[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przyszłość jest pełna znaków zapytania. Nie podda się, będzie
dalej przekonywać ją do swego pomysłu, ale jak długo to może
potrwać? I czym siÄ™ zakoÅ„czy? Przecież to optymalne rozwiÄ…­
zanie dla nich wszystkich: dla niej, dla niego, dla dziecka. Te­
raz nie bÄ™dzie do tego wracać, nie bÄ™dzie jej naciskaÅ‚. Przypo­
mniał sobie dobre rady, jakich udzielił mu Andy. Pochylił się
nad stołem.
- Claudio, chciałbym cię lepiej poznać. I żebyś ty lepiej
poznała mnie. Chciałbym...
Wpatrywał się w nią intensywnie, jakby chciał zajrzeć jej
do wnętrza. Był tak skupiony, że nie zauważył, jak ktoś do
niego podszedł i lekko klepnął go w ramię.
- Tak mi się wydawało,' że to ty - uśmiechnął się Dan
Jenks, jeden z czÅ‚onków zarzÄ…du firmy. - Kolacyjka za mia­
stem, co? A to twoja urocza asystentka, jeśli mnie oczy nie
mylÄ….
Joe odwrócił się, uśmiechnął się z przymusem. Nie chciał,
R S
by w tym szczególnym momencie ktoś mu przeszkadzał.
Zresztą nie tylko w tej chwili, ale przez cały wieczór. Chce
skoncentrować siÄ™ wyÅ‚Ä…cznie na Claudii. I jÄ… nakÅ‚onić do te­
go samego. CieszyÅ‚ siÄ™, że Andy siÄ™ dzisiaj nie pokazaÅ‚. Na­
prawdę był mu za to głęboko wdzięczny.
- Nie wiedziaÅ‚em, że stanowicie taki zgrany zespół - sko­
mentował Dan, przenosząc wzrok z Claudii na Joego.
- Rozmawiamy o sprawach zawodowych - pośpiesznie
rzekła Claudia. Uwadze Joego nie uszło, że się zaczerwieniła.
Niepotrzebnie. Nie ma żadnego powodu, by nie mogli spoty­
kać się po pracy. Claudia nie powinna czuć się zakłopotana.
- Aha! - podchwycił Dan, uśmiechając się wymownie,
jakby przyłapał ich na gorącym uczynku.
- No to życzę wam miłego wieczoru.
Joe odetchnął, gdy Dan odszedł do stolika.
- Czujesz siÄ™ skrÄ™powana, że widziaÅ‚ ciÄ™ ze mnÄ…? - zapy­
tał Joe.
- Wołałabym, żeby nikt o niczym nie wiedział - wydusiła,
wbijajÄ…c oczy w serwetkÄ™.
- Dlaczego widzisz w tym problem? Co to ma za znacze­
nie? Nie obchodzi mnie, czy będą nas postrzegać jako parę.
Podobnie jak to, czy dowiedzą się, że to moje dziecko.
Pani siedzÄ…ca przy sÄ…siednim stoliku odwróciÅ‚a siÄ™ i po­
patrzyła na niego ze zdumieniem. Dopiero teraz uświadomił
sobie, że mówi za głośno. Potrząsnął głową.
- Przepraszam - rzekł. - Zwykle jestem bardziej subtelny.
Postaram się zachowywać w sposób wyważony. Co innego,
gdy bÄ™dziemy sam na sam - dorzuciÅ‚ ciszej, myÅ›lÄ…c już o po­
wrocie do domu. Claudia na pewno poprosi, by pomógÅ‚ roz­
piąć jej suwak. Może dziś będzie inaczej? Zwykle znikała od
R S
razu w swoim pokoju. W tej czarnej obcisÅ‚ej sukience wyglÄ…­
da rewelacyjnie. Ten strój, lekko wyczuwalny zapach perfum,
Å›nieżnobiaÅ‚y dekolt, sandaÅ‚ki na wysokich obcasach, w któ­
rych jej nogi wydawały się jeszcze dłuższe.
Jak to możliwe, że przez te lata w ogóle jej nie dostrze­
gaÅ‚? Nigdy nie zauważyÅ‚, że gdy siÄ™ denerwuje, zagryza dol­
ną wargę. Zciąga brwi, gdy stara się skoncentrować. Gdy jest
ubrana na ciemno, jej brÄ…zowe oczy stajÄ… siÄ™ jeszcze ciem­
niejsze.
Wydawało mu się, że ostatnio schudła, ale to chyba przez
te biurowe stroje. Bo w tej czarnej sukience wyglÄ…da bardzo
dorodnie. Porcelanowa cera... Ile by dał, by móc jej dotknąć!
Zerwać z niej tÄ™ sukienkÄ™, ujrzeć jej jasne piersi, lekko za­
okrÄ…glonÄ… figurÄ™, zgrabne nogi. Scena z tamtego wieczoru
na zawsze wryła mu się w pamięć. Tym bardziej go do niej
ciÄ…gnie.
Czy ta kolacja jakoÅ› na niÄ… wpÅ‚ynie, poprawi ich rela­
cje? Czy takie zaloty miał na myśli Andy, z przekonaniem
twierdząc, że to na pewno pomoże? Do tej pory nigdy nie
wątpił w swój urok. Tak było, póki mu na tym nie zależało.
Teraz nie myÅ›li o namówieniu jej na małżeÅ„stwo, teraz prag­
nie czegoś innego. Zdobyć ją, być z nią jak najbliżej. Nie na
biurowej kanapie, w powietrzu przesiąkniętym dymem, na
chybcika, gdy oboje zdzierali z siebie ubranie. Teraz scene­
ria bÄ™dzie zupeÅ‚nie inna. Jego wielkie łóżko, Å›wieże powie­
trze wpadające przez otwarte okno... Nie będą się śpieszyć,
nie będzie wirowało im w głowach od wypitego szampana.
Tym razem bÄ™dzie inaczej, tym razem to bÄ™dzie miaÅ‚o swo­
jÄ… wagÄ™.
Nigdy nie musiał zabiegać o kobiety. Wie, jak je oczaro-
R S
wać i usidlić. Ma swoje sposoby, które nigdy go nie zawiodły.
WiÄ™c dlaczego jest taki spiÄ™ty, dlaczego tak bardzo siÄ™ dener­
wuje? Dlaczego tak się boi, by go nie odrzuciła?
Przez resztę wieczoru już nikt nie zakłócił ich spokoju.
Teraz pozostaje mu tylko wrócić z nią do domu i postarać
siÄ™ wprowadzić jÄ… w odpowiedni nastrój. Wyszli z restaura­
cji. Czekali, aż parkingowy podprowadzi samochód. Joe krÄ…­
żył niespokojnie, nie mogąc ustać w miejscu ani chwili. Nie
umiał dłużej czekać. Musi się odezwać, musi coś powiedzieć.
Wybadać, jakie jest jej nastawienie.
- Claudio - zaczÄ…Å‚ cicho, otaczajÄ…c jÄ… ramieniem i mocno
przyciągając do siebie. Chcę się z tobą kochać.
R S
ROZDZIAA SIÓDMY
W tej samej chwili podjechał jego samochód. Claudia nie
zdążyła odpowiedzieć. Albo nie chciała, uznał Joe. Jechał
szybko. Nie te dwieÅ›cie czterdzieÅ›ci na godzinÄ™, ale dużo po­
nad dopuszczalnÄ… prÄ™dkość. Claudia siedziaÅ‚a obok, wpatru­
jąc się w okno. Nie odzywała się. O czym teraz myśli? Czy
w ogóle coś do niego czuje? Czy tamten wieczór pozostawił
jej przykre wspomnienia i do dziś go żałuje? Kotłowało mu
siÄ™ w gÅ‚owie tyle pytaÅ„. I na żadne nie potrafiÅ‚ znalezć od­
powiedzi.
Gdy podjechali pod dom i podeszli do drzwi, byÅ‚ tak roz­
palony, że zdawaÅ‚o mu siÄ™, że nie wytrzyma ani sekundy dÅ‚u­
żej. Claudia ruszyła korytarzem w stronę swojego pokoju,
ale nie pozwolił jej odejść. Złapał ją za rękę i przyciągnął do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl