[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dużych kamieniach wulkanicznych, wprost do basenu pływackiego z czarnym dnem,
obłożonego kamiennymi płytkami.
W jacuzzi unosiła się na wodzie twarzą do góry martwa kobieta. Oczy miała szeroko
otwarte, skórę nienaturalnie białą, usta wykrzywione w kurczowym, szerokim grymasie, a jej
farbowane rude włosy układały się promieniście na wodzie niczym  afro . Kobieta wyglądała
jak jakaÅ› wulgarna parodia cyrkowego klowna.
Musiała mieć grubo ponad sześćdziesiąt lat, miała na sobie jednoczęściowy kostium
kąpielowy, taki ze specjalnie wzmacnianym, wszytym biustonoszem, który podtrzymywał
olbrzymie, obwisłe piersi, i ze spódniczką ukrywającą pośladki. Podobny kostium miała
kiedyś moja babcia. Z chwilą gdy kobieta wkłada na siebie coś takiego, przemienia się w
słoniową balerinę z disneyowskiej Fantazji. Do takich strojów kąpielowych powinno się
przyszywać specjalne metki ostrzegawcze.
Po chwili dwóch Hawajczyków w białych uniformach z krótkimi rękawami,
pracowników kostnicy, uniosło ciało z wody i ułożyło je na patio na plastikowym worku.
Policyjny fotograf wciąż robił zdjęcia martwej kobiety i zakrwawionego orzecha
kokosowego, leżącego na patio niedaleko palmy, której gęste liście ocieniały jacuzzi.
Kilka metrów dalej stał ogrodowy szezlong z białym kocem rzuconym na gruby
podgłówek. Na stoliczku obok szezlonga dostrzegłam grzbiet jakiejś książki Johna Grishama
w twardej oprawie, szklankę wody i duży, miękki kapelusz przeciwsłoneczny.
W cieniu ogrodowego parasola stał mundurowy policjant, który przyglądał się
wszystkiemu w milczeniu; jego policyjna koszula z krótkimi rękawami była niemal mokra od
potu.
- Ejo! Nie roobić tak, braachu! - zagrzmiał nagle za naszymi plecami czyjś donośny
głos.
Odwróciliśmy raptownie głowy i zobaczyliśmy na ścieżce rosłego Hawajczyka po
trzydziestce, z rękami wspartymi na biodrach, tuż nad pistoletem i odznaką policyjną
przypiętą do pasa. Miał na sobie szorty, zwykłe klapki i hawajską koszulę z obrazkiem hy -
droplanu lądującego na tropikalnej wyspie. W kącikach jego oczu rysowały się drobne
zmarszczki od uśmiechów, a widząc jego pucołowate policzki, pomyślałam, że w życiu
musiał zaznać więcej radości niż smutku. Jednak w tej chwili wcale nie wyglądał na
rozweselonego. Przeciwnie, mierzył nas bardzo srogim spojrzeniem.
- Czy pan prowadzi śledztwo w tej sprawie? - zapytał Monk, wstając na nogi.
- Nie inszej, brachu. Porsznik Ben Kealoha, policja Kauai. Dlaszgo pan ptaasz?
- Nie mam pojęcia, co pan przed chwilą powiedział. Jestem Amerykaninem ze Stanów
Zjednoczonych. Nazywam siÄ™ Adrian Monk, to moja asystentka, Natalie Teeger.
- Co wy robić too wiydzićpatrziyć tam w taapuka, ech3?
Monk odwrócił się do mnie zrezygnowany.
- Chyba będzie nam potrzebny tłumacz.
Rozumiałam trochę policjanta. Posługiwał się hawajską gwarą niewiele się różniącą
od kalifornijskiego żargonu surferów. Co prawda nigdy nie surfowałam, ale dorastałam w
Monterey i nieraz się umawiałam na randki z surferami. Chłopcy starali się mówić po
hawajsku, bo tym językiem posługiwali się ich surfingowi idole z Hawajów.
- To porucznik Ben Kealoha. Pyta, dlaczego zaglądaliśmy przez żywopłot do ogrodu. -
Odwróciłam się do Kealohy i posłałam mu najżyczliwszy z moich uśmiechów. - Pan Monk to
detektyw, konsultant policji w San Francisco. Właśnie pozwolił sobie na małą zawodową
ciekawość. Mógłby pan nam powiedzieć, co się stało?
- A jasnee. Ta makule haole do baasenu. Ta ko - koos pad i roztszsaal momona
wahine4. Ona taakstu - uczyła du baasen, a tuunęła - powiedział. - Peech i szkooda.
Nigdy nie słyszałam kogoś tak szybko mówiącego hawajską gwarą, a kilka
wtrąconych rdzennie hawajskich słówek nie ułatwiło mi zadania - ale mniej więcej złapałam
istotÄ™ sprawy.
- On mówi, że to był wypadek. Ta starsza pani siedziała w jacuzzi, kiedy nagle spadł
jej na głowę orzech kokosowy. Zemdlała, wpadła do wody i się utopiła. - Odwróciłam się do
Kealohy. - Rety! Co za pech. Nie usiądę już więcej pod palmą na tych wakacjach. To my
sobie pójdziemy, jeśli pan pozwoli. Mahalo.
Zrobiłam krok, by odejść jak najszybciej, ale Monk nie ruszał się z miejsca. Kręcił
tylko głową.
- To nie było tak.
Cała radość, jaką budziła we mnie perspektywa tygodniowych wakacji na Hawajach,
prysła w tej jednej krótkiej chwili. Doskonale bowiem wiedziałam, co Monk teraz powie i co
to będzie dla mnie oznaczało. Poruszając wargami, wypowiedziałam bezgłośnie słowa, które
Monk wypowiedział na głos.
- Ta kobieta została zamordowana.
- Pokaasz pan, jakeeś to obmśliył, ech? - powiedział Kealoha, kiwając na nas, byśmy
poszli za nim.
Monk ruszył za nim żywo, z uśmiechem zadowolenia na twarzy. Czy coś mogło go
bardziej uszczęśliwić drugiego dnia wizyty na Hawajach niż trup? Ja patrzyłam na to dość
chłodno. Widziałam w tym tylko dowód, że ciąży nade mną klątwa.
Monk i orzech kokosowy
Kealoha otworzył furtkę i poprowadził nas boczną ścieżką na tył domu; jego klapki
uderzały rytmicznie
0 pięty. Minęliśmy dwa zintegrowane klimatyzatory
1 rząd kubłów na śmieci, które cuchnęły gnijącym jedzeniem. Obeszliśmy jakąś
palmę, ominęliśmy kilka opadłych orzechów kokosowych i wyszliśmy na ogród tuż przy
szezlongu.
Po raz pierwszy mogłam się przyjrzeć miejscu, którego wynajęcie kosztuje pięć
tysięcy dolarów za dobę, a było na co popatrzeć. Przestronny salon bungalowu i świetnie
wyposażona kuchnia wychodziły wprost na patio dzięki drzwiom z łączonych, szklanych
paneli, które po otwarciu całkowicie się chowały w ścianach. Wysokiej klasy meble ratanowe
zdobiły zarówno wnętrze domu, jak i patio, czyniąc z nich jedną, zwartą przestrzeń
architektonicznÄ….
Monk obejrzał się na drogę, którą przyszliśmy, wychylił się raz w lewo, raz w prawo,
a potem przeszedł za szezlong. Spojrzał na książkę, która leżała na stoliku, na kapelusz
przeciwsłoneczny i wreszcie Podszedł do ciała.
Przykucnął przy kobiecie, powąchał ją i dokładnie się przyjrzał aparatom słuchowym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl