[ Pobierz całość w formacie PDF ]

o transporcie kokainy z Kolumbii. Po Å›mierci brata przysiÄ…g­
Å‚eÅ› sobie, że wyrównasz rachunki. Razem z FBI zamierzali­
Å›cie przymknąć tego bankiera i uniemożliwić Deluce przejÄ™­
cie kasyn. - Smith głośno chrząknął. - Ten bankier nie wie,
że odkryłeś jego udział w zabójstwie Carla. Ale wie już, że
pracujesz dla rządu. Był wściekły, że go uderzyłeś, kiedy
napastował Delię Mason w twoim kasynie. Dlatego sprzedał
ciÄ™ Deluce, a Deluca posÅ‚aÅ‚ za tobÄ… kogoÅ›, kto miaÅ‚ ciÄ™ sprzÄ…t­
nąć. Tak to wygląda w skrócie.
1 7 4 NIEBEZPIECZNA MIAOZ
Marcusowi zrobiło się słabo. Oparł się o balustradę. Miał
brata, bratanka i bratanicę, i nikogo z nich nie pamiętał. A na
domiar wszystkiego, ktoś próbował go zabić.
- Skąd się wzięła Roxanne? - zapytał.
- PojawiÅ‚a siÄ™ rzekomo z propozycjÄ… ugody od ojca. Mia­
ła dopilnować, żebyś niczego nie podejrzewał, póki morderca
nie wykona swojej roboty. Na przeszkodzie stanęła Delia
Mason. Kiedy straciÅ‚eÅ› pamięć, Roxanne zjawiÅ‚a siÄ™ w szpita­
lu i zaczęła rozgÅ‚aszać, że jesteÅ›cie zarÄ™czeni. KtoÅ› podsÅ‚u­
chał, jak dzwoniła do ojca i mówiła, że jesteś słaby i będzie
cię można sprzątnąć bez trudu.
- Innymi sÅ‚owy, Deluca poÅ›le kogoÅ› innego, kto dokoÅ„­
czy robotę - domyślił się Marcus.
- Dokładnie. Masz amnezję i ufasz Roxanne, więc tym
razem będą się czuli bezpiecznie.
Marcus uśmiechnął się.
- To dobrze. Czy możesz mnie dyskretnie skontaktować
z ludzmi z FBI, z którymi współpracowaÅ‚em przed wy­
padkiem?
- To będzie dość skomplikowane. Jeden z nich na oczach
Roxanne zaÅ‚ożyÅ‚ kajdanki temu typowi, który chciaÅ‚ ciÄ™ za­
strzelić. Udawał turystę, ale się zdemaskował. Widziano go
w towarzystwie szwagra Delii, który także pomaga policji
w tej operacji. A to znaczy, że nie mogÄ™ ciÄ™ z nimi skontakto­
wać, i jeżeli ktoś mnie z nimi zobaczy, ja także wypadam
z gry.
- A co z tÄ… dziewczynÄ…, DeliÄ…?
- Szefie, na Boga! - wykrzyknÄ…Å‚ Smith. - Ona już wy­
starczająco dużo przeszła!
- Uważasz, że jest bezpieczna? Przecież ona udaremniła
zamach na moje życie. Myślisz, że Deluca puści jej to płazem?
- Dowiedziałem się z pewnych zródeł, że on ma haka na
NIEBEZPIECZNA MIA0Z 175
jej siostrę i chce to wykorzystać, żeby się zemścić. Zabić jej
nie może, bo wszyscy by się domyślili, że to jego robota.
- Jeżeli mnie zabije, też siÄ™ domyÅ›la, że to on - przypo­
mniał mu Marcus.
- Może. Skoro córka Deluki twierdzi, że jest z tobÄ… zarÄ™­
czona, Deluca oficjalnie nie ma powodów, żeby pragnąć
twojej śmierci.
Marcus westchnął poirytowany i wbił wzrok w ocean.
- Cholera, nic nie pamiętam! Nie rozumiem, czemu ta
Mason ryzykowała życie swoje i dziecka, żeby ocalić moje.
To nie mój typ. Ona mi się w ogóle nie podoba. Chyba nie
robiłem jej żadnych nadziei?
Na to pytanie Smith nie śmiał odpowiedzieć.
- Wyrwałeś ją z łap Freda Warnera, tego bankiera od
brudnych pieniędzy - wyjaśnił, siląc się na obojętny ton.
- Widziała w tobie bohatera.
Byłoby to aż takie proste?
- Tak, to wszystko wyjaśnia - stwierdził Marcus, a Smith
odetchnÄ…Å‚ z ulgÄ….
- A kim jest ta starsza pani, która mnie odwiedziÅ‚a? - py­
tał dalej Marcus.
- To Karen Bainbridge, twoja przyjaciółka. Zaintereso­
wałeś ją hodowlą orchidei i teraz dostarcza je do kwiaciarni.
- Orchidee? Karen? - Marcus zmarszczyÅ‚ brwi. - Ja ho­
dujÄ™ orchidee?
- Tak. Masz ich całą szklarnię.
- I robię patchworki? - Pokręcił głową. - Nie mogę w to
uwierzyć.
- Czemu nie? Ja, na przykład, robię na drutach.
Marcus wytrzeszczył oczy. Smith mierzył ponad metr
osiemdziesiÄ…t, miaÅ‚ potężne muskuÅ‚y i najwyrazniej wojsko­
wą przeszłość. Był także doskonałym strzelcem.
176 NIEBEZPIECZNA MIAOZ
- Robisz na drutach?!
Smith wzruszył ramionami.
- RzuciÅ‚em palenie, bo to przeszkadzaÅ‚o Kruszynce. Kru­
szynka to moja iguana - dodał, widząc pytający wzrok Mar-
cusa. - Mieszka ze mnÄ…, w olbrzymiej klatce.
- Iguana? - Marcus zmarszczył brwi. - Lubiłem ją?
- Tak. Rzecz w tym, że odkąd rzuciłem palenie, muszę
czymÅ› zająć rÄ™ce. Ty paliÅ‚eÅ› cygara, a kiedy zerwaÅ‚eÅ› z naÅ‚o­
giem, zacząłeś projektować patchworki. Tak mi przynajmniej
opowiadałeś.
- Patchworki. Orchidee. Cygara. Przyjaciółka po sześć­
dziesiątce i ta nieładna i nieciekawa dziewczyna z Teksasu,
która uratowała mi życie. To się nie trzyma kupy, nawet jako
fikcja. Jak mogłaby to być prawda?
- To temat na wspaniałą powieść - obruszył się Smith.
Marcus spiorunował go wzrokiem.
- PÅ‚acÄ™ ci pensjÄ™, prawda?
- Prawda.
- No to zabieraj siÄ™ i znajdz mi tych z FBI. Powiedz im,
że pomogÄ™ przyskrzynić tego DelucÄ™, ale potrzebne mi dodat­
kowe wskazówki. Nic nie pamiętam, więc nie rozpoznam
ludzi, którzy biorą udział w tej grze. Dlatego będą musieli od
nowa przygotować cały plan.
- ZajmÄ™ siÄ™ tym.
- A ta dziewczyna... - Marcus zawahaÅ‚ siÄ™. - Może po­
winienem posłać jej kwiaty czy coś w tym rodzaju?
Smith zastanowił się. Po robić Delii fałszywe nadzieje?
Utrudniłoby to tylko jej rekonwalescencję.
- To nie jest dobry pomysł - powiedział po chwili. - Ro-
xanne mogłaby się zdenerwować i wyciąć nam jakiś numer.
- Racja. - Marcus westchnął. - Ja tu posiedzę, a ty rób
swoje.
NIEBEZPIECZNA MIAOZ 177
- Dobrze, szefie.
Delia opalaÅ‚a siÄ™ na plaży i próbowaÅ‚a nie myÅ›leć o utra­
conym dziecku. BaÅ‚a siÄ™, że siÄ™ zaÅ‚amie. Równie przygnÄ™bia­
jące było wspomnienie zimnego spojrzenia Marcusa, kiedy
patrzył na nią w szpitalu. Od razu wyczuła, że mu się nie
spodobała i że uznał ją za osobę nieciekawą. Mało jej serce
nie pÄ™kÅ‚o, kiedy to sobie uÅ›wiadomiÅ‚a. ZwÄ…tpiÅ‚a, czy kiedy­
kolwiek coś do niej czuł. Może rzeczywiście było tak, jak
mówił - pokłócił się z brunetką i żeby się na niej odegrać,
uciął sobie na boku romansik. Brzmiało to nawet sensownie.
Czy tak atrakcyjny mężczyzna mógłby się zainteresować taką
szarÄ… myszkÄ… jak ona? To wbrew logice.
Smutnym wzrokiem patrzyła na morze, a jej ręka raz po [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl