[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Może chciał mi o tym powiedzieć, ale nie zdążył.
Pobiegła na górę i włączyła laptopa. Niestety, tak jak
podejrzewała, musiałaby znać hasło, żeby otworzyć znajdujące się na
dyskietce pliki. Przez chwilę wpatrywała się w ekran, zastanawiając
się, co począć. Niewykluczone, że Jim darzył Judy takim zaufaniem,
że podał jej hasło.
Spróbowała do niej zadzwonić, lecz beznamiętny głos
informatorki oznajmił, że numer został zmieniony. To dziwne,
pomyślała, Rosalyn. Rozmawiały przecież nie dalej niż wczoraj i Judy
ani słowem nie wspomniała o zamiarze zmiany numeru. Co mogło ją
skłonić do tak nagłej decyzji?
Pod wpływem nagłego impulsu wykręciła numer telefonu Eda
Saundersa, mimo że ryzykowała, iż może zostać uznana za natręta.
- Tak, szef właśnie przyszedł. Zaraz cię z nim połączę -
powiedziała sekretarka i w chwilę pózniej w słuchawce rozległ się
asertywny głos Eda.
- Przykro mi, ale muszę przekazać ci smutną wiadomość o Jimie
- powiedział, zadawszy uprzednio kilka kurtuazyjnych pytań o
zdrowie Rosalyn.
- Już wiem. Miejscowy szeryf zawiadomił mnie o wypadku
jeszcze w niedzielę w nocy.
- Jakim cudem do ciebie trafił? - Ed nie krył swego zaskoczenia.
- Jim był w Plainsville poprzedniego dnia i...
- A co on, na Boga, tam robił?
- Przyjechał porozmawiać o...
- Mam nadzieję, że nie o dochodzeniu - szef znowu przerwał jej
w pół słowa.
- No, niezupełnie - skłamała.
Poczuła, że zaczyna tracić grunt pod nogami.
- To co, przyjechał z towarzyską wizytą?
- Właściwie nie.
- Rosalyn, moje dziecko, przestaję cię już rozumieć. Przyjechał,
żeby cię zobaczyć, czy po to, żeby ci o czymś powiedzieć?
- Przecież to teraz bez znaczenia.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz. Ze względu na
dochodzenie i na ciebie samą. Więc co ci powiedział?
Rosalyn pokrótce zrelacjonowała mu przebieg wizyty Jima,
kładąc nacisk przede wszystkim na to, że zapewniał o własnej
niewinności.
Ed nie posiadał się z oburzenia.
- Obawiam się, Rosalyn, że próbował cię w coś wrobić. Zresztą,
sam powiedziałem mu, że powinien znalezć sobie dobrego adwokata,
bo nie uniknie oskarżenia.
- Kiedy to było?
- Nie pamiętam dokładnie. Chyba w piątek.
- Wydawało mi się, że w piątek byłeś na Karaibach.
- Owszem. Rozmawiałem z nim przed wylotem. Naismith był
idiotą. Szkoda, że mnie nie posłuchał.
Rosalyn była zaskoczona, że Ed właściwie nie wyraził żalu po
śmierci Jima, tylko jakby przez cały czas starał się udowodnić jego
winę.
- Pytałem, czy mówił coś na temat dochodzenia?
- Słucham? Przepraszam cię, Ed, ale się zamyśliłam. Nie,
właściwie nie rozmawialiśmy na ten temat. Jim po prostu był bardzo
zmartwiony.
- I pokonał taki kawał drogi do Plainsville tylko po to, żeby się
przed tobą wypłakać? Chyba rzeczywiście był bliski obłędu.
- Co przez to rozumiesz? Przyciszył głos.
- Istnieje podejrzenie, że specjalnie spowodował wypadek.
- Przecież to niedorzeczne.
- Niczego nie można wykluczyć. Może przemyślał moje słowa i
zdał sobie sprawę, że to właściwie koniec jego kariery.
Rosalyn nie miała najmniejszej ochoty na dyskusję na temat
przyczyn śmierci przyjaciela.
- Kilka minut temu próbowałam dodzwonić się do Judy.
- Zmieniła numer telefonu.
- Już o tym wiesz?
- A co w tym dziwnego?
- Nic, ale kiedy dzwoniłam do niej wczoraj, numer był jeszcze
nie zmieniony.
- Dzwonili do niej dzisiaj z kadr i wtedy się dowiedzieli -
wyjaśnił po dłuższej chwili. - A po co do niej dzwoniłaś?
Normalna rutyna biurowego życia. Wszyscy muszą wiedzieć, kto
z kim rozmawiał i dlaczego. Tylko że o dziwo, tym razem nie miała
najmniejszej ochoty na plotki.
- Twoja sekretarka poinformowała mnie w zeszłym tygodniu, że
Judy zrezygnowała z pracy. Zadzwoniłam, żeby dowiedzieć się, co u
niej słychać.
- Więc już wiesz, dlaczego złożyła wymówienie?
- Właściwie nie - skłamała, gdyż chciała usłyszeć, co Ed ma do
powiedzenia na ten temat.
- Nie mówiła ci?
Skoro raz skłamała, musi brnąć dalej.
- Nie było jej w domu, więc tylko zostawiłam wiadomość na
sekretarce.
W słuchawce rozległo się głośne westchnienie.
- Przykro mi, ale nie da się ukryć, że moje podejrzenia co do
związku Judy z Naismithem okazały się uzasadnione. Przyłapałem ją
na kopiowaniu moich dokumentów i wtedy przyznała się, że mu
pomaga. Widziałem, że się kompletnie załamała, więc z dobrej woli
zaproponowałem, że jeśli odejdzie na własną prośbę, nie wniesiemy
przeciw niej oskarżenia. Nawet nie wyobrażasz sobie, jaka była mi
wdzięczna.
Rosalyn nie odezwała się słowem.
- Słyszysz mnie?
- Tak, oczywiście. Przypuszczam, że nie znasz nowego numeru
telefonu do Judy?
- Nie. I bardzo proszę, żebyś natychmiast dała mi znać, gdyby się
z tobą skontaktowała. Zespół dochodzeniowy prosił o jej numer.
- Myślałam, że skoro Jim nie żyje, sprawa jest już zamknięta.
- I tak, i nie. - Najwyrazniej był zaskoczony jej uwagą. - Jest
jeszcze kilka kwestii, które trzeba wyjaśnić. Dla dobra firmy.
- Rozumiem - mruknęła, choć w jej odczuciu grzebanie w
sprawach zmarłego kolegi było co najmniej nie na miejscu.
- Więc kiedy, moja droga, zobaczymy cię w firmie z powrotem?
Tym razem to Rosalyn była zaskoczona.
- Nie jestem pewna. Masz coś przeciw temu, żebym przedłużyła
urlop o tydzień?
- Nie, skądże. I tak większość transakcji została wstrzymana do
czasu zakończenia dochodzenia.
- Dziękuję. Aha, i jeszcze jedno. Nie wiesz przypadkiem, jakiego
hasła używał Jim? Skoro ktoś przejął jego sprawy, pewnie stało się
nieaktualne?
- Oczywiście, od momentu, kiedy został zawieszony w
czynnościach. Ale dlaczego pytasz?
- Przez pomyłkę zostawił u mnie jakąś dyskietkę, więc
pomyślałam, że dobrze byłoby sprawdzić, czy nie ma na niej czegoś
ważnego.
- Co to za dyskietka?
- Nie mam pojęcia. Musiała mu wypaść z kieszeni, bo znalazłam
ją dziś na podłodze.
- Jeśli zawiera dane firmy, musimy jak najszybciej przekazać ją
policji. Mogłabyś mi ją zaraz odesłać pocztą kurierską.
- Jeśli podasz mi hasło, mogę od razu sprawdzić...
- Nie pamiętam tego hasła, więc musiałbym fatygować kadry,
żeby sprawdziły w dokumentach Naismitha. Będzie o wiele prościej,
jak ją odeślesz.
- Oczywiście, chociaż mogłabym ją sama przywiezć, skoro za
tydzień mam być w biurze.
- Pamiętaj, że wciąż jeszcze trwa dochodzenie, więc bądz tak
miła i prześlij mi tę dyskietkę najszybciej, jak możesz. Zgoda?
- Jak sobie życzysz... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl