[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bliski i ostateczny kres swoich kłopotów.
Teraz, kiedy już z perspektywy kilku miesięcy patrzyła na swoje poprzednie życie, wzdrygała
się na myśl, że to wszystko mogłoby wrócić. Są być może dziewczyny, które dochodzą do
prostytucji dzięki lekkomyślności czy złym skłonnościom, a nawet potem są zadowolone z
takiego życia. Zośka ani nie miała takich skłonności, ani nie była wtedy szczęśliwa. Przy swej
żywości, radości życia i pozornej beztrosce była jednak sentymentalna i zawsze marzyła o
wielkiej miłości. Tak traktowała Kostka. Tak też teraz pragnęła żyć ze Stefanem.
Cicho zamknęła drzwi sali i człapiąc miękkimi pantoflami przeszła do pokoiku służbowego.
Salowe, jej koleżanki, gadały o czymś zawzięcie, ale nie zwróciła na to uwagi. Wzięła swoją
torbę i wyszła z nią na korytarz. Stojący tu szpitalny wózek przetoczyła pod samą lampę wiszącą
w pobliżu drzwi i rozłożyła na nim książki. Tu miała spokój, nikt jej nie przeszkadzał, mogła się
uczyć, a równocześnie słyszała każde wołanie dzieci z jej sali.
Elektryczny zegar tykał przeskakując z minuty na minutę. Gdzieś głośno zapłakało dziecko.
Podniosła głowę nasłuchując czujnie, ale płacz się nie powtórzył. Potem w pokoju lekarza
dyżurnego zabrzmiał dzwonek telefonu. I znów zapadła cisza.
Zbliżał się koniec dyżuru i Zośka podniosła się, żeby poskładać książki, kiedy usłyszała
niezbyt głośny warkot samochodu. Drzwi na dole trzasnęły i na klatce schodowej rozległy się
jakieś głosy. Lekarz dyżurny wyszedł ze swego pokoju. Zapinał biały kitel i nie patrzył na
mówiącą do niego siostrę, która razem z nim ukazała się na korytarzu.
W tej chwili w drzwiach pojawili się ludzie z noszami. Za nimi kroczył niski, nędznie ubrany
człowiek z wielkimi, obwisłymi wąsami.
Lekarz z pogotowia wyjaśniał coś dyżurnemu ze szpitala. Sanitariusze postawili nosze i
rozglądali się obojętnie dokoła, a człowiek z wąsami pochylił się nad małym ciałem okrytym
kocem.
Siostro! Wózek i na małą salę opatrunkową, prędko! zawołał lekarz.
Pielęgniarka biegiem ruszyła w stronę Zośki. Ale ta nie czekając na nic wrzuciła swoje książki
do torby i popchnęła wózek. Pomogła przełożyć dziecko z noszy i wjechać do salki, w której
pielęgniarka już zapaliła światło.
Lekarze pożegnali się uściskiem dłoni, sanitariusze podnieśli nosze i wszyscy opuścili
202
korytarz. Dyżurny lekarz wszedł do sali i zbliżył się do dziecka leżącego już na stole
operacyjnym.
Był to mały, najwyżej pięcioletni chłopczyk, ubrany w zniszczony sweterek i brązowe
brezentowe spodnie do kostek. Zośka zdjęła mu z nóg buciki i spod śmiesznie długich spodni
wyglądały teraz czerwone wełniane skarpetki...
Lekarze uważnie przyglądali się chłopcu, z którego ust wydobywała się wąska czerwona
smużka.
Niech go pan ratuje, panie doktorze! wybuchnął płaczliwie ojciec. Przecież dziecko
może umrzeć! Czemu pan tak stoi? O Jezu, Jezu! rozpłakał się i łzy ciekły mu żałośnie po
zwisajÄ…cych wÄ…sach.
Czemu tak pózno przyjechaliście? zapytał chmurnie lekarz.
My ze wsi, panie doktorze. Tu spod Gdańska. Nie myśleliśmy, że to takie straszne. Dziecko
często narzeka, że go boli, a nic mu nie jest. Dopiero jak się pokazała ta ropa i krew, to
poleciałem na pocztę do telefonu... Niech go pan ratuje!
Dobrze już, dobrze fuknął lekarz. Niech pan wyjdzie na korytarz. Tu nie wolno!
Panie doktorze żałośnie jęknął chłop, ale lekarz już mył ręce i tylko rzucił przez ramię do
Zośki:
Proszę wyprowadzić. I niech pani wróci, sama siostra może nie wystarczyć.
Zośka ujęła pod ramię chłopa i wyprowadziła za drzwi. Nie opierał się, pochlipywał i ocierał
wierzchem dłoni łzy z wąsów. Posadziła go na małym zydelku i kazała czekać, a sama wróciła do
sali.
Chłopiec miał wrzód w gardle. Zanim rodzice zawiadomili pogotowie, dziecko musiało się
bardzo męczyć. Gdy wrzód pękł, było już nieprzytomne i teraz lekarz ledwo, ledwo wyczuwał
tętno. Chłopiec właściwie już się dusił.
Usunięcie ropy pomieszanej z krwią nie zabrało lekarzowi wiele czasu, ale kiedy skończył,
pielęgniarka powiedziała cicho:
Doktorze, on chyba już nie żyje...
Zośce zrobiło się słabo. Niewiele tu dotychczas mogła pomóc i właściwie trzymała się na
uboczu, żeby nie przeszkadzać podczas operacji. Ale teraz zbliżyła się, żeby okryć chłopca, i z
przerażeniem patrzyła na jego bladą, pokrwawioną twarz, przymknięte oczy okolone siną
obwódką i wpółotwarte usta.
203
Niech pani się usunie! wrzasnął na nią lekarz, który dopiero teraz okazał zdenerwowanie.
Badał dokładnie i długo puls, potem z troską na twarzy kazał siostrze przygotować zastrzyk. Nim
pielęgniarka wykonała polecenie, ujął ręce dziecka i zaczął je wolno, miarowo wznosić i
opuszczać. Trzymał za szczupłe przeguby chłopca i Zośka widziała, jak bezwładne małe dłonie
chwieją się, niczym u kukiełeczki. Opuściła spodnie i brudne majteczki, żeby siostra mogła
zrobić zastrzyk.
Umarł pomyślała i zrobiło jej się strasznie żal, a równocześnie zastanowiła się, jak
przyjmie tę wiadomość ojciec, chłop z obwisłymi wąsami czekający na korytarzu.
Czuła, że jest tu niepotrzebna, a jednak nie mogła odejść. Bała się spojrzeć w oczy temu ojcu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Home
- Grzesiuk Stanislaw Boso,ale w ostrogach
- Holly Lisle Secret Texts 2 Courage of Falcons
- Balogh Mary Aria namietnośÂ›ci
- Macomber Debbie Gwiazdka miśÂ‚ośÂ›ci (2000) 01 Srebrzyste dzwonki
- Cartland Barbara Najpić™kniejsze miśÂ‚ośÂ›ci 158 Zew miśÂ‚ośÂ›ci
- Archer Jeffrey Co do grosza
- CHRISTA SCHROEDER Zeznania Sekretarki. 12 Lat u Boku Hitlera
- Miles to Go_ A Rennie Vogel Intrigue Amy Dawson Robertson
- Troy Denning Dark Sun Prism Pentad 04 Obs
- Maxwell Megan ProśÂ› Mnie, o co chcesz 06 ProśÂ› mnie, o co chcesz i ufaj mi
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- natalcia94.xlx.pl