[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie mogła się teraz załamać. Dlatego szybko mówiła dalej: - Bez względu
100
R S
na twoje intencje nie mogę tych pieniędzy przyjąć. Dlatego tu jestem. %7łeby
ustalić, w jakim trybie mam ci je zwrócić.
- Chcesz mi zwrócić moje pieniądze - powtórzył głucho.
- Tak, co do centa. Nie mogę ich przyjąć.
- Dlaczego?
- Dlatego, że to byłoby nie w porządku.
- Okay. Możesz mi oddać, kiedy będziesz chciała. Nie ma pośpiechu.
- Nie znoszę długów. Najchętniej oddałabym ci te pieniądze od razu,
ale większość już poszła na spłacenie dłużników. Zostało tylko trochę...
- Zatrzymaj je. Zrób z nimi, co chcesz. Przekaż je na jakiś cel
dobroczynny, według uznania.
Chciał, żeby dalej mówiła, obojętnie o czym, i dziwił się, że jest tak
ożywiony w towarzystwie kobiety, która doprowadza go do szału.
Sophie upierała się jednak przy ustaleniu warunków spłaty.
- Powiedziałem ci, nie potrzebuję tych pieniędzy - powtórzył. -
Chciałem ci pomóc, a jeśli nie możesz przyjąć mojej pomocy w takim
wymiarze, w jakim została ofiarowana, to możesz te pieniądze rozdać.
- Nie. Odeślę ci je, a ty zrób z nimi, co chcesz. No, tak... właściwie
przyjechałam, żeby ci to powiedzieć.
- A co z tobą? Nic o sobie nie mówisz...
Theo pochylił się ku niej i splótł palce z palcami Sophie. Kciukiem
pieścił wnętrze jej dłoni. Ta prosta pieszczota była jednak jak zapałka
przyłożona do stosu suchych wiórów. Sophie poczuła, że oblewa ją fala
gorąca i zaczerwieniła się.
- Co ty wyprawiasz? - próbowała protestować.
- A jak myślisz? Po prostu trzymam cię za rękę, Sophie. To takie
przyjemnie. No powiedz, nie jest ci przyjemnie?
101
R S
Nie była w stanie odpowiedzieć, bała się, że zdradzi ją ton głosu.
- Wcale nie byliśmy jeszcze gotowi, żeby to zakończyć - mruknął z
głębokim przekonaniem. Bo jak inaczej mógł wytłumaczyć fakt, że odkąd
wrócił do Londynu, nie potrafił wzbudzić w sobie zainteresowania żadną
kobietą, mimo że pogodził się z myślą, iż Elena należy już do przeszłości?
Nie odrywał wzroku od Sophie. Był wściekły na siebie, że przywiózł
ją do tej winiarni, zamiast posłuchać instynktu i zabrać ją do domu.
Wiedział jednak, że Sophie nie podporządkowałaby się łatwo i ten plan
skazany był na porażkę.
A jednak. %7łałował, że siedzą tu jak w akwarium i nie może jej nawet
pocałować, chociaż czuje, że i ona by tego chciała.
- Przecież nadal się pragniemy - ciągnął cicho dalej. - Myślałem o
tobie i teraz, kiedy tu jesteś, wiem już dlaczego... Dlatego, że wtedy wcale
nie dojrzeliśmy jeszcze do zerwania... Kiedy pocałowałem cię u mnie w
gabinecie, Sophie, czułem, że odwzajemniasz pocałunek, że ty też tego
chcesz...
Patrzył na nią w takim napięciu, wyczekująco, że zadrżała w
poczuciu, iż ziemia usuwa jej się spod nóg. Delikatnie wyswobodziła palce
z jego uścisku.
- Nie - odpowiedziała. - Nasz czas minął. Nie przyjechałam do
Londynu, żeby naprawiać nasz związek, Theo. Przyjechałam, żeby
załatwić z tobą sprawy finansowe, wyłącznie po to. Nie należy tych dwóch
rzeczy mieszać.
Wstała i wzięła z krzesła torebkę.
- Czeki będę ci przysyłać pod adresem biura - mruknęła. - Jak
mówiłam, możesz z nimi zrobić, co zechcesz...
102
R S
I wyszła. W ciemną, zimną i przesyconą deszczem noc, nie
spojrzawszy za siebie ani razu. W tej chwili przynajmniej była z siebie
dumna.
ROZDZIAA DZIESITY
Przez dobre dziesięć minut Theo siedział jak w szoku. Najpierw -
oszołomiony, że jego plan ponownego uwiedzenia Sophie spalił na
panewce. Potem zły, że go odtrąciła.
Jak śmiała wedrzeć się do jego biura i zrobić scenę o nic. Nie, gorzej,
wcale nie o nic. O to, że był wobec niej szczodry, troskliwy i
wielkoduszny, wziąwszy pod uwagę, że ich związek już się skończył.
Nie tylko dał jej pieniądze na spłatę długów, ale zrobił to
anonimowo! To nie jego wina, że wpadł jej w ręce tamten list i że prawnik
okazał się niedyskretny. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl