[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się z kozetki zadziwiająco szybko i tyłem przeskoczył stolik. Weigens ruszył radośnie do ataku.
Wywrócił kopniakiem malachitowy mebel, srebrna patera z jazgotem potoczyła się po podłodze,
rozsypując owoce. Prawą ręką za wszarz, za fraki, za tę cholerną tuniczkę i skręcić pod szyją,
żeby mu ślepia wylazły na wierzch. Onar zupełnie prawidłowo trzasnął go podstawą dłoni
w podbródek. To znaczy, to by było prawidłowo, gdyby Weigens nie miał na sobie ochraniaczy.
Poczuł lekki wstrząs, po czym przyciągnął przeciwnika delikatnie do siebie i grzmotnął go
w twarz okutą w hełm głową. Centurion Onar zalał się krwią i zwiotczał. Weigens puścił
zmiędloną tuniczkę, popychając go lekko do tyłu. Cherubinek oparł się o postument posągu.
Krew ciekła mu po szyi, wsiąkając w fałdy przyodziewku.
 Tak  rzekł Weigens.  A teraz telefon.
Onar podniósł twarz. Dyszał i przyciskał skrzydełko nosa palcem.
 To się tak nie skończy  wycedził.  Jeszcze się spotkamy. Jeszcze się zobaczymy.
 Telefon  powtórzył sucho Weigens, robiąc krok do przodu.
 Dobra  rzekł pospiesznie centurion.  Będziesz miał swój cholerny telefon.
Musnął lekko dłonią marmurowy szczegół anatomiczny na rzezbie młodego mężczyzny.
Kolumna rozwarła się z westchnieniem, ukazując ekran i klawiaturę. Ocierając grzbietem dłoni
krew z twarzy Onar przebiegł palcami po klawiszach.
Zapiszczało, na ekranie pojawiła się twarz.
 Sektor Obrony  rzekł Onar.  Proszę brata Gralena.
 Chwileczkę  powiedziała twarz i znikła. Weigens sięgnął do kasety łączności.
 Warkald, Skoltrygg do mnie!  szczeknÄ…Å‚.
Onar tymczasem skończył rozmawiać i zamknął kolumnę.
 Masz iść do niego  oznajmił.  Dostaniesz przewodnika, ale to nie wszystko, co ode mnie
dostaniesz. Jak wrócisz do siebie, to spotka cię przykra niespodzianka. Dostanę cię w swoje ręce,
ty nędzny szczurze. Byle łaps z pięćdziesiątego poziomu nie będzie mi podskakiwał.
 Wysoko mierzysz, chłoptasiu  wycedził zimno Weigens.  Wiesz, co to jest kurier do
specjalnych poruczeń?
Rozległ się tupot i do sali wpadli Warkald i Skoltrygg. Przebiegłszy pomiędzy kolumnami
wyprężyli się w postawie zasadniczej. Weigens spojrzał przeciągle na Onara obmacującego
narząd powonienia i na chłoptasia leżącego na ziemi, gapiącego się szklistym, narkomańskim
wzrokiem. Zrobił w tył zwrot i przechodząc obok nadepnął mu okutą podeszwą na palce.
Centrum Badań Medycznych nie skrzyło się już tak beznadziejnym przepychem, jak reszta
ósmego poziomu. Było urządzone bardziej spartańsko i po laboratoryjnemu pragmatycznie, tak,
że Weigens odzyskał nieco rezonu. Doktor Gralen był starszy niż na zdjęciu, ale miał tę samą
twarz, z głębokimi bruzdami po obu stronach zaciśniętych ust, te same okulary w stalowej
oprawie oraz tę samą małą bródkę na przodzie szczęki. Poza tym miał całą kolekcję tików
nerwowych: chrząkał, mrugał i konwulsyjnym ruchem poprawiał okulary na nosie. Ubrany był
mniej więcej normalnie, w białe spodnie i białą bluzę z dystynkcjami specjalisty pierwszej klasy.
PrzyjÄ…Å‚ ich w niewielkim pokoiku, siedzÄ…c za biurkiem i bawiÄ…c siÄ™ laboratoryjnym pisakiem.
Zciany pokoju oplatał skomplikowany stelaż z jakimiś aparatami pełnymi wskazników oraz
czerwonych iskierek diod. Coś popiskiwało, a Medyk siedział postukując pisakiem w blat
i patrząc na Weigensa badawczo. Pod wszystkimi tikami jego twarz pozostawała nieruchoma jak
rzezba.
 Khem... tak  odezwał się.  Brat jest Centurion, ehem... Weigens? Brygadier Kavanah
dzwonił do mnie. Brat usiądzie  wskazał mu krzesło.  Będzie brat moim przewodnikiem po
niższych poziomach, ehem... cieszę się, bardzo się cieszę  oświadczył z nieprzeniknionym
wyrazem twarzy, który świadczył o tym, że nigdy się nie cieszy. Następnie zamrugał oczami
i nerwowo poprawił okulary, Weigens usiadł. Gralen znowu chrząknął.
 Najpierw niech mi brat powie...  wycedził Gralen mrugając, jakby miał piasek pod
powiekami.  Miał brat do czynienia, ehem... z zespołem śpiączki paralitycznej Wigga, czyli 
poprawił okulary  z tak zwaną szklicą?
 Tak... miałem  rzekł niepewnie Weigens.  U nas się to bardzo często zdarza  dodał
skwapliwie. Przez głowę przemknęła mu obłędna myśl, że go wszyscy prześladują za
pozostawienie tamtej zatrzymanej na miejscu przestępstwa.
 Ehem... oczywiście, ale jednak, wydaje mi się, że to ma znacznie szerszy zasięg niż się
oficjalnie podaje. Dlatego, ehem... chciałbym zbadać rzecz na miejscu.
 Jestem do brata dyspozycji  rzekł Weigens.  Mamy przygotowaną kwaterę i wszystko,
czego brat będzie potrzebował. Dowództwo Kohorty jest bardzo zainteresowane badaniami brata.
Okażemy bratu wszelką pomoc. Specjalnie w tym celu posiadam niezbędne prerogatywy.
 To świetnie  Gralen znowu zamrugał oczami.  Chciałbym, żebyśmy pojechali za pół
godziny.
Pojechali za pół godziny. Dostali się na poziom kohorty  Kruków , doktor Gralen został
wciągnięty do ewidencji jako gość sztabu kohorty, otrzymał kartę-klucz, po czym udali się do
jego pokoju. Pokój przygotował Kavanah. Już samo to powinno Weigensowi wystarczyć, ale to,
co zobaczył przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Apartament (nie: pokój) składał się z trzech
pomieszczeń. Podłogi pokrywały wzorzyste dywany w kolorze kawy z mlekiem, stały na nich
ciężkie hebanowe meble, jakieś rzezby i wazy sprzed Wspólnoty. Gralenowi nie drgnął nawet
jeden mięsień w twarzy. Kiedy Skoltrygg wtoczył wózek z jego walizkami, bez słowa zaczął je
zdejmować, otwierać i wydobywać jakieś aparaty. Całkowicie obojętny na królewski przepych
komnat, z nieruchomą jak marabut twarzą rozwijał kable, podłączał je do kontaktów
i obserwował wskazniki. W krótkim czasie udało mu się zabudować większą część podłogi.
Weigens stał nad nim. Zaczęło mu się robić nieswojo.
 Pomóc w czymś?  spytał. Nie mógł pomóc. Pojęcie miał o tym takie, jak o szlifowaniu
diamentów, ale chciał przerwać ciszę.
Gralen ocknął się z kontemplacji czegoś, co wyglądało jak kwadratowe radio skrzyżowane
z maszyną do szycia. Wycelował w niego mrugające oczka.
 Nie, dziękuję  powiedział i chrząknął. Poprawił okulary.  Niech brat przyjdzie za pół
godziny.
Weigens odetchnął z ulgą i wyszedł. Od razu coś mu zabormotało w słuchawkach.
 Kruk do Kojota sześćdziesiąt trzy.  Ot, diabli nadali.
 Jestem.
 Jak leci, chłopcze?  Brygadier był zadowolony.
 Na razie w porzÄ…dku, bracie Brygadierze, obiekt eee... instaluje siÄ™ w kwaterze. Na
poziomie ósmym miałem problemy...
 Wiem. Możesz urwać się do mnie na chwilkę? Chciałbym z tobą o tym pogadać.
Koniec. Załatwi mnie. Nagle Brygadier chrząknął. Chrząknął. A może trzasnęło
w słuchawkach? Matko materio. Co będzie? Wyglądało, że nie jest wściekły. Ale sprać faceta
z ósmego poziomu... kretyn. Cholerny kretyn. Dyplomatycznie. Poniosło mnie. I fajnie. A teraz
ciebie poniosÄ….
Brygadier siedział tam gdzie wczoraj. Wyglądało na to, że nie ruszył się z miejsca. Obracał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl