[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Niesamowite, że moja była przyjaciółka umie mi zepsuć nawet tak niewinną
przyjemność, jak przejażdżka samochodem... I w dodatku nie będąc przy tym obecna!
Nie wiem, czy Scott zauważył, że nagle ucichłam. Wydaje mi się, że tak. No bo
zwykle usta nam siÄ™ nie zamykajÄ….
Ale, przysięgam, kiedy już raz usłyszałam w głowie głos Triny, że powinnam się ze
Scottem umówić, nie potrafiłam myśleć o niczym innym.
No, może jeszcze myślałam o tych wszystkich serduszkach w kalendarzu Geri Lynn.
Jakoś nie mogłam o nich zapomnieć.
Miałam wrażenie, że Scottowi moje milczenie wcale nie przeszkadza. A nawet kiedy
już wjeżdżaliśmy na moją ulicę, wykorzystał je i powiedział:
- Mogę cię o coś spytać, Jen?
Cóż zwyczajniejszego? Scott chciał mi zadać pytanie. To wszystko.
Więc dlaczego serce zaczęło mi skakać jak głupie? Dlaczego nagle spociły mi się
dłonie? Dlaczego zaczęłam mieć kłopoty z oddychaniem?
- Wal - wykrztusiłam z trudem.
Tyle że nigdy się nie dowiedziałam, o co zamierzał mnie spytać, bo przystanęliśmy
pod domem...
...gdzie siedmioro czy ośmioro reporterów rzuciło się w stronę samochodu,
przekrzykujÄ…c siÄ™ nawzajem.
- Jen, Jen! - wrzeszczał jeden z nich. - Jaki kolor wybierasz na szkolny bal? Możesz
nam to zdradzić?
- Panno Greenley! - darł się drugi. - Włosy upięte? Czy rozpuszczone? Nastolatki chcą
wiedzieć!
- Jen! - zaskrzeczał trzeci. - Wybierasz się z Lukiem do Toronto na zdjęcia do
kolejnego filmu?
- Boże - westchnął Scott. - Oni nadal cię gnębią?
- Niestety, tak. - Wzięłam głęboki oddech, próbując uspokoić dziko bijące serce. - O
co chciałeś mnie zapytać, Scott?
- Och - mruknął Scott. - Nieważne. - Potem uśmiechnął się szeroko i udając, że trzyma
w ręku mikrofon, podetknął mi go na niby pod nos. - Jak się pani czuje, będąc obiektem
zazdrości milionów dziewczyn w całym kraju, panno Greenley?
- Bez komentarza - odparłam z uśmiechem pełnym ulgi. %7łartował. A więc wszystko
było w porządku...
.. .o cokolwiek chciał mnie spytać. Wyskoczyłam z samochodu i znalazłam się w
otoczeniu reporterów.
- Do zobaczenia jutro! - zawołałam do Scotta.
- Do zobaczenia.
Ale nawet wtedy - chociaż się pożegnaliśmy i nie byliśmy już ze sobą sam na sam -
nadal czułam się dziwnie. Bo zauważyłam, że Scott odczekał, aż przedarłam się przez
reporterów ( Jenny, Jenny, jak to jest wybierać się na wiosenny bal z najseksowniejszą młodą
gwiazdą kina? ), otworzyłam sobie drzwi, i dopiero potem odjechał. Chciał się upewnić, że
nic mi się nie stanie, chociaż był przecież biały dzień.
Co to znaczyło?
I przyszło mi do głowy, że teraz, kiedy Scott i Geri zerwali ze sobą, mogłabym
zamailować o tym do Triny. O rany, wyobraz sobie, że przed chwilą Scott podwiózł mnie ze
szkoły. Zaczekał nawet, żeby się upewnić, że bez problemu dotrę do domu. Jak sądzisz, co to
znaczy? Bo wiecie, Scott nie był już zajęty.
Tylko że ja nie mogłam napisać do Triny. Nadal ze sobą nie rozmawiałyśmy.
Poza tym to by było po prostu zbyt dziwaczne. Przecież ja nie myślę o Scotcie...
Prawda?
A może powinnam?
Tylko że naprawdę nie miałam czasu się nad tym zastanawiać, bo gdy tylko
przekroczyłam próg, rozdzwonił się telefon.
Z początku byłam prawie pewna, że to ona. Trina. Dzwoni, żeby mi powiedzieć, jak
bardzo jej przykro ze względu na to, co się stało tego dnia w chórze, i poprosić, żebym jej
wybaczyła.
Ale nie. Okazało się, że to Karen Sue Walters.
Nie mogłam sobie wyobrazić, czego ode mnie chce Karen Sue Walters - nigdy
przedtem nie dzwoniła do mnie do domu.
Otóż Karen Sue chciała się upewnić, czy u mnie wszystko w porządku. Nawet sobie
żartowała z humorów pana Halla:
- Wszyscy jesteśmy takimi teatralnymi typami - powiedziała. - Nic się na to nie da
poradzić.
A potem dodała, że ma nadzieję, że zobaczymy się jutro na próbie.
- Nie sądzę - odparłam powoli, zachodząc w głowę, co się dzieje. No bo to trochę
dziwne, że Karen Sue zastanawiała się, czy wszystko u mnie w porządku teraz, ładnych kilka
godzin po fakcie. Nie zauważyłam, żeby tak bardzo się o mnie troszczyła wcześniej w ciągu
dnia, kiedy to wszystko się wydarzyło. - Zrozum, nie jestem urodzoną chórzystką - dodałam
po chwili. - Sama powiedziałaś... teatralne typy. Ja się po prostu do nich nie zaliczam.
Wtedy głos Karen Sue się zmienił. Zapytała, czy sobie zdaję sprawę z tego, jak
wszystkich zawiodłam. Nie tylko ją i chór, ale całą szkołę. Bo całemu liceum zależało na tym,
żeby Bardowie wygrali w Bishop Luers.
Nareszcie załapałam, po co Karen Sue naprawdę do mnie zadzwoniła. Wcale nie
dlatego, że martwiła się o moje zdrowie psychiczne. To oczywiste, skoro nie pobiegła za mną
po tej akcji na chórze.
Ale dlatego, że nie znalezli nikogo innego, kto będzie podawał Trinie kapelusz.
Więc powiedziałam Karen Sue, że zobaczy mnie jutro w sali chóru tylko wtedy, gdy
ktoś podrzuci na podium moje zimne zwłoki.
Potem odłożyłam słuchawkę, zanim zdążyłam ją przeprosić za ten tekst.
Karen Sue nie była jedyną członkinią Bardów, która tego wieczoru zadzwoniła.
Odezwało się jeszcze kilka innych sopranów. Ale, oczywiście, nie Trina. Nie ta osoba, która
powinna do mnie zadzwonić, bo to ona była winna.
Wszystkim mówiłam to samo, co powiedziałam Karen Sue: nie, nie wracam do chóru
rewiowego.
A kiedy telefon znów rozdzwonił się o jedenastej wieczorem, mój tata - który, tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Home
- 128. Barker Margaret Jak w bajce
- Graham Masterton Katie Maguire
- Borowski_Tadeusz_Wybor_opowiadan
- Courths Mahler Jadwiga Przez cierpienie do szczescia
- Sunday is Three Thousand Years Raymond F. Jones
- Harbison Elizabeth Wszystko zostaje w rodzinie
- Donita K Paul [DragonKeeper Chronicles 01] DragonSpell (pdf)
- Gwiazdka miśÂ‚ośÂ›ci 2001 2. Way Margaret Gwiazdkowe prezenty
- Child Maureen Ucieczka w seks (2012) Sean&Georgia
- The Gnostic Handbook
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- demonter.keep.pl