[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Cóż, jakoś to przeżyje, bo musi. Bo tak należy postąpić. Nie zastawi na
Matta pułapki, chociaż mimowolnie pomyślała ze smutkiem, jak ina-
czej by się sprawy ułożyły, gdyby naprawdę chcieli stworzyć trwały
związek. Wtedy mogliby się cieszyć, że będą mieli dziecko.
Matt miał wrażenie, że przeżywa jakiś koszmar. Każdy dzień przy-
bliżał ich do wyjazdu Rachel, a on nie wyobrażał sobie, co zrobi ze so-
bą potem. Co gorsza, Rachel zachowywała się w stosunku do niego jak
osoba zupełnie obca, ograniczając ich wzajemne kontakty do spraw
czysto służbowych. Po okresie tak intensywnego zbliżenia między nimi
bardzo boleśnie odczuwał jej odsunięcie się od niego i nie potrafił tego
zrozumieć.
R
L
Skąd tak nagła zmiana? W jednej chwili Rachel wydawała się taka
szczęśliwa, w następnej nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Im dłu-
żej myślał, tym bardziej go to wszystko dziwiło, i wiedział, że nie spo-
cznie, dopóki nie uzyska odpowiedzi na dręczące go pytania. Najwięk-
szym problemem było znalezienie okazji do rozmowy.
W pracy Rachel bardzo pilnowała, by ani na chwilę nie zostali sami
i on nie zaczął jej o cokolwiek wypytywać. Wiedział, że wizyta u niej
po pracy byłaby tylko stratą czasu, zapewne nawet by go nie wpuściła
za próg. Nie, nie, musi znalezć taką porę i takie miejsce, gdzie nie bę-
dzie mogła przed nim uciec.
Pewnego wieczoru w końcu nadarzyła się odpowiednia okazja. Ca-
rol zorganizowała przyjęcie urodzinowe - kolację i drinki w miejsco-
wym pubie - z okazji czterdziestolecia urodzin Dianne, nowej koleżan-
ki, która niedawno dołączyła do zespołu. Matt nie był w nastroju do
świętowania czegokolwiek, więc znalazł jakąś wymówkę. Jednak kiedy
pewnego dnia odkrył, że Rachel wybiera się do pubu, zmienił zdanie.
To będzie jego jedyna i ostatnia szansa, by z nią porozmawiać. Nie
może go zignorować w obecności wszystkich kolegów.
Kiedy zjawił się w pubie, Carol stała przy barze. Na jego widok
uśmiechnęła się z radością.
- Cudownie, że jesteś! - powitała go i wskazała odległy kąt sali. -
Udało nam się znalezć wolny stolik. Co zamówić dla ciebie?
- Och, po prostu piwo - odparł, wyciągnął portfel i wręczył Carol
kilka banknotów dwudziestofuntowych. - Proszę, tę kolejkę ja stawiam.
Carol aż gwizdnęła z wrażenia.
R
L
- Dzięki. Masz gest. Moja radość z twojego przybycia jest podwój-
na! - dodała żartem.
Matt roześmiał się, jak wypadało, i zaczął się przepychać do stolika.
Rachel, blada i zmęczona, siedziała w rogu. Matt zaniepokoił się nie na
żarty. Kiedy przysiadł się do niej, uśmiechnęła się z przymusem. W jej
oczach dostrzegł panikę. Wiedział, że był ostatnią osobą, jaką chciała
spotkać.
- Nie sądziłam, że przyjdziesz - odezwała się.
- Nie miałem zamiaru, ale w ostatniej chwili zmieniłem zdanie. -
Matt nachylił się w jej stronę i spojrzał na nią badawczym wzrokiem. -
Jesteś pewna, że powinnaś tu być? yle wyglądasz.
Ich oczy się spotkały. Nie wiedział, co Rachel wyczytała z jego twa-
rzy, ale w tym momencie mało go to obchodziło. Może to jest jedyna
okazja rozwikłania zagadki, toteż nie zamierzał tracić czasu na udawa-
nie, że mu na tym nie zależy.
Zależało mu, i to bardzo. Kochał Rachel i chciał jej to powiedzieć. I
nawet to, że ona nie chciała usłyszeć takiego wyznania, nie było dla
niego istotne. Kochał ją nad życie i jeśli istnieje jakikolwiek sposób
wytłumaczenia jej, że zrywając z nim, postępuje niesłusznie, on go
znajdzie.
- Ostatnio mieliśmy urwanie głowy, prawda? To dlatego wyglądam
na zmęczoną - odparła Rachel i odwróciła wzrok, umykając przed jego
badawczym spojrzeniem.
Czuła, jak serce jej wali. Zgodziła się przyjść do pubu tylko dlatego,
że Carol ją zapewniała, iż Matta nie będzie. Kiedy go zobaczyła w
R
L
drzwiach, doznała szoku. Rzuciła mu ostrożne spojrzenie spod półprzy-
mkniętych powiek i aż dech jej zaparło, gdy zobaczyła, że Matt nadal
bacznie ją obserwuje. Nie miała pojęcia, co się z nim dzieje, lecz wyraz
jego twarzy ją zaskoczył.
Dlaczego on patrzy na mnie tak, jak gdyby naprawdę mu na nas za-
leżało?
- Kochani, czas wznieść toast! Rachel, proszę, duży dżin z toni-
kiem dobrze ci zrobi, przywróci ci rumieńce. - Carol, która właśnie
wróciła z tacą z drinkami, postawiła przed nią wysoką szklankę, a wi-
dząc, że Rachel otwiera usta, by zaprotestować, powstrzymała ją ru-
chem dłoni. - Dobrze, dobrze, dziś nie ma mowy o soku pomarańczo-
wym. Zebraliśmy się świętować czterdziestkę Dianne i musisz wypić
za jej zdrowie.
Rachel zmusiła się do uśmiechu, chociaż wolałaby uniknąć takiej
sytuacji. W jej stanie nie mogła pić alkoholu. Podniosła szklankę, umo-
czyła usta i pochwaliła:
- Hm... wyśmienite.
- Już lepiej. Wypij do dna. Szef funduje. Zaraz będzie powtórka.
Carol spojrzała wymownie na Matta, a Rachel uświadomiła sobie,
że z charakterystyczną dla niego hojnością to on zapłacił rachunek.
Kiedy już przed każdym stanęła pełna szklanka, Fraser wzniósł toast:
- Za Dianne. Niech ci się dobrze wiedzie. Zdrowia, szczęścia i du-
żo pieniędzy. Sto lat!
R
L
Wszyscy wznieśli szklanki do góry. Rachel sięgnęła po swoją, lecz
ta wyśliznęła jej się z ręki, przewróciła i dżin z tonikiem wylał się na
stół. Wszyscy odskoczyli, by uniknąć oblania alkoholem.
- Przepraszam, przepraszam, moja wina - sumitował się Matt.
Chwycił garść serwetek i szybko zaczął wycierać blat. - Musiałem nie-
chcący trącić szklankę, kiedy sięgałem po swoje piwo. - Spojrzał na
Rachel i dodał: - Zaraz przyniosę ci nowego drinka. - Wstał, przecisnął
się do baru i chwilę pózniej wrócił z pełną szklanką. - Proszę - oświad-
czył. - To ci dobrze zrobi.
Rachel ostrożnie podniosła szklankę do ust i doznała szoku, czując
na języku cierpki smak czystego toniku. W głowie jej się zakręciło.
Skąd się domyślił, że nie chcę pić alkoholu? Chyba nie odgadł, że ona
jest w ciąży?
Na samą myśl o tym zrobiło jej się niedobrze. Przeprosiła towarzy-
stwo, wstała od stolika i poszukała toalety. Chociaż poranne nudności
rzadziej jej już teraz dokuczały, zdarzało się, że w ciągu dnia zbierało [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl