[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Å‚oby nieporozumieniem.
Znalazła się już raz w podobnej sytuacji. Kiedy chodziła do podstawówki,
kilka dziewczynek stale jej dokuczało. Pewnego dnia matka spytała wprost, dla-
czego liczy się z nimi, chociaż ich nie lubi, nie szanuje i nie chce się zaprzyjaznić.
Po tej rozmowie przestała zwracać uwagę na swoje dręczycielki, a one wkrótce da-
ły jej spokój.
Czemu teraz nie potrafiła zdobyć się na wyniosłą obojętność? Odpowiedz by-
ła prosta: na opinii Jake'a naprawdę jej zależało. Nawet gdyby nie była nim zauro-
czona, z uwagą słuchałaby wszystkiego, co mówił. Stał się dla niej autorytetem. Z
Jake'em Landonem zawsze będzie się liczyła.
Uruchomiła silnik i wyjechała z garażu. Czuła przyjemne drżenia auta i ostry
zapach skórzanych foteli. To było życie, o jakim zawsze marzyła. Pechowcy muszą
sprzedać duszę, by spełnić swoje marzenia, ale ona miała więcej szczęścia - wy-
starczy przysięga małżeńska.
Pół dnia spędziła w mieście. Odwiedziła wszystkie sklepy polecone przez
Carla. Musiała przyznać mu rację; konfekcja była tam znakomitej jakości. Brała
rzeczy na jego rachunek, ale robiła to z ociąganiem. Miała wrażenie, że traci swoją
niezależność. Nie chciała być niczyją utrzymanką.
Po południu trafiła do sklepu firmowego Coco Chanel i znalazła małą czarną
za siedemdziesiąt dwa dolary. Dawniej uznałaby, że to wygórowana cena, ale w
porównaniu z kreacjami wystawionymi w innych sklepach, była to prawdziwa oka-
zja. Natychmiast kupiła sukienkę i zaniosła ją do samochodu.
Póznym popołudniem wróciła do posiadłości Landonów. Cicho wślizgnęła się
do domu. Wolała unikać przypadkowych spotkań i zdawkowych rozmów. Nie
miała do tego głowy. Wkrótce powróci Carl, myślała z nadzieją, pojedziemy razem
na bal u gubernatora i udowodnimy wszystkim, że jesteśmy dobraną parą.
S
R
Kiedy stanęła przed drzwiami swego pokoju, zobaczyła przyczepioną do nich
kartkÄ™.
- Co znowu? - mruknęła półgłosem. - Pewnie chcą mnie zawiadomić, że nie
dostanÄ™ obiadu.
Zerwała kartkę, otworzyła drzwi i weszła do środka. Postawiła torbę z zaku-
pami na podłodze, podeszła do stolika, zapaliła lampę i przeczytała krótką notatkę:
Droga Joleen!
Dzwonił Carl. Zostawił wiadomość, że wróci dopiero na początku przyszłego
tygodnia.
Jake
%7ładnego wyjaśnienia, adresu, telefonu. Lakoniczna informacja, która ozna-
czała, że Joleen znów będzie przesiadywać samotnie w swoim pokoju. Z drugiej
strony jednak wcale nie była zawiedziona. Poczuła... ulgę, a nawet zadowolenie.
Usiadła na łóżku i zamyśliła się głęboko. Powinna tęsknić za Carlem, liczyć
dni do jego powrotu, zacząć przygotowania do ślubu, a tymczasem wciąż się za-
stanawiała, czy chce wyjść za mąż. Nadzieja, że wreszcie ułoży sobie życie, z każ-
dą chwilą stawała się wątlejsza.
- Nie powinnam o tym myśleć - skarciła się głośno, lecz mimo woli nadal
roztrząsała nurtujący ją od dawna problem. Daremnie próbowała sobie wmówić, że
będzie z Carlem szczęśliwa. Azy napłynęły jej do oczu. Szkoda, że nie może stąd
wyjechać. Jutro wieczorem trzeba się pokazać na balu u gubernatora. Nie mogła
zawieść Carla w takiej chwili, choć najchętniej opuściłaby posiadłość Landonów.
Nie wyjdę za niego, postanowiła nagle. Ta decyzja przyniosła ukojenie, a
także uwolniła ją od zgryzot i zmartwień oraz złagodziła smutek. Muszę jak naj-
szybciej powiadomić go o swoim postanowieniu, myślała gorączkowo. Przedtem
nie wolno się zdradzić. Biedny Carl byłby niepocieszony, gdyby dowiedział się od
S
R
kogoÅ› innego.
Spojrzała na notatkę, która przesądziła o jej decyzji. Carl również miał w tym
swój udział, chociaż wiadomość zostawił Jake. Czy należą mu się podziękowania?
Nie przesadzajmy, był przecież tylko posłańcem. Ciekawe, co o mnie pomyśli,
kiedy się dowie, że zmieniłam zdanie. To zresztą już nie ma znaczenia.
Zmięła kartkę i wyrzuciła ją do kosza.
Jake był świadomy, że niesprawiedliwie potraktował Joleen. Zachował się jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl