[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A zaczęło się wszystko tak: na drugi dzień, gdy obgadali ju\ dokładnie, jak przebiegać będzie
uroczyste przyjęcie bramkarza" do Zemsty", Antek został zatrzymany na podwórzu przez
znanego ju\ sobie młodzieńca, którego pierwsza wyprawa po broń zakończyła się, jak ju\
wiadomo, niezbyt fortunnie. Antek wracał właśnie ze sklepu i obgryzał dosyć łakomie nazbyt
wypieczoną skórkę czarnego, okupacyjnego chleba.
Cześć, Antek uśmiechnął się młody łącznik widzę, \e bardzo ci smakuje ten
niemiecki tort.
Gołąb przełknął w pośpiechu twardą, gorzkawą skórkę i natychmiast zmienił temat:
Przychodzi pan od ojca?
Nie. Nie ma go jeszcze w Warszawie.
Ale wszystko w porzÄ…dku?
Nie martw się, kapitan jest ju\ zdrów jak ryba.
Myślałem, \e mi prześle chocia\ parę słów na kartce. Matka jest całkiem załamana i
ciągle mi mówi, \e za tym wyjazdem ojca kryje się jakaś niedobra sprawa.
179
A jest całkiem odwrotnie. Mo\esz mi wierzyć.
Ja wierzę, ale jak przekonać matkę?
To ju\ twoja sprawa. JesteÅ› przecie\ mÄ™\czyznÄ…, prawda?
Czasami to ju\ nawet sam nie wiem, kim jestem westchnął Antek i opuścił głowę, ale
ju\ po chwili powrócił do równowagi:
Pan tu na mnie czekał?
Zgadza się. Kręcimy się tu ju\ ponad godzinę.
Az kim pan się tak kręci?
Właśnie z takim młodym człowiekiem, na którego czekacie. Słuchaj uwa\nie, Antek, i
przeka\ to szybko swemu dowódcy. Bo ju\ mi kiedyś powiedziałeś, \e bez rozkazu dowódcy
nie podejmiesz \adnej decyzji.
śadnej decyzji dotyczącej Zemsty" uzupełnił natychmiast Antek.
A tu właśnie o Zemstę" chodzi. Chcemy dzisiaj załatwić dwie sprawy. Kapujesz?
Pierwsza sprawa, to te wasze pistolety. Za godzinę muszą być gotowe.
A ta druga sprawa? zapytał trochę zaczepnie Antek.
Powie wam o niej dokładnie właśnie ten młody człowiek, który tu przyszedł, aby się z
wami spotkać. Ja ci mogę szepnąć tylko tyle, \e jest to chłopak z szarych szeregów"...
wystarczy?
Tak jest Antek wyprostował się machinalnie i odetchnął pełną piersią melduję, \e
zaraz wszystko przeka\ę Michałowi. Niech pan czeka na nas na rogu Czosnowskiej i
Wiedeńskiej, bo tu się kręci za du\o ludzi.
Nie minęło dziesięć minut, i ju\ cała Zemsta" zebrała się między komórkami, w najbardziej
zacisznym kącie podwórza. Pięćdziesiąt metrów od nich kilka dziewczynek bawiło się
wesoło, przeskakując przez rozciągnięty nad ziemią sznurek.
Mogłyby sobie znalezć powa\niejsze zajęcie skrzywił się z niesmakiem Tytus
chichoczą jak głupie i przeszkadzają człowiekowi myśleć.
A myśleć rzeczywiście było nad czym. śal im było pistoletów, bo chocia\ ukryli je głęboko
pod ziemią, to jednak sama świadomość, \e nie są bezbronni, \e w ka\dej chwili mogą
wyruszyć na wielką akcję jak prawdziwi \ołnierze, była dla nich wielką otuchą i nadzieją. I
choć od dawna zdawali sobie sprawę, \e przyjdzie
180
przecie\ taki dzień, taka chwila, w której zakopana broń wróci do prawowitych właścicieli,
czuli się teraz jak ludzie, którzy tracą najcenniejszy swój dobytek.
Ale czy była na to rada? Przecie\ tamci dotrzymali słowa, ułatwili im kontakt z harcerzami.
Więc i oni muszą spełnić to, co przyrzekli.
I Michał, aby rozwiać całkowicie ten trochę pochmurny nastrój, mówi nagle zdecydowanym
głosem:
I nie mamy się czego krzywić, chłopaki, bo to nawet trochę głupio, \e chowamy te
spluwy, jakbyśmy je mieli przekazać po wojnie do muzeum. Trzy takie armaty to przecie\
okropna siła. Mo\na urządzić taką kanonadę, \e pół Marymontu zemdleje ze strachu.
Prawdę mówi ucieszył się Wojtek, który od samego początku nie miał zaufania do tej
śmiercionośnej broni po co nam teraz pistolety? A innym się przydadzą. Szkoda, \eby się
marnowały w ziemi.
Niech sobie wreszcie postrzelają, bo do tego zostały stworzone Antek wyciągnął przed
siebie prawą rękę i udając, \e trzyma pistolet, oddał salwę pach! pach! pach! Trzy strzały,
z ka\dego pistoletu po jednym... to salwa na po\egnanie. I niech im dobrze słu\ą te nasze
piękne spluwy.
Trochę nasze, a trochę nie nasze mówi cicho Wojtek, jakby dla uspokojenia własnego
sumienia dostały nam się raczej przypadkowo.
Co znaczy: przypadkowo? denerwuje się Roman to była nasza wojenna zdobycz. A
co, nie nara\aliśmy się, aby nie wpadły Niemcom w łapy?
No, pewnie podchwytuje Antek najpierw trzeba było wykiwać Niemców nad Wisłą,
pózniej trzeba było przytargać ten arsenał a\ tutaj i znalezć bezpieczną kryjówkę. Oddajemy
te spluwy nie dlatego, \e musimy, ale dlatego, \e chcemy, bo mamy w tym swój interes.
Spotkanie nastąpiło zgodnie z planem, na rogu piaszczystych ulic Wiedeńskiej i
Czosnowskiej. Aącznik od kapitana Gołębia rozejrzał się uwa\nie, a potem, nie mówiąc ani
słowa, wszedł do najbli\szej bramy. Podą\yli tam za nim, przypatrując się przy okazji
wysokiemu i bardzo chudemu chłopcu, który jak się do-
181
myślali, był właśnie przedstawicielem szarych szeregów". Nie nii^ł chyba więcej ni\
siedemnaście lat, ale był bardzo wysoki i rC>bił cały czas niezwykle grozną minę, jakby
chciaÅ‚ sobie dodać P°4agi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Home
- Coben, Harlan Krótka piśÂ‚ka
- BogusśÂ‚awski RafaśÂ‚ Modlitwa za skazaśÂ„ca
- Crownover Jay Jego Walka
- 297. DUO Hunter Kelly Romans w Szampanii
- 445. Fraser Anne Mój wspaniaśÂ‚y szef
- Grzesiuk Stanislaw Boso,ale w ostrogach
- Arthur C. Clarke Wyspy na niebie
- Baldacci Dav
- 2.Brown Sandra Powrót do śźycia
- CzterdzieśÂ›ci śźab, jeden królewicz Natalie Fields
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bucardimaria.opx.pl