoczona, zdjęła dłoń z klamki.
- Dlaczego to robisz?
- Już ci powiedziałem, tak się składa, że obchodzi mnie twój los.
- Uważasz, że wiesz lepiej ode mnie, jak powinnam postępować?
- Nawet nie próbowała zaakceptować swoistej troskliwości Trenta.
- Wyobraz sobie, że akurat w tym przypadku tak. -Zrobił kilka
kroków w kierunku Lizy, ale zawahał się, zatrzymał. - Zastanowiłaś
się choćby przez chwilę, dlaczego oskarżam Duke'a Massone o
dokonanie morderstwa? Pięć lat temu był przecież tylko podejrzanym,
nikt nie wysuwał oskarżeń pod jego adresem.
Niewiele ją obchodziły prawne i semantyczne subtelności
wywodów Trenta. Czekała, aż dzielny detektyw przejdzie do faktów.
- Mów dalej - ponagliła.
- Nie brałem udziału w pierwszym dochodzeniu. Jeśli dobrze
pamiętasz, nie znaleziono wówczas winnego zabójstwa Marcelle.
Owszem, podejrzewano Duke'a, ale kiedy policja znalazła jego
samochód w Austin, porzucony i zdemolowany, uznano, że padł
ofiarą intrygi, że jednym słowem ktoś go załatwił.
Liza skinęła głową, zastanawiając się, dlaczego Trent po raz
kolejny powtarza jej rzeczy, o których wiedziała wcześniej. Jakie ma
intencje? Czy to możliwe, żeby kompletnie zwariował i ścigał Duke'a
tylko z jej powodu?
- Uznano - powtórzył z naciskiem - że sprawiedliwości stało się
zadość. Duke zabił Marcelle, po czym sam został zamordowany.
184
RS
- Duke nie zabił...
- Daj mi skończyć. Sprawa jest bardziej skomplikowana, niż ci
siÄ™ wydaje.
Liza wzdrygnęła się. Miała ochotę wybiec z pokoju, uciekać,
gdzie oczy poniosą, byle nie słuchać już Trenta. Wyraz jego twarzy,
współczucie przemieszane z satysfakcją, wprawił ją w przerażenie.
- Kończ, przestań mnie dręczyć - rzuciła ostro, niepewna, ile
jeszcze jest w stanie wytrzymać.
- Wszystko wskazuje na to, że mój poprzednik, który prowadził
sprawę Marcelle, działał pod dyktando naszych miejscowych
polityków.
- No i co z tego?
Trent podszedł bliżej. Podniósł dłoń, jakby chciał dotknąć Lizy,
ale powstrzymał się.
- Otóż ci panowie mieli jakieś powiązania z Marcelle.
- Powiązania... - Nagle ją oświeciło. - Marcelle dostarczała im
dziewczyny.
- Owszem.
- Jak miło - zauważyła kwaśno.
- Owszem, i pikantnie. Otóż Marcelle miała upodobanie do
robienia zdjęć, kochała też pieniądze.
- Miała kompromitujące fotografie?
- Miała i żądała za nie zapłaty.
Liza poczuła niemiły skurcz w żołądku.
- Ciągle nie rozumiem, co to ma wspólnego z Dukem.
185
RS
- Kiedy Marcelle zginęła, wiele osób w mieście odetchnęło z
ulgą. Ale nie politycy. Całkiem słusznie bali się, że w trakcie
dochodzenia na jaw wyjdÄ… ich ciemne sprawy.
Pod Lizą ugięły się kolana. Resztkami sił oparła się o drzwi.
- Mój poprzednik zrobił wszystko, by możliwie jak najszybciej
zaniknąć sprawę. Jak ci mówiłem, uznano, że Duke zabił Marcelle, po
czym sam został zamordowany.
Zbytnia wnikliwość policji mogłaby zrujnować kariery
przyjaciół Massone. - Trent poprawił marynarkę. - Wznawiając
dochodzenie, przysporzyłem sobie wielu wrogów.
- Ciągle nie rozumiem, co to ma wspólnego z Dukem -
powtórzyła. - Minęło pięć lat, nie natrafiłeś chyba nagle, po takim
czasie, na jakieÅ› nowe dowody.
- Owszem, Lizo. Przykro mi to mówić, tym bardziej że nigdy nie
ukrywałaś przede mną, co czułaś do Duke'a. W jego samochodzie
znaleziono ślady krwi. Pobrano próbki, ale nigdy ich nie przebadano.
Dopiero teraz. Okazało się, że to krew Marcelle.
Lizie zakręciło się w głowie. Gdyby Trent jej nie podtrzymał,
osunęłaby się na podłogę.
- Nie - wykrztusiła. - To nieprawda.
- Niestety prawda. Na tylnym siedzeniu samochodu znaleziono
ślady krwi Marcelle.
Targały nią tak sprzeczne odczucia, że z trudem mogła zebrać
myśli. Skupić się, musi się skupić. Coś się nie zgadzało w scenariuszu
Trenta.
186
RS
- Nie wierzę. Gdyby Duke odzyskał pamięć, na pewno
wyjaśniłby wszystko.
- Nie sądzisz, że jego amnezja to bardzo wygodna wymówka? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl